[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pierwszym momencie Neumann pomyślał, że mu się zwidziało.Widział to przez moment, tylko mu mignęło, zanim fala cisnęła kuter w dół.Zalała ich woda i na chwilę wszystko zniknęło mu z oczu.Dziób zarył głęboko w morze, jak szpadel w ziemię, i przez parę sekund cały pokład dziobowy tonął w wodzie.Ale jakimś cudem kuter znowu się wydźwignął na powierzchnię i wspiął na kolejną falę.Teraz z kolei widoczność utrudniały strumienie deszczu.Kuter zanurzył się i raz jeszcze wynurzył.I kiedy „Camilla" kołysała się na grzbiecie potężnej fali, Horst Neumann dostrzegł charakterystyczną sylwetkę niemieckiego U— boota.To Peter Jordan stojący na rufie „Rebeki" jako pierwszy zauważył U— boota.Drugi, po paru sekundach, spostrzegł go Lockwood, a po chwili zobaczyli również i światła „Camilli" o jakieś czterysta metrów na prawo od niemieckiej łodzi.Lockwood gwałtownie skręcił „Rebeką" w lewo, ustawiając kurs prosto na „Camille", po czym podniósł słuchawkę radia.Vicary chwycił słuchawkę otwartej linii telefonicznej ze służbą wykrywania jednostek podwodnych.— Komendancie Braithwaite, jest pan tam?— Tak, jestem, słyszałem całą rozmowę.— No i?— Zdaje się, że mamy poważny problem.Korweta 745 jest milę na południe od U— boota.Powiadomiłem kapitana i właśnie płynie na miejsce.Ale jeśli „Camille" rzeczywiście od łodzi dzieli tylko czterysta metrów, ona dostanie się tam pierwsza.— Cholera!— Ale ma pan asa w rękawie, majorze Vicary.„Rebekę".Radziłbym z niego skorzystać.Pańscy ludzie mogą spróbować zatrzymać kuter, póki nie zjawi się korweta.Vicary odłożył słuchawkę i połączył się z „Rebeką".— Nadinspektorze Lockwood, tu Grimsby, odbiór.— Lockwood przy nadajniku, odbiór.— Nadinspektorze, proszę uważnie słuchać.Odsiecz jest w drodze, ale tymczasem musi pan staranować kuter.Wszyscy to słyszeli — Lockwood, Harry, Roach i Jordan — bo wszyscy tłoczyli się w sterówce, chroniąc się przed zawieruchą.Przekrzykując wiatr i ryk silników „Rebeki", Lockwood wrzasnął:— Czy on postradał zmysły?— Nie — odparł Harry.— Jest zdesperowany.Czy zdążymy? __ Jasne.Tyle że znajdziemy się wprost na celownikach dział pokładowych tego U— boota.Bez słowa powiedli po sobie wzrokiem.W końcu Lockwood zadysponował:— W szafce za wami są kapoki.I wyjmijcie karabiny.Coś mi mówi, że się nam przydadzą.Lockwood obejrzał się na morze i wypatrzył „Camille".Odrobinę skorygował kurs i maksymalnie otworzył przepustnicę.Z mostka U— 509 Max Hoffman spostrzegł szybko zbliżającą się „Rebekę".__ Mamy towarzystwo, pierwszy.Łódź cywilna, czterech mężczyzn na pokładzie.— Widzę ich, Herr Kaleu.— Sądząc po tempie i kursie to raczej druga strona.__ Wygląda na to, że są nie uzbrojeni, Herr Kaleu.— Tak.Poślij im strzał ostrzegawczy.Mierzcie w dziób.Nie chcę niepotrzebnego rozlewu krwi.Jeśli nie ustąpią, celuj prosto w łódź.Ale na wysokości wody, pierwszy, nie w kabinę.— Tak jest, Herr Kaleu — trzasnął obcasami pierwszy oficer.Hoffman słyszał wykrzyczane rozkazy i po trzydziestu sekundach z przedniego działa pokładowego U— 509 wyleciał pocisk, mierząc w dziób „Rebeki".Choć U— booty rzadko się wdawały w artyleryjskie potyczki nad wodą, dziesięcioipółcentrymetrowy pocisk mógł wyrządzić nieodwracalne szkody nawet większym jednostkom pływającym.Pierwszy wpadł do wody daleko od dzioba „Rebeki".Następny, wystrzelony po dziesięciu sekundach, trafił znacznie bliżej.— Moim zdaniem to już ostatnie ostrzeżenie — krzyknął Lockwood, oglądając się na Harry'ego.— Następny pocisk zmiecie nas z pokładu.Ty decyduj, ale martwi nikomu się nie przydamy.— Zawracać! — krzyknął Harry.Lockwood ostrym szarpnięciem w lewo zawrócił „Rebekę" i zatoczył krąg.Harry patrzył na U— boota.„Camille" dzieliło od niego dwieście metrów i coraz bardziej się zbliżała.Byli całkowicie bezradni.Niech to szlag! — pomyślał.Gdzie ta korweta?Potem wziął słuchawkę i powiedział, że w żaden sposób nie zdołają zatrzymać szpiegów.Jenny usłyszała huk działa na U— boocie i w iluminatorze mignął jej pocisk, sunący nad wodą ku drugiej łodzi.Dzięki Bogu! — przemknęło jej przez głowę.— Jednak nie jestem sama.Ale U— boot ponownie wystrzelił i zobaczyła, że tamta łódź zawraca.Znowu straciła nadzieję.Zapanowała nad sobą i pomyślała: to niemieccy agenci.Dzisiejszej nocy zabili mojego ojca i sześciu innych ludzi, a w dodatku ujdzie im to płazem.Muszę im jakoś przeszkodzić.Co jednak zrobić? Była sama, ręce i nogi miała skrępowane.Może spróbować się uwolnić, wymknąć na pokład i czymś w nich walnąć.Ale jak zobaczą, bez wahania ją zabiją.Może podpalić kuter? Ale wtedy będzie uwięziona w ogniu i dymie, i tylko ona zginie.Myśl, Jenny, myśl!Trudno zebrać myśli przy nieustannym huku silnika.Hałas doprowadzał ją do szału.I wtedy ją olśniło: tak, mam!Gdyby jakimś cudem udało jej się unieruchomić silnik, chociaż na chwilę.To by coś dało.Skoro ściga ich jedna łódź, mogą się pojawić i inne.Może większe, które by dały radę odpowiedzieć na ogień niemieckiej łodzi podwodnej.Huk był tak straszny, że silnik chyba się znajdował tuż pod nią.Jenny dźwignęła się na nogi i odsunęła zwinięte liny i brezent, na którym siedziała.Tak, znalazła: klapa w podłodze.Jakoś ją otworzyła i natychmiast zalał ją łoskot i żar silnika.Przyjrzała mu się.Nie znała się na silnikach.Kiedyś Sean próbował jej wytłumaczyć, co naprawiał w swoim aucie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]