[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obmyśliłam to tak porządnie, że sama w dolegliwość uwierzyłam i o małonie zaczęłam kuleć.Za biurkiem siedział jakiś taki dobroduszny, sympatyczny, okrągły, ale nie tłustyfacet, w którym po krótkiej chwili i metodą dedukcji odgadłam nadkomisarza Bieżana.Ania o nim słyszała i wiedziała, że prowadzi tę sprawę. Czy pani zna niejakiego Franciszka Leżoła? spytał dość sucho, pomilczawszychwilę po odpracowaniu moich personaliów.Przez tę krótką chwilę zdążyło mi się zrobić zimno i gorąco, spadła bowiem namnie granitowa pewność, że pytanie zabrzmi: Gdzie pani była w piątek o siedemna-stej? Co, na litość boską, miałabym mu odpowiedzieć.?! %7łe nie pamiętam, to pewne,ale jak długo mogłabym nie pamiętać, szczególnie że w ów piątek o siedemnastej na-tknęłam się na zwłoki, da się coś takiego w ogóle zapomnieć.?!! A nie zdecydowałamsię jeszcze na sposób załatwienia sprawy, zamiast rozważać temat zasadniczy, zajmo-431wałam się kolanem, szlag mu na monogram, w rezultacie teraz co, miałabym odmówićzeznań.?Zaoszczędził mi głupiej odmowy, pytając o Frania. Ze słyszenia odparłam z ulgą. Nie przypominam sobie, żebym go kiedy-kolwiek w życiu widziała. Co pani o nim słyszała? %7łe jest pośrednikiem w handlu bursztynami.Mam na myśli pośrednikiem pomię-dzy tymi, co łowią, a tymi, co obrabiają. Od kogo pani o nim słyszała? Od mnóstwa ludzi.Mam panu ich wszystkich wymienić? Owszem, bardzo proszę.Wymieniłam posłusznie, zaczynając od Waldemara, poprzez pana Rzeczyckiegoz Gdańska i Szczątka z Warszawy, zawahałam się przy Henryczku, niepewna, czyśmyo Franiu rozmawiali, dołożyłam Orzesznika i Kocia, z którym miałam to uzgodnione.Potem zaczęłam rzetelnie myśleć, przypominając sobie, gdzie jeszcze i przy kim ten432Franio się plątał.Nie, chyba już nikt więcej nie wchodził w rachubę.Sama się zdziwi-łam, że ich tak mało. Czy ktoś z nich mówił o nim zle? Powiedzmy: wrogo? Od tego się zaczyna, że nikt nie mówił dobrze. Tylko jak? Półgębkiem. Co konkretnie? Nie umiem panu powtórzyć.Wychodziło mi, że to taki trochę krętacz.Operatyw-ny. A kiedy pani o nim pierwszy raz usłyszała? Przy jakiej okazji?.a ja wam mówię, że Franio w tym..Takie słowa padły na drodze przed ba-rakiem, z którego zniknęli tamci dwoje, zagrzmiały mi teraz w uszach i w pamięci.Nieczas było, żeby je wyjawić. W sklepie powiedziałam. Pamiętam to doskonale, bo Amerykanka z muchąjest nie do zapomnienia. Jaka Amerykanka z muchą?433 O Boże.Powiem.Niech pan też ma rozrywkę.Opowiedziałam o amerykańskiej kretynce.Po czym ciągnęłam dalej: I w tym sklepie na Długim Targu rozmawiałam o bursztynach i na zapleczu ktośzawołał: Ty się, Franiu, nie wygłupiaj! Pózniej się dowiedziałam, że to taki Franiodostawca, i to był właśnie ten Leżoł. I kiedy to było? Mniej więcej osiemnaście lat temu.Na ten historyczny komunikat kapitan zamilkł na chwilę, przyglądając mi się w za-dumie.Po czym podjął: Wszystkie osoby, które pani tu wymieniła, mają coś wspólnego z bursztynem.Skąd pani zna tylu bursztyniarzy? Gdybym miała panu odpowiedzieć porządnie, nie skończylibyśmy do jutra.Tojest także i moje maniactwo.Dawno temu znalazłam trochę bursztynu i uparłam sięwłasnoręcznie zrobić z tego naszyjnik.Oszlifowany.Przeżyłam istną gehennę, latającpo fachowcach i wyrywając im pazurami z gardła wiedzę na ten temat, wyrzucali mnie434za drzwi, nie miałam narzędzi, nawet nie wiedziałam, jak wyglądają, czepiałam sięwszystkich i tym okropnym sposobem nawiązywałam znajomości.Zaczęłam się rozpędzać ostro i z zapałem, zauważył to i przezornie zastopował tenstartujący gejzer. Zna pani niejakiego Higimoto Yasuko?Zaskoczył mnie kompletnie. Co proszę.? wyrwało mi się grzecznie. Higimoto Yasuko. Nie wiem.Udało mi się wzajemnie zaskoczyć go tak, że nawet nie próbował ukryć zdumienia. Jak to, pani nie wie? To Japończyk.Nie wie pani, czy nie zna pani Japończyka? Otóż to! przyświadczyłam z triumfem. Przyznam się panu, że bywam w ka-synie.Jako człowiek porządny, pewnie pan nie wie, że tam bywa więcej Japończykówniż naszych.Skąd mam wiedzieć, czy ten.jak mu tam.Higimoto Yasuko nie grywana automacie obok mnie i na mój widok robi przyjemny wyraz twarzy? Ale osobiście go pani nie zna?435 %7ładnego z nich nie znam.Jednakże z kilkoma rozmawiałam.Mówiłam gratula-tion , kiedy mi pokazywali piątkę albo pokera na ekranie.Kapitan ścierpiał to jakoś.Doznałam wrażenia, że temat zaczyna wymykać mu sięz rąk. Zna pani Rummuna Lalu? Też brzmi jakoś egzotycznie stwierdziłam, nastawiona już na Hindusa.Kojarzy mi się z Thackerayem, był tam taki Rummun Cośtam.U nas pierwsze słyszę.Kapitan znów pomilczał sobie chwilę, zapewne odzyskując równowagę i rozważa-jąc, z kim właściwie ma do czynienia, z przerazliwą idiotką czy zakamieniałą przestęp-czynią.Odszpuntował drugą beczkę. Słyszała pani coś o bursztynowej bryle ze złotą muchą? Niech mnie pan nie rozśmiesza powiedziałam wzgardliwie. Kto nie sły-szał? Słyszy się o niej od lat, połowa bursztyniarzy trzęsie się ze zdenerwowania, żebynie wyszła z kraju i podobno do tej pory cudem jakimś nie wyszła.Osobiście błogo-sławię chciwość posiadaczy, bo też nie chcę, żeby wyszła, a chyba ocalała tylko dziękiniej.436 Widziała ją pani? Z daleka i przez sekundę.Ale. Gdzie i kiedy?Teraz ja sobie pomilczałam przez chwilę. Na plaży w Piaskach, w momencie, kiedy wyszła z morza.Potem już nie.Aleznam takich, co ją oglądali porządnie i z bliska.Podobno niesamowity widok. A czy mówią pani coś słowa rybka i chmurka? Ma pan na myśli faunę i zjawiska atmosferyczne? spytałam uprzejmie. Czymoże raczej powinnam to skojarzyć z bursztynem? Bo, ogólnie biorąc, takie rzeczy, jakrybka i chmurka, są znane czteroletnim dzieciom. Z bursztynem odparł cierpliwie. Jeśli pani coś wie.Mimo iż głupio pytał, postanowiłam mu odpowiedzieć. Tak, wiem.Wnioskując z całej sytuacji i okoliczności towarzyszących, po-szły z tego samego złoża co złota mucha i zostały wydobyte równocześnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]