[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzyła je.- Mamo - rzuciła Peggy.- Gęś można oskubać na różne sposoby - oznajmiła mama.Peggy zobaczyła, o czym myśli.Skoro nie mogą zostawić dziecka u Berrych, mogą je zatrzymać w zajeździe i wytłumaczyć, że opiekują się nim, gdyż Berry'owie są tacy biedni.Jeśli rodzina Berrych potwierdzi, nikt się nie zdziwi, że półbiały chłopczyk pojawił się tak nagle.I nikt nie pomyśli, że to bękart Horacego - przecież jego żona nie wzięłaby go do domu.- Zdajesz sobie sprawę, o co chcesz ich prosić? - spytała Peggy.- Wszyscy pomyślą, że ktoś inny zaorał pole pana Berry'ego.Mama była tak zaskoczona, że Peggy niemal się roześmiała.- Nie sądziłam, że Czarni dbają o takie rzeczy.Peggy pokręciła głową.- Mamo, Berry'owie to chyba najlepsi chrześcijanie w Hatrack River.Muszą być tacy, żeby wybaczyć Białym to, jak traktują ich i ich dzieci.Mama zamknęła drzwi i oparła się o nie.- A jak ludzie traktują ich dzieci?To było ważne pytanie i przyszło mamie do głowy w ostatniej chwili.Co innego popatrzeć na to wychudzone, niespokojne czarne dziecko i powiedzieć: "Zaopiekuję się nim i uratuję mu życie", a co innego wyobrazić sobie, jak ma lat pięć, siedem, dziesięć, siedemnaście.młodego chłopca żyjącego w tym samym domu.- Myślę, że tym nie musisz się martwić - orzekła Peggy.- Raczej tym, jak ty sama chcesz go traktować.Czy wychowasz go na sługę, nisko urodzonego chłopca w twoim pięknym domu? Jeśli tak, ta dziewczyna umiera na darmo.Równie dobrze mogła pozwolić, żeby go sprzedali na południe.- Nigdy nie chciałam niewolnika - oświadczyła mama.- I nie mów mi, że chciałam.- To jak? Będziesz go traktować jak własnego, staniesz za nim przeciwko wszystkim, jak byś zrobiła, gdybyś sama kiedyś urodziła syna?Peggy przyglądała się, co myśli mama, i nagle zobaczyła, jak w płomieniu jej serca otwierają się całkiem nowe ścieżki.Syn.Tym właśnie będzie półbiały chłopiec.A jeśli ludzie będą krzywo na niego patrzeć, bo nie jest całkiem biały, to będą mieli do czynienia z Margaret Guester.O tak.I to będzie dla nich straszny dzień.Jeśli uda im się przeżyć to, co ich czeka, nie zlękną się już nawet piekła.Mama nie odczuwała takiej posępnej determinacji przez wszystkie lata, kiedy Peggy zaglądała do jej serca.Nadeszła jedna z tych chwil, kiedy cała czyjaś przyszłość zmienia się w oczach.Dawniej wszystkie ścieżki mamy były prawie takie same.Nie czekały jej wybory, które by mogły odmienić życie.Ale teraz konająca dziewczyna stała się przyczyną przeobrażenia.Otworzyły się setki nowych ścieżek, a na wszystkich był ten chłopiec-dziecko - potrzebował jej tak, jak nigdy nie potrzebowała córka.Napadnięty przez obcych, okrutnie potraktowany przez chłopców z miasteczka, raz po raz przychodził do niej, szukając pociechy, nauki, obrony.czego Peggy nigdy nie robiła.Dlatego cię rozczarowałam, mamo.Prawda? Bo za dużo wiedziałam zbyt wcześnie.Chciałaś, żebym przychodziła do ciebie zmieszana, z pytaniami.Ale ja nigdy nie miałam pytań, mamo, bo wiedziałam już od dzieciństwa.Wiedziałam, co to znaczy być kobietą - z twoich własnych wspomnień.Znałam małżeńską miłość i niczego nie musiałaś mi tłumaczyć.Nigdy nie przepłakałam nocy na twoim ramieniu z tego powodu, że nie chciał na mnie spojrzeć jakiś chłopak, za którym tęskniłam.Nigdy nie tęskniłam za żadnym chłopcem z okolicy.Nie zrobiłam nic, co sobie wymarzyłaś dla swojej córeczki, bo miałam talent żagwi: wiedziałam wszystko i nie potrzebowałam niczego, co chciałaś mi dać.Ale temu półczarnemu chłopcu będziesz potrzebna niezależnie od tego, jaki ma dar.Na wszystkich ścieżkach widzę, że jeśli weźmiesz go do siebie, jeśli go wychowasz, bardziej będzie dla ciebie synem, niż ja byłam córką, choć mam połowę twojej krwi.- Córko - odezwała się mama.- Jeżeli wyjdę przez te drzwi, czy obróci się to na dobre dla chłopca? I dla nas?- Prosisz, żebym widziała dla ciebie, mamo?- Tak, mała Peggy.Nigdy o to nie prosiłam, nigdy dla siebie.- Więc ci powiem.- Peggy nie musiała nawet daleko spoglądać wzdłuż ścieżek życia mamy, by zobaczyć, ile radości da jej chłopiec.- Jeśli weźmiesz go do siebie i będziesz traktować jak syna, nigdy tego nie pożałujesz.- A co z tatą? Będzie dla niego dobry?- Czy nie znasz własnego męża? - spytała Peggy.Mama postąpiła o krok w jej stronę.Zaciskała pięści, choć przecież nigdy nie uderzyła Peggy.- Nie bądź bezczelna - powiedziała.- Mówię tak, jak zawsze mówię, kiedy widzę - odparła Peggy.- Poprosiłaś mnie jako żagiew.I mówię do ciebie jak żagiew.- W takim razie mów, co masz do powiedzenia.- To proste.Jeśli nie wiesz, jak twój mąż potraktuje tego chłopca, to wcale go nie znasz.- Może i nie znam - mruknęła mama.- Może wcale nie znam.A może znam i chcę, żebyś mi powiedziała, czy mam rację.- Masz rację.Będzie dla niego dobry
[ Pobierz całość w formacie PDF ]