[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyznała pomyłkę i zaryczała śmiechem.- He, he, he! Patrzcie tylko.- Angouleme! - Geralt przywołał ją do porządku.- Nie stój! Dalej!Przed nimi otworzyły się drzwi, za nimi zamajaczyły sylwetki.Milva bez namysłu napięła łuk i posłałastrzałę.Ktoś wrzasnął.Drzwi zamknięto, Geralt słyszał, jak huknął rygiel.- Dalej, dalej! - krzyknął.- Nie stać!- Wiedzminie - powiedział Regis.- Bez sensu jest takie bieganie.Pójdę.Polecę na rekonesans.- Leć.Wampir zwinął się, jakby go wiatr zdmuchnął.Geralt nie miał czasu się dziwić.Znowu napatoczyli się na ludzi, tym razem zbrojnych.Cahir i Angouleme z wrzaskiem skoczyli ku nim, aludzie rzucili się do ucieczki, głównie, jak się zdawało, za sprawą Cahira i jego imponującego hełmu zeskrzydłami.Wpadli na krużganek, na otaczającą wewnętrzny westybul galerię.Od wiodącego w głąb zamku portykudzieliło ich może ze dwadzieścia kroków, gdy po przeciwniej stronie krużganka pojawiły się postacie.Zagrzmiały echem krzyki.I zaświszczały strzały.- Kryj się! - krzyknął wiedzmin.Strzały leciały prawdziwym gradem.Furczały lotki, groty krzesały iskry z posadzki, obtłukiwały sztukaterięze ścian, zasypując ich drobnym pyłem.- Padnij! Za balustradę!Padli, kryjąc się, jak kto mógł, za spiralnymi słupkami rzezbionymi w listki.Ale całkiem na sucho im nieuszło.Wiedzmin usłyszał, jak Angouleme wrzasnęła, zobaczył, jak chwyta się za ramię, za momentalnie154przesiąkający krwią rękaw.- Angouleme!- Nic! Przeszło przez miękkie! - odkrzyknęła dziewczyna lekko tylko drżącym głosem, potwierdzając to, cowiedział.Gdyby grot rozkawałkował kość, Angouleme zemdlałaby od szoku.Aucznicy z galerii strzelali bez przerwy, wołali, przyzywając posiłki.Kilku odbiegło w bok, by razićprzygwożdżonych z ostrzejszego kąta.Geralt zaklął, ocenił odległość dzielącą ich od arkady.Nie wyglądałoto najlepiej.Ale zostać tu, gdzie byli, oznaczało śmierć.- Skaczemy! - krzyknął.- Uwaga! Cahir, pomóż Angouleme!- Rozwalą nas!- Skaczemy! Musimy!- Nie! - krzyknęła Milva, wstając z łukiem w garści.Wyprostowała się, stanęła w strzeleckiej pozie, istny posąg, marmurowa amazonka z łukiem.Strzelcy nagalerii wrzasnęli.Milva spuściła głowę.Jeden z łuczników poleciał w tył, łomotnął plecami o ścianę, na ścianie wykwitł krwawy rozbryzgprzywodzący na myśl wielką ośmiornicę.Z galerii rozbrzmiał krzyk, ryk gniewu, złości i zgrozy.- Na Wielkie Słońce.- jęknął Cahir.Geralt ścisnął mu ramię.- Skaczemy! Pomóż Angouleme!Strzelcy z galerii skierowali cały ostrzał na Milvę.Auczniczka nie drgnęła nawet, choć dookoła niej kurzyłosię od tynku, leciały odpryski marmuru i drzazgi z roztrzaskujących się brzechw.Spokojnie spuściła cięciwę.Znowu wrzask, drugi strzelec runął jak szmaciana kukła, obryzgując kompanów krwią i mózgiem.- Teraz! - krzyknął Geralt, widząc, jak strażnicy pierzchają z galerii, jak padają na posadzkę, kryjąc się przedniechybnymi grotami.Strzelało jeszcze tylko trzech najodważniejszych.Grot łomotnął w filar, zasypując Milvę pudrem tynku.Auczniczka dmuchnęła w opadające na twarz włosy,napięła łuk.- Milva! - Geralt, Angouleme i Cahir dopadli arkady.- Zostaw! Uciekaj!- Jeszcze raziczek - powiedziała łuczniczka z lotką strzały w kąciku ust.Szczęknęła cięciwa.Jeden z tych trzech odważnych zawył, przechylił się przez balustradę i runął w dół, napłyty dziedzińca.Pozostałych na ten widok natychmiast opuściła odwaga.Padli na posadzkę i wtulili się wnią.Ci, którzy nadbiegli, nie kwapili się wyjść na galerię i wystawić Milvie na strzał.Z jednym wyjątkiem.Milva oceniła go od razu.Niewysoki, szczupły, śniady.Z wytartym do połysku ochraniaczem na lewymprzedramieniu, z łuczniczą rękawicą na prawej dłoni.Widziała, jak podrzuca kształtny kompozytowy łuk zwyprofilowanym, rzezbionym majdanem, jak płynnie go napina.Widziała, jak napięta na pełny naciągcięciwa przekreśla jego śniadą twarz, widziała, jak czerwonopióra lotka dotyka jego policzka.Widziała, żemierzy dobrze.Podrzuciła łuk, napięła go płynnie, już w czasie napinania celując.Cięciwa dotknęła twarzy, piórko lotki kącika ust.* * *- Mocno, mocno, Maryjko.Aż do buzki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]