[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W porządku? Jutro.Obiecuję. W porządku.Stuknęła kieliszkiem w mój i wypiliśmy.Zaczęliśmy niezobowiązująco gawędzić i w pewnym momenciezobaczyłem Emmę.Stała w grupce ludzi, wśród których był FredncTobin, jej podejrzany o morderstwo eks-kochanek.Nie wiem,dlaczego fakt, że ze sobą rozmawiali, tak mnie zdenerwował.Toznaczy, powinienem być chyba bardziej wyrafinowany.Czy wście-kałem się, kiedy moja żona wyjeżdżała ze swoim szefem w długiedelegacje służbowe? Nie bardzo.Beth pobiegła za moim wzrokiem. Sprawia bardzo miłe wrażenie stwierdziła.Nie odpowiedziałem. Wspomniałam o niej Maksowi dodała.Nato też nie zamierzałem odpowiadać. Była kiedyś.dziewczyną Frcdrica Tobina.Zresztą chyba otym wiesz.Wspominam o tym na wypadek, gdybyś nie wiedział.Jeśli Tobin jest podejrzany, powinieneś uważać, o czym z nią mówisz.A może dlatego właśnie się z nią zaprzyjazniłeś? %7łeby dowiedzieć sięczegoś więcej o Tobinie? John? Czy ty mnie słuchasz? Wiesz co, Beth powiedziałem czasami żałuję, że jedenz tych pocisków naprawdę mnie nie wykastrował.Nie dawałbymwtedy wodzić się na pasku kobietom.403 Kiedy będziesz się następnym razem kochał, zmienisz zdanie zauważyła i zostawiła mnie samego.Rozglądając się dookoła, uświadomiłem sobie ponownie, żegdyby sprawy potoczyły się inaczej, w bankiecie braliby udziałTom i Judy.Ciekawe, czy skarb miał zostać odkryty w tym tygo-dniu? Czy ogłosiliby już swoje odkrycie prasie? Czy też zwlekalibyz tym do dzisiejszego wieczoru?Tak czy owak, Gordonowie znajdowali się dziś wieczór w lodów-ce, skarb był gdzieś ukryty, a ich prawdopodobny zabójca stałmniej więcej pięćdziesiąt stóp ode mnie, gawędząc z kobietą, którąbardzo polubiłem.Zauważyłem, że Tobin i Emma stoją teraz sami,rozmawiając tete-a-tete.Miałem tego dosyć i ruszyłem w stronę wyjścia, rzucając naziemię kord i kapelusz.Mniej więcej w połowie drogi usłyszałemswoje imię, ale nie zwolniłem kroku. JOHN!Odwróciłem się.Emma biegła w moją stronę. Dokąd idziesz? Tam, gdzie będę mógł się napić piwa. Idę z tobą. Nie potrzebuję towarzystwa. Potrzebujesz licznego towarzystwa, przyjacielu poinfor-mowała mnie. Na tym polega twój problem.Zbyt długo byłeśsam. Prowadzisz rubrykę złamanych serc w lokalnym tygodniku? Nie dam się sprowokować i nie pozwolę ci stąd samemuwyjść.Dokąd się wybierasz? Do Olde Towne Taverne. Moja ulubiona knajpa.Próbowałeś ich nachos?Wzięła mnie pod rękę i wyszliśmy przez bramę.Wsiadłem dojej starego samochodu i po upływie dwudziestu minut siedzieliśmyw loży w Olde Towne Taveme, popijając piwo i czekając na nachosi skrzydełka kurczaka.Sądząc po wyglądzie innych sobotnichgości, nie wrócili oni właśnie ani nie wybierali się na bankiet uFreddiego. Dzwoniłam do ciebie wczoraj w nocy powiedziała Emma. Myślałem, że wypuściłaś się z dziewczętami. Zadzwoniłam po powrocie.Koło północy. Nie udały wam się łowy? Nie.Rozumiem, że już spałeś.404 Prawdę mówiąc, pojechałem do Foxwoods.Puszczają tamludzi w samych skarpetkach. Opowiedz mi o tym. Mam nadzieję, że nie zdradziłaś Fredricowi tego, o czymdyskutowaliśmy powiedziałem po jakimś czasie.Zawahała się o sekundę za długo. Nie.ale powiedziałam mu.powiedziałam, że ze sobąchodzimy. Uśmiechnęła się. Czy my ze sobą chodzimy? Archiwiści zawsze gdzieś chodzą.od półki z aktami z rokutysiąc siedemset siedemdziesiątego szóstego do półki z aktami z rokutysiąc dziewięćset czterdziestego pierwszego. Poważnie. Poważnie, wolałbym, żebyś w ogóle nic o mnie nie mówiła.Wzruszyła ramionami. Jestem szczęśliwa i chcę, żeby wszyscy o tym wiedzieli.%7łyczył mi szczęścia. Co za dżentelmen.Uśmiechnęła się. Jesteś zazdrosny? Wcale nie. Dopilnuję, żeby trafił na krzesło elektryczne.Uważam po prostu, że nie powinnaś mu o nas wspominać.I napewno nie powinnaś wspominać o pirackim skarbie. Dobrze.I tak spędziliśmy miło czas przy kolacji, a potem pojechaliśmydo niej.Mieszkała w małym domku w Cutchogue.Pokazała mikolekcję nocników, których miała dziesięć.We wszystkich zasadziłarośliny i ustawiła w alkowie.W moim rosły już miniaturowe róże.Zniknęła na moment, a potem pojawiła się z opakowanym ele-gancko prezentem dla mnie. To z naszego sklepiku oznajmiła. Nie zwinęłam tego,ale udzieliłam sobie czterdziestoprocentowej bonifikaty. Naprawdę nie musiałaś. Zobacz, co to jest powiedziała.Zrobiłem to.Podarowała mi książkę zatytułowaną Opowieść opirackim skarbie. Otwórz ją.Otworzyłem i przeczytałem: Dla Johna, mojego ulubionegobukaniera.Z wyrazami miłości, Emma".Uśmiechnąłem się. Dziękuję.Zawsze o czymś takim marzyłem. Może nie zawsze.Ale pomyślałam, że będziesz chciał toprzejrzeć.405 Na pewno to zrobię.Tak czy owak domek był miły i czysty, nie było w nim kota,Emma lubiła Beatlesów i Bee Gees, miała whisky, piwo i dwiepoduszki dla mnie.Materac był sprężysty.Czego więcej mógłbympragnąć? No, może bitej śmietany.Ją też miała.Nazajutrz rano, w niedzielę, poszliśmy na śniadanie do CutchogueDiner, a potem, nie pytając mnie o zdanie, Emma zawiozła mnie domiłego drewnianego kościółka metodystów. Nie jestem jakąś dewotką, ale czasem podnosi mnie to naduchu wyjaśniła. No i pomaga w interesach.Wziąłem więc udział w nabożeństwie, gotów dać nurka podławkę, gdyby załamało się sklepienie.Po nabożeństwie zabraliśmy mój samochód spod dworku panaTobina i Emma pojechała za mną do mego dworku.Kiedy robiła sobie herbatę, zadzwoniłem do Beth do pracy.Niebyło jej, w związku z czym zostawiłem wiadomość u faceta, któryoznajmił, że pracuje nad sprawą Gordonów. Proszę jej przekazać, że nie będzie mnie przez cały dzień powiedziałem. Postaram się z nią skontaktować wieczorem.Jeśli mi się nie uda, niech wpadnie do mnie jutro rano na kawę. W porządku.Zadzwoniłem do Beth do domu i usłyszałem automatyczną sek-retarkę.Zostawiłem tę samą wiadomość.Czując, że zrobiłem, co mogłem, żeby dotrzymać obietnicy,wróciłem do kuchni. Wybierzmy się gdzieś na niedzielną przejażdżkę zapropo-nowałem. Nie mam nic przeciwko.Odprowadziła samochód do domu, a potem pojechaliśmy moimjeepem do Orient Point i wybraliśmy się promem do New London.Spędziliśmy dzień w Connecticut i na Rhode Island; zwiedziliśmydworki w Newport, zjedliśmy kolację w Mystic i wróciliśmy pro-mem na Long Island.Stojąc na pokładzie, patrzyliśmy na morze i na gwiazdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]