[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stałem się kimś innym.ROZDZIAŁ 17JOISANWalcząc z sennymi majakami i strachem przebudziłam się w szarym świetle poranka.We śnie przebywałam w głębo­kich ciemnościach, w których ukrywało się niewyobrażalne zło.Nawet wspomnienie o nim spowodowało, że zadrżałam.Widmo lady Tephany mogło być nieszkodliwe, ale podczas ucieczki pojawiło się coś o wiele groźniejszego.Byłam zdziwiona, że Ciemne Moce nie potrafiły nas jednak pochłonąć, nie rozumiałam, w jaki sposób udało się nam odeprzeć ich atak.Ponownie skoncentrowałam się na kuli i.Podniosłam głowę i rozejrzałam się.Leżałam na drodze wsparta o tobołek z bagażem.Nie czułam zapachu Thas.Wolno odwróciłam się.Byłam bardzo słaba i najmniejszy ruch przychodził z ogromną trudnością.Zniknęły górujące nad drogą ściany wąwozu.Musieliśmy je pokonać, nie pamiętałam jednak niczego.Przede mną wznosiła się skalna ściana, jej szczyt ginął w chmurach.Droga biegła prosto do pierwszego wzniesienia, a potem.Została przecięta wpół, jak gdyby jakaś Moc przeniosła tutaj górę i ustawiła nieprzebytą barierę.Widoczne były jedynie skały - spękane i poplamione - noszące znamię silnego ataku.Przed tym wszystkim, tyłem do mnie, stał Kerovan.Opuścił ręce, a dłonie zacisnął w pięści.Ciało miał naprężone, najwyraźniej był ogarnięty potrzebą działania.Z trudem podniosłam się i podeszłam do niego.Czułam się osłabiona jak po bardzo długiej chorobie.Kiedy się jednak poruszyłam, poczułam przypływ energii.Ke­rovan nawet mnie nie zauważył, dla niego istniała teraz tylko ta góra.Spojrzałam z bliska na jego twarz.Rysy miał wy­krzywione w ogromnym wysiłku koncentracji.Nagle wy­ciągnął miecz, zrobił krok do przodu i spróbował wsunąć ostrze w wąską szparę przecinającą powierzchnię skały.Kiedy się bliżej przyjrzałam temu miejscu, stwierdziłam, że musiało się tutaj kiedyś znajdować wejście.Teraz było zamknięte, a kamień osmalony przez ogień i w niektórych miejscach nawet stopiony.Co mogłoby stopić skałę?Bezskutecznie usiłował powiększyć szparę.Miecz za­brzęczał ostrzegawczo i przez chwilę myślałam, że złamie się wpół.Kerovan ze złością odrzucił go na drogę, sam podszedł bliżej i położył dłonie na skalnej ścianie.Pochylił głowę i uderzył.Uniosłam obie dłonie i wtedy poczułam.Gryf.po­chwyciłam go szybko.chronił mnie.Czy to Kerovan wysyłał tak ogromne fale Mocy?Kerovan stanął wyprostowany.Poczułam otaczającą go aurę Siły, nie mogłam się poruszyć.Przez chwilę wydawało mi się, że całe jego ciało jest otoczone delikatną poświatą.Kula z Gryfem zapłonęła.Mój pan próbował korzystać z siły woli.podobnie jak ja wcześniej próbował wezwać wszelkie istniejące w nim siły.Emanująca z niego Moc unieruchomiła mnie, nie mogłam nawet wykrztusić z siebie słowa.Ciało Kerovana powoli stawało się przezroczyste, roz­pływało się stając się tylko samą przepływającą przez niego Mocą.Był to widok tak przerażający, że mogłam jedynie stać i patrzeć na ową tytaniczną walkę, gdyż była to walka sił człowieka i odwiecznego tworu przyrody.Kerovan był już tylko cieniem mężczyzny.Strach, jaki w tej chwili poczułam, sprawił, że także sięgnęłam do ukrytych we mnie sił.Jeżeli Kerovan zniknie, znowu będę musiała go szukać.nie może mnie pozostawić! Po przebu­dzeniu myślałam, że jestem całkowicie wyczerpana.Teraz okazało się, że zostały jeszcze pewne rezerwy.Miałam tylko kulę.Podniosłam ją do góry i ustawiłam na wysokości ramion Kerovana.Jeżeli musiał przebić się przez tę skałę, pragnęłam pomóc mu w tym ze wszy­stkich sił.Tym razem zapłonął sam Gryf! Zobaczyłam, jak jego mała postać zaczyna się poruszać.To nie była tylko wyobraźnia.Kula rozpadła się.przez palce przesypały się drobne kawałki szkła.Odwieczny więzień nareszcie znalazł się na wolności! Gryf zaczął raptownie rosnąć.Przez chwilę czułam jego ciężar.Potem w powietrzu zaszumiały skrzydła.Gryf zakrzyczał z triumfem i uniesieniem.Moje serce uderzyło w odpowiedzi.Wzniósł się w górę ciesząc się ze swobody.Przez chwilę zataczał koła nad naszymi głowami, przez cały czas rósł.najpierw dorównywał wielkością górskiemu orłu, w końcu stał się tak ogromny, że cień jego skrzydeł przesłonił słońce.Czerwone oczy błyszczały ogniem.Otworzył zakrzywiony dziób i ponownie krzyknął.Zatoczył jeszcze jedno koło i poleciał prosto w kierunku bariery, z którą nadal bez­skutecznie walczył Kerovan.Wstrzymałam oddech.Ogromna istota uderzyła w ścianę niby błyskawica.Głazy otoczyła chmura pyłu.Do otwar­tego teraz wnętrza wleciał Gryf.Kerovan stracił równowagę i runął do środka.Odzyskałam zdolność poruszania.Wiedziałam, że muszę iść za nimi.Tak bardzo bałam się, że stracę ich z oczu.Znalazłam się w nieznanym miejscu, było bardzo ciemno i zimno.Wokół ani śladu życia.Brakowało mi tchu, ale mimo to szłam dalej.To była inna rzeczywistość - jedynie w ten sposób mogłam określić to, co mnie otaczało.Do końca życia będę przekonana, że znalazłam się w świecie, gdzie działały zupełnie inne prawa i zasady.Mogłam tam zginąć bez najmniejszego śladu, gdyż podążając za Kerovanem wesz­łam całkowicie nie przygotowana.Nie, nie byłam tutaj sama.Zobaczyłam, jak z ziemi podnosi się Kerovan.Upadł, kiedy bariera zamieniła się w nicość.Przed nami w mgielnej chmurze znikał ogromny Gryf.Kerovan stanął, jego twarz była pozbawiona wyrazu.Trwał zaklęty w czarnoksięskim śnie.Nie potrafiłam go dosięgnąć.Nawet gdybym głośno krzyczała, gdybym za­częła go bić - nie byłby w stanie mnie zauważyć.Rozej­rzałam się wokół.Domyśliłam się, że to, co widzi, nie jest mu całkowicie obce.Szybko zaczął iść za Gryfem.Pobieg­łam za nim nie chcąc pozostać w tyle.Od czasu do czasu (bałam się stracić z oczu Kerovana) rozglądałam się.Było jasno, chociaż nie zauważyłam oświetlenia.Szliśmy długą, otoczoną kolumnami nawą.Powierzchnie owych kolumn były pokryte znakami runicz­nymi w dawno zapomnianym języku.jeżeli w ogóle był on znany w moim świecie.Nad głową wisiała chmura mgiel­na - wirująca niczym prawdziwe obłoki - a przed nami błyszczał świetlisty punkt będący celem Kerovana.Zaczął iść coraz szybciej, w końcu pobiegł.Z trudem łapiąc oddech spróbowałam dotrzymać mu kroku.Byłam jednak zbyt słaba.Poczułam ostry ból w klatce piersiowej i zwolniłam.Tak bardzo bałam się, że jeśli Kerovan znajdzie się poza zasięgiem mego wzroku, stracę go na zawsze.Wiedziałam jednak, że nie jestem w stanie złamać otaczającego go czaru.Biegliśmy dalej i dalej.światło nabierało intensywności.Widziałam coraz więcej znaków runicznych, ze sposobu, w jaki były wyryte, wywnioskowałam, że musiały być ogromnie ważne.Kraina Odłogów była miejscem pełnym dobrych i złych czarów.Kryły się tutaj różne moce - nie potrafiłam jednak w tej chwili wyczuć żadnej.Czy istniała jeszcze trzecia droga? Nie Światłość i nie Ciemność, ale coś, co rządziło się własnymi prawami.Ponad stukotem naszych kroków niósł się dziwny śpiew­ny głos.Głębokie tony były podobne do uderzeń w bębny, pieśń wznosiła się zwycięsko i opadała.Światło błyszczało coraz jaśniej.Czy był to efekt owego śpiewu? W samym sercu światłości zobaczyłam podium, na którym spoczywała długa przezroczysta skrzynia.U jej szczytu, wspierając o nią pazury, siedział Gryf.Tylne nogi mocno wsparł o płaszczyznę podium [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl