[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niebyła pewna, czy śpi czy nie, kiedy nadeszła wizja, która walnęła ją jak obuchem.Kiedy otworzyła oczy, stała przed lustrem w łazience, naga i pokrwawiona.Rozdział 115Jeżeli z dwudziestu jeden ludzi, których twarze widniały na zdjęciach przypiętych dotablicy, ktoś zostałby zatrzymany kiedyś przez policję, byłyby tam i odciski jego palców.Można by je porównać z częściowym odciskiem znalezionym w domu w Malibu, ale niemieli szczęścia.Hunter, Garcia i Hopkins wpatrywali się w twarze dwudziestu jedenzwykłych amerykańskich obywateli.%7ładnych wyroków, problemów z urzędem skarbowymani z którąś z agend rządowych.Nikt z nich nie był powołany do ławy przysięgłych ani niepojawiał się w sądach.Najgorsze, co im się przytrafiło, to dwa niezapłacone biletyparkingowe.Dwadzieścia jeden osób, których życie opisane na papierze było równie ekscytującejak szklanka ciepłego mleka.Pośród nich był profesor uniwersytetu, scenarzysta, lekarz itymczasowo bezrobotny.W pierwszym kroku wyeliminowali wszystkich poniżej metra osiemdziesięciu pięciu.Zostało im dwunastu możliwych podejrzanych.Po sprawdzeniu w bazach danych liniilotniczych i kontroli paszportowej skreślili z listy jeszcze pięć nazwisk.- Możemy wyrzucić z tej listy doktora Pedro Ortiza i doktora Michaela Griftona -powiedział Garcia, odkładając słuchawkę.- Mieli dyżury nocne wtedy, kiedy zamordowanoojca Fabiana.- Jason Lovell był na biwaku z uczniami w weekend, kiedy zamordowano DebbieHoward - powiedział Hopkins.- Jego też możemy wykreślić z listy.Hunter przecierał zmęczone oczy.Nie spał prawie czterdzieści osiem godzin i nie byłpewien, czy przez te wszystkie telefony i przeszukiwanie baz danych uda mu się złapaćchociaż godzinę snu.Szukali kogoś, kto przez dwadzieścia pięć lat ukrywał wpodświadomości blizny psychiczne.Hunter nie miał wątpliwości, że stało się coś, corozpętało wściekłość zabójcy.To bardzo niedawno.%7łe ostatnia kropla przepełniła czarę.Wiedział, że rozmyślanie za biurkiem nad tym, co pchnęło mordercę do zbrodni,raczej nie przyniesie rezultatów.To mogło być cokolwiek - porzucenie, presja w pracy, utratapracy, kłopoty finansowe, a to wszystko wymaga drobiazgowego śledztwa.- No dobrze - powiedział, masując zesztywniałe barki.- Mamy na liście tylko czterynazwiska.Wiemy, że Jamesa Reeda nie ma, bo wyjechał.Skupmy się na odnalezieniupozostałej trójki.- A jakby tak sprowadzić Mollie, żeby przyjrzała się tym zdjęciom - zasugerowałGarcia.- Może coś wyczuje.Cholera jasna! - Hunter spojrzał na zegarek.Musi do niej zadzwonić.Miał ją dzisiajwieczór przenieść w inne miejsce.- To nie jest taki zły pomysł - zgodził się Hopkins.- Ale to nie w jej stylu - powiedział spokojnie Hunter, patrząc na nich.- Ona nie makontroli nad tym, co widzi.A wyczuwa tylko ból.- A może jednak warto? - nie ustępował Garcia.- Kończą nam się możliwości i czas.- Nie - odparł Hunter.- To siedemnastoletnia dziewczyna, która w życiu przeszławięcej niż niektórzy przez całe dziesięciolecia.Jest sama i przerażona.Ponadto widzigroteskowe obrazy niewyobrażalnych cierpień.- Hunter skupił teraz wzrok na Garcii.- Byłeś w trzech z pięciu miejsc zbrodni.W Malibu musiałeś wyjść, bo zrobiło ci sięniedobrze.- Naprawdę? - spytał zdziwiony Hopkins.- Nie pytaj - ostrzegł go Garcia.- Jesteśmy policjantami z wydziału zabójstw - ciągnął Hunter.- Zajmujemy sięzbrodniami popełnionymi w szczególnych okolicznościach.Jesteśmy ekspertami,prawdziwymi twardzielami.Powinniśmy być do tego przyzwyczajeni, ale wciąż nam się odtego w żołądku przewraca.A wyobrazcie sobie, że jesteście sami i widzicie takie obrazy -równie realne jak te, które my widzieliśmy na własne oczy - wyobrazcie sobie, co to możezrobić kruchej nastolatce.Nigdy w życiu jej tu nie sprowadzę, żeby oglądała te zdjęcia, i niepoproszę, żeby świadomie spróbowała wywołać wizję.Milczenie, które nastąpiło, oznaczało,że rozmówcy dokładnie zrozumieli, co powiedział.Odezwała się jego komórka.Na wyświetlaczu pojawił się numer Mollie.Przerażające.- Witaj, Mollie.- Hunter podszedł do okna.Nawet przez telefon czuł, że coś jest nietak.Oddychała ciężko, jak gdyby biegła.- Co się stało?Mollie wzięła głęboki oddech i Hunter zdał sobie sprawę, że dziewczyna płacze.- Mollie, odezwij się.Co się stało?Garcia i Hopkins zamarli.Jeszcze jeden głęboki oddech.Hunter usłyszał dzwięk klaksonu.- Mollie, jesteś w hotelu?- Nie.- Głos jej drżał.- A gdzie jesteś?- Nie wiem.- Co takiego? Jak to nie wiesz?- Wyszłam.- Wyszłaś z hotelu?- Tak.- Kiedy?- Nie wiem.Jakiś czas temu.- Przeciągała słowa, nie mogła mówić, bo płakała i miałaściśnięte gardło.- Uspokój się, Mollie.Porozmawiaj ze mną.Co się stało? Dlaczego wyszłaś z hotelu?- Zobaczyłam to.- W jej głosie pojawiła się nuta histerii.- Odetchnij głęboko, Mollie.Co zobaczyłaś? - Hunter wstał isięgnął po marynarkę.Cisza.- Mollie, nie rozłączaj się.Co zobaczyłaś?- Zobaczyłam ofiarę.- Ofiarę?- Następną ofiarę zabójcy.Dzisiaj znowu będzie następna ofiara.Hunter poczuł przypływ adrenaliny.- Dobrze, spróbuj się na chwilę uspokoić, Mollie.Skąd wiesz, że to następna ofiara?To mogła być wcześniejsza ofiara.- Wcześniejsza?Hunter przez chwilę się zawahał.- No wiesz, te wizje, które przedtem miałaś.Ludzie, których widziałaś.To nie byłyjedyne ofiary.Przed nimi byli inni, a od tamtego czasu zabił jeszcze raz.- Nie, nie.To nie oni.To następna ofiara.Wiem.- Powiedziała głosem pełnym paniki.Hunter był już przy drzwiach.- Ale skąd ta pewność, Mollie?- Bo to ja.- Głos jej zadrżał.- On poluje na mnie.Rozdział 116- Nie wiem, dokąd się wybierasz, ale jadę z tobą - powiedział Garcia, sięgając pokurtkę, kiedy Hunter przebiegł obok niego i wypadł na korytarz.- Co się dzieje, Robercie?Hunter nie odpowiadał.Nie zatrzymał się i nie odwrócił.Garcii udało się go dopędzić,kiedy zbiegli na parking.- Ty prowadzisz - powiedział Hunter, naciskając guzik szybkiego wybierania naklawiaturze komórki.Od razu usłyszał nagraną wcześniej wiadomość.- Dokąd mam jechać? - spytał Garcia, włączając silnik.- Tak jakbyś jechał do mojego domu.Hotel Mollie jest tylko trzy przecznice ode mnie.- Co się stało?Hunter streścił mu rozmowę z Mollie.- A niech to szlag trafi! Kiedy miała tę wizję?- Nie wiem.Powtórzyłem ci, co mówiła.Słowo w słowo.- I po prostu się rozłączyła?Skinął głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]