[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Identyfikowałem się z Nancy nie jako człowiekiem, lecz ofiarą ludzi.Wprawdzie nie miała wtyczki na potylicy, ale skutek był ten sam.Ojciec mógł z nią robić, co chciał, a dla niej pozostawał tylko jeden ratunek: błagać o przebaczenie, że tak bardzo go nienawidzi.Kiedy tacę przekazano dalej, zeskoczyłem na ławkę i poklepałem Nancy po ramieniu.Zerwała się tak gwałtownie, że głową omal nie przebiła baloniastego dachu kościoła.Potem, gdy zobaczyła, że to tylko nieszkodliwa małpa, wyciągnęła rękę i dotknęła mojej dłoni, oblewając się rumieńcem zakłopotania.W żaden sposób nie umiałem wyrazić, jak bardzo mi przykro, że ją przestraszyłem i że jest takim samym niewolnikiem jak ja.Zrobiłem tylko smutną minę i jeszcze raz poklepałem Nancy.Chyba częściowo mnie zrozumiała, bo znowu się przygarbiła, pozwalając mi usiąść na ramieniu i iskać jej włosy.Spostrzegł to jej ojciec.Zaczął dawać żonie znaki, żeby mnie przegoniła.Nie chciałem sprawiać dziewczynie dodatkowych kłopotów, więc pierzchnąłem i pajacując jak klaun, wróciłem do Carol Jeanne w momencie, gdy się kończyła zbiórka obietnic.Kiedy przeskakiwałem ławkę, na której siedział Red, zauważyłem dziwną rzecz: nie położył swojej kartki na tacy, tylko ukradkiem ją zmiął i wsunął do kieszeni spodni.Postanowiłem mu ją wykraść, jeżeli zdołam przechytrzyć Pink.Ciekawiło mnie, co takiego napisał, że nie chciał tego oddać.Kazanie, jak zwykle, było długie i nikomu niepotrzebne.Kazania na "Arce" przypominały mi terapię grupową, którą prowadzi niekompetentny zwolennik teorii psychologicznej, wymyślonej przez krowy.Dotrwałem do końca dzięki temu, że myślałem o dzieciach ludzkich i rodzinach.Marek, Diana i Nancy mieli życie pogmatwane przez rodziców i to brzemię będzie im ciążyło aż do śmierci.W porównaniu z tym życie Emmy i Lidii wydawało się normalne i ustabilizowane.Można uważać Reda za osła, ale trzeba przyznać, że dbał o dziewczynki, nie bił ich i nie wykorzystywał seksualnie.Wprawdzie to nic nadzwyczajnego, ale zawsze się liczy, no nie? Carol Jeanne nie należała do małżonek łatwych w pożyciu, lecz Red się z nią nie rozwiódł, a ona z nim została, chociaż nie dorównywał jej intelektem i miał matkę z piekła rodem.Emmy i Lidia były nieznośne, jednak z tego wyrosną - rodzice dali im przyzwoite podstawy.Nawet zaborcza, samolubna Mamuśka przyczyniała się do tego, aby dziewczynki czuły się kochane i bezpieczne - nie rozumiały, że robi to tylko w tym celu, by podtrzymać wysokie mniemanie o sobie, rządzić ludźmi i wyrobić Carol Jeanne opinię złej matki.W sumie cała rodzina, w porównaniu z innymi, wyglądała na zupełnie normalną i zdrową.No tak, ale przecież gdyby Red miał skłonność do pedofilii i torturowania dzieci, nie zdołałby tego ukryć przed Pink, która chodziła za nim krok w krok.Carol Jeanne także starała się nie okazywać córkom i mężowi zniecierpliwienia czy gniewu, bo ja zawsze siedziałem na jej ramieniu.Z oczywistych powodów nigdy nie widziałem, jak oni się zachowują bez swoich świadków.Kto wie, czy inne rodziny nie byłyby zdrowsze, gdyby każda z nich miała udoskonalone zwierzę, takiego niewolnika, który by stale obserwował jej członków, rejestrując wszystkie słowa i uczynki.Wtedy sobie przypomniałem, że w czasie pracy Carol Jeanne regularnie się mnie pozbywała, zlecając zadania, których wykonanie trwało ułamek sekundy, a ja udawałem, że znacznie dłużej.Czułem do niej żal, że odsuwa mnie od siebie, ale byłem również jej wdzięczny, bo to mi pozwalało studiować zawartość pamięci komputera i pracować nad własnymi planami.Dotychczas nigdy nie przyszło mi do głowy, że być może ona nie chciała, aby jej świadek widział, co robiła.W pewnym sensie to mi pochlebiało.Carol Jeanne wiedziała, że niczego nie ujawnię bez jej zgody.W takim razie, jeśli coś przede mną ukrywa, to znaczy, że liczy się z moim zdaniem.Podczas kazania, w którym pastor mówił o miłości bliźniego i przebaczaniu, w pewnej chwili stwierdziłem, że kocham bliźnich i wybaczam im wady, co odnosiło się również do Carol Jeanne, Reda, ich straszliwie nieznośnych córek, a nawet, choć z trudem piszę te słowa, do Mamuśki.Nie bez racji Marks nazwał religię opium dla ludzi.Byłem wtedy pod silnym działaniem tego narkotyku.Wreszcie msza się kończyła.Chcąc uniknąć tłumu mayflowerczyków, pośpiesznie ruszyliśmy do domu.Chociaż większość rodziny została z tyłu, by się przywitać z adoratorami Reda, Carol Jeanne wielkimi krokami parła naprzód, jakby uciekając przed protestancką zarazą, którą dotąd musiała znosić.Ja z ramienia mojej pani obserwowałem resztę rodziny, idącą za nami.Red, rzecz jasna, zatrzymał się na skwerze, wyjął coś z prawej kieszeni spodni, po czym wrzucił to do kosza.W niedziele śmieci nie wywożono, miałem więc resztę dnia na wydobycie obietnicy, którą Red chciał złożyć Bogu, ale się wycofał.Może i przepełniało mnie miłosierdzie, ale dalej pozostawałem szczwanym szpiegiem.Nie da się walczyć z własną naturą.Obiad spożywano w milczeniu, przerywanym tylko paplaniną dziewczynek.Carol Jeanne ugotowała spaghetti z klopsikami - po kościele często serwowała to danie twierdząc, że łatwo je przyrządzić.Mamuśka kręciła nosem na takie plebejskie jedzenie.Włoska kuchnia nie licowała z jej pozycją.Sądzę, że to był główny powód, dla którego Carol Jeanne podawała włoskie potrawy.Mamuśka jednak nie zdradzała ochoty do gotowania posiłków dla rodziny, a przed laty Red zareagował bardzo stanowczym sprzeciwem na jej aluzje o zatrudnieniu "kogoś do gotowania", więc nawet ona zrozumiała, że już więcej nie należy poruszać tej sprawy.Teraz nałożyła sobie na talerz górę makaronu i ostentacyjnie się krzywiąc, natychmiast zjadła sporą porcję.Kończyliśmy jeść, gdy ktoś zapukał do drzwi.Mamuśka się zerwała, by ukryć dowody naszego katolickiego menu: schowała talerze i wytarła twarze dziewczynek, umorusane sosem do spaghetti.Carol Jeanne poszła otworzyć.Po chwili w drzwiach stanęła Penelopa z przylepionym uśmiechem, a za nią Dolores ze śmiertelnie poważną miną.- To tylko my - oznajmiła Penelopa radosnym tonem.- Jesteście tu już prawie dwa miesiące, a my mamy obowiązek składania wizyt co drugi miesiąc.- Musimy - dodała Dolores.- Naturalnie.Właśnie to powiedziałam.Carol Jeanne zmarszczyła brwi.- Penelopo, przecież od czasu, gdyśmy się wprowadzili do tego domu, odwiedzała nas pani dziesiątki razy.- Ale nie z Dolores.Tamte to były przyjacielskie wizyty burmistrza.Więc ta ma być wroga? Zresztą nie miałem żadnych wątpliwości.- Chodzi o to, że ona i ja jesteśmy towarzyszkami waszej rodziny - wyjaśniła Dolores
[ Pobierz całość w formacie PDF ]