[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wszak to dziś podobno ma być rozegrana wielka partia między dwoma przeciwnymiobozami: Muggleton i Dingley Dell? rzekł pan Pickwick. Tak jest odpowiedział gospodarz pójdziemy tam, co? Owszem odrzekł pan Pickwick lubię bardzo przypatrywać się zabawom, którymmożna oddawać się bez niebezpieczeństwa i przy których niezręczność ludzka nie narażażycia istot podobnych sobie.To rzekłszy pan Pickwick zrobił wymowną pauzę i ostro spojrzał na pana Winkle a,który nie mógł bez drżenia wytrzymać przenikliwego wzroku swego mentora.Pan Pic-kwick mówił dalej: Zdaje mi się, iż najwłaściwiej będzie powierzyć naszego rannego przyjaciela opiecedam. Nie możecie umieścić mnie w lepszych rękach rzekł pan Tupman. Niepodobna! dodał pan Snodgrass.Ułożono się więc tak, że pan Tupman pozostaniew domu pod dozorem dam, a męska część towarzystwa pod dowództwem pana Wardle apójdzie popatrzeć na walkę, która wyrwała Muggleton z ospałości i napełniła Dingley Dellgorączkowym wzruszeniem.Było tylko dwie mile do tego miejsca.Droga szła pomiędzy cienistymi drzewami.Rozmowa toczyła się głównie o pięknych krajobrazach ukazujących się kolejno, a panPickwick, znalazłszy się na wielkiej ulicy w Muggleton, żałował prawie, że podróż trwałatak krótko.Wszystkie osobistości, których geniusz obdarzony jest jakimi takimi wiadomościami zgeografii, wiedzą niewątpliwie, iż miasto Muggleton posiada radę miejską, burmistrza,obywateli i wyborców, zażywających przez parlament określonych przywilejów korpora-cji.Ktokolwiek by zaś zechciał przejrzeć odezwy burmistrza do mieszkańców lub adresymieszkańców do burmistrza, lub burmistrza i mieszkańców do rady miejskiej, lub burmi-57strza, mieszkańców i rady miejskiej do parlamentu, ten dowiedziałby się z nich o tym, coby powinien był dawno wiedzieć, a mianowicie, że Muggleton jest miastem starożytnym ilojalnym, łączącym gorliwość dla zasad chrystianizmu ze stałym przywiązaniem do ustawhandlowych.Na dowód tego burmistrz, rada miejska i inni mieszkańcy w rozmaitych cza-sach przedstawili sześćdziesiąt osiem petycji o zezwolenie na sprzedaż beneficjówkościelnych, osiemdziesiąt sześć petycji o wzbronienie sprzedaży ulicznej w dniu nie-dzielnym, tysiąc czterysta dwadzieścia petycji o zniesienie handlu niewolnikami w Ame-ryce i takąż samą ilość petycji przeciw wszelkiemu mieszaniu się prawodawstwa do sprawprzeciążania dzieci pracą w fabrykach angielskich.Pan Pickwick, znalazłszy się na wielkiej ulicy tego świetnego grodu, spoglądał na scenyroztaczające się przed jego oczami z ciekawością połączoną z zainteresowaniem.Rynek miał kształt czworoboku, w którego środku wznosiła się wielka oberża.Ogrom-ny jej szyld przedstawiał przedmiot bardzo zwyczajny w dziedzinie sztuk pięknych, aleniezmiernie rzadko spotykany w naturze, a mianowicie niebieskiego lwa z trzema łapamiw powietrzu, kołyszącego się na środkowym pazurze czwartej łapy.W pobliżu widać byłobiuro towarzystwa ubezpieczeń od pożarów i lombard, magazyny handlarza zbożem i han-dlarza płótnem, sklep siodlarza, handlarza wódek, korzennika i sklep z obuwiem.Tenostatni odznaczał się tym, że był przystosowany do sprzedawania kapeluszy, czapek, ubra-nia, bawełnianych parasoli i rozmaitych pożytecznych wiadomości.Stał tu prócz tego małydom z czerwonej cegły, z niewielkim brukowanym podwórzem, o którym każdy wiedział,że należy do adwokata.Był tam inny jeszcze dom, także z czerwonej cegły, nad któregodrzwiami zawieszona blacha miedziana bardzo czytelnym pismem objaśniała, że dom tennależy do chirurga.Kilku młodych ludzi szło na plac, gdzie miano grać w krykieta, adwóch czy trzech kupców, stojących na progu swych sklepów, widocznie miało wielkąchętkę udać się w to samo miejsce, co zresztą, według wszelkich pozorów, mogli zrobićnie tracąc wielkiej liczby kupujących.Pan Pickwick już się był zatrzymał, by robić spostrzeżenia, które potem zamierzał spi-sać, ale ponieważ towarzysze jego zeszli z głównej drogi, pośpieszył wraz z nimi na placboju.Tu, oprócz przyrządów do gry, znajdowały się dwa namioty mające służyć za miej-sce wypoczynku i posiłku dla stron wojujących.Ale gra jeszcze nie rozpoczęła się.Dwajczy trzej dingleydellczycy i tylu muggletończyków zabawiało się przerzucaniem od nie-chcenia piłek z ręki do ręki.Kilku innych jegomościów, ubranych jak oni w słomiane ka-pelusze, flanelowe kurtki i białe spodnie (strój ten upodabniał ich do amatorów-mularzy),przechadzało się przed namiotem, ku któremu pan Wardle poprowadził swe towarzystwo.Kilka tuzinów Jak się masz? powitało starego gentlemana; jednocześnie nastąpiło ge-neralne podniesienie kapeluszy słomianych z widocznie zarazliwym pochyleniem flanelo-wych kurtek, gdy pan Wardle przedstawił swych gości jako gentlemanów z Londynu, pra-gnących gorąco być obecnymi przy uroczystościach dnia tego, które, nie wątpi o tym, zy-skają ich uznanie. Sądzę, że najlepiej będzie, gdy panowie pójdą pod namiot rzekł ogromnie tłustymężczyzna, którego ciało zdawało się być olbrzymią półsztuką flaneli, nawiniętą na parępoduszek. Tam będzie panom nierównie wygodniej dodał inny gentleman, tak potężnych jakpierwszy rozmiarów i podobny do drugiej półsztuki tejże flaneli. Panowie bardzo łaskawi odrzekł pan Pickwick. Tędy zaczął znów stary gentleman tu najlepsze miejsce. I poszedł naprzód, sa-piąc jak koń dychawiczny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]