[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze raz złożyłem wizytę w domu na ulicy Luizy.Wilson wyszedł, ale rozmawiałem z dziewczyną, która sprzątała jego pokój, Felicie.Zapytałem ją natychmiast, czy to prawda, że panu Wilsonowi zginęła buteleczka z umywalki.Dziewczyna potwierdziła, że to prawda i że ją o to oskarżano.Ten Anglik najwyraźniej myślał, że ją zbiła i nie chciała się przyznać.Tymczasem ona jej nawet nie dotknęła.Niewątpliwie to Jeanette.Jest strasznie wścibska.Zręcznie zatamowałem potok słów i wyszedłem.Wiedziałem już wszystko, co chciałem.Teraz pozostało mi udowodnić moje podejrzenia.Czułem, że to nie będzie łatwe.Mogłem być pewien, że to de Saint Alard zabrał fiolkę z nitrogliceryną z umywalki Johna Wilsona, ale musiałem o tym przekonać innych i dostarczyć dowody.A tymczasem nie miałem żadnych.Nieważnie.Wiedziałem, a to było najważniejsze.Pamiętasz, jakie napotkaliśmy trudności w tej sprawie w Styles, Hastings? Tu też wiedziałem, ale długi czas szukałem ostatniego ogniwa w łańcuchu dowodów przeciw mordercy.Postanowiłem pomówić z mademoiselle Mesnard.Przyszła od razu.Poprosiłem o adres pana de Saint Alard.Spojrzała na mnie zaniepokojona.- Po co panu ten adres, monsieur?- Mademoiselle, jest mi niezbędny.Jej oczy były zmartwione i wątpiące.- Nic panu nie powie.To człowiek, którego myśli nie są z tego świata.Ledwie zauważa, co się wokół niego dzieje.- Możliwe, mademoiselle.Niemniej to stary przyjaciel pana Deroularda.Może powie mi o czymś.z przeszłości, o jakichś starych żalach.miłościach.Dziewczyna zaczerwieniła się i przygryzła wargi.- Jak pan chce, ale.ale teraz jestem pewna, że musiałam się mylić.To miłe z pana strony, że zgodził się pan na moją prośbę, ale wtedy byłam wytrącona z równowagi, niemal oszołomiona.Teraz widzę, że nie ma w tym żadnej tajemnicy.Proszę pana, niech pan zostawi tę sprawę, monsieur.Przyjrzałem się jej uważnie: - Mademoiselle, czasami psu myśliwskiemu trudno jest trafić na trop, ale jak już nań trafi, nic na świecie nie zawróci go z drogi! Naturalnie, jeśli to dobry pies myśliwski.A ja, mademoiselle, Herkules Poirot, jestem psem doskonałym.Bez słowa odwróciła się i wyszła.Po kilku minutach wróciła z adresem wypisanym na kartce papieru.Wyszedłem z domu.Na zewnątrz czekał Francois.Spojrzał na mnie zaniepokojony.- Nie ma pan żadnych wieści, monsieur?- Jeszcze nie, przyjacielu.- Ah! Pauvre monsieur[48] Deroulard! - westchnął.- Ja podzielałem jego poglądy.Nie dbam o księży.Ale nie powiedziałbym tego w domu.Wszystkie kobiety są pobożne - co może i dobrze.Madame est tres pieuse - et mademoiselle Virginie aussi[49].Mademoiselle Virginie? Czy ona była rzeczywiście tres pieuse? Zastanawiałem się nad tym, przypominając sobie jej namiętną twarz ze śladami łez tego dnia, kiedy pierwszy raz ją widziałem.Uzyskawszy adres pana de Saint Alarda, nie traciłem czasu.Pojechałem w okolice jego zamku w Ardenach, ale dopiero po kilku dniach znalazłem pretekst, by wejść do środka.W końcu się udało! Wyobraź sobie, znalazłem się tam w charakterze hydraulika, mon ami! Ledwie moment zajęło mi wyprodukowanie nieszczelności w rurze gazowej w jego sypialni.Poszedłem po narzędzia i postarałem się wrócić o takiej porze, kiedy wiedziałem, że nikt nie powinien mi przeszkadzać.Sam jednak nie wiedziałem, czego szukam.Nie było wszak szansy na znalezienie jedynej rzeczy, którą naprawdę chciałem znaleźć.Przecież nie ryzykowałby trzymania jej w domu!A jednak, kiedy okazało się, że szafka nad umywalką jest zamknięta, nie mogłem powstrzymać się od pokusy zajrzenia do niej.Zamek był prosty i łatwo dał się otworzyć wytrychem.Drzwiczki stanęły otworem.Szafka była pełna starych buteleczek.Drżącą ręką wziąłem jedną z nich.Nagle krzyknąłem.Wyobraź sobie, przyjacielu.na mojej dłoni spoczywała fiolka z etykietką z angielskiej apteki.Widniały na niej słowa: “Nitrogliceryna w tabletkach.Przyjmować tylko w razie konieczności.Pan John Wilson”.Opanowałem się, zamknąłem szafkę, włożyłem buteleczkę do kieszeni i zabrałem się za uszczelnianie rury! W końcu należy być metodycznym.Jak najszybciej wróciłem do kraju.Do Brukseli przybyłem późną nocą.Rankiem, kiedy pisałem raport dla prefekta, przyniesiono mi list od madame Deroulard, w którym prosiła o niezwłoczne przybycie do domu na ulicę Luizy.Drzwi otworzył Franęois.- Pani baronowa czeka na pana.Poprowadził mnie do jej pokojów.Pani Deroulard siedziała w dużym fotelu.Nie było śladu mademoiselle Virginie.- Panie Poirot - rzekła starsza dama - dowiedziałam się właśnie, że nie jest pan tym, kogo pan udaje.Jest pan policjantem.- Tak jest, madame.- Przyszedł pan tu zbadać okoliczności śmierci mojego syna?Znowu przyznałem się:- Tak jest, madame.- Byłabym zobowiązana, gdyby powiedział mi pan, do czego pan doszedł.Zawahałem się.- Po pierwsze, chciałbym zapytać, skąd pani o tym wie.- Dowiedziałam się od kogoś, kto nie jest już z tego świata.Jej słowa, jak również ton, którym je wypowiedziała, spowodowały, że przebiegł mnie dreszcz.Nie mogłem wydobyć z siebie głosu.- Dlatego, monsieur, proszę pana usilnie, aby powiedział, jaki jest wynik pańskich dochodzeń.- Madame, skończyłem dochodzenie.- A mój syn?- Został zamordowany.- Wie pan, kto to uczynił?- Tak, madame
[ Pobierz całość w formacie PDF ]