[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dowcipniś - mruknęła.ROZDZIAŁ XXXVIIStali teraz ramię w ramię z Rubensteinem.- Ruszajmy do krzyży - zakomenderował Rourke.- I zdejmij z nich tylu tych biedaków, ilu się da.- Uwolniłem już sześciu - Rubenstein przekrzykiwał huk wystrzałów - ale z tego tylko dwóch jest w jako takiej formie.Można dać jednemu z nich strzelbę, którą zdobyłem.John lustrował pole bitwy, na którym szalały w dalszym ciągu całe tuziny dzikusów, próbujących atakować gołymi rękami, nożami i włóczniami, a także strzelających od czasu do czasu.- Uwolnimy ich i będziemy wspólnie nieśli tych, którzy nie pójdą o własnych siłach.Przebijemy się do plaży.Ruszył naprzód, zmieniając magazynek.- Nie ma już amunicji - jęknął Rubenstein.- Biegiem do najbliższego krzyża! - krzyknął Rourke, nie przerywając ognia.Człowiek na krzyżu wydawał się półżywy; krew płynęła z przegubów rąk, ale nie miał przebitych dłoni.Poraniono go straszliwie.Paul z nożem w zębach wspiął się na poprzeczną belkę krzyża i odwiązał jedną rękę skazańca.Rourke zajął się sznurem, którym przywiązano gołe nogi do słupa.- Doktorze, niech Bóg błogosławi was obu - wiszący mężczyzna wyszeptał z trudem.Rourke popatrzył na cierpiącą twarz i cała ta niesamowita sytuacja wydała mu się znajoma.Podtrzymywał za nogi opuszczanego w dół człowieka.Jego ciało pokrywały krwawe smugi na plecach, klatce piersiowej i ramionach.- Czy dasz radę utrzymać broń? - zapytał John, wstydząc się obcesowości tego pytania.- Myślę, że tak - wymamrotał żołnierz.- Dobra.Ruszył pędem w stronę rannego dzikusa, który miał broń.Strzelił do niego w biegu, widząc, że próbuje unieść pistolet.Wyrwał CAR-15 z nieruchomych rąk.Obszukał trupa i nie zawiódł się.Wracał do Rubensteina z trzema pełnymi magazynkami.Dwóch desperatów zdecydowanie zagrodziło mu drogę.Jednego położyły dwa pociski z CAR, ale drugi zaatakował gołymi rękami.Rourke cofnął się o krok dla nabrania rozmachu i uderzył napastnika kolbą pistoletu w twarz.Długowłosy dzikus padł jak rażony gromem.Przyklęknął przy zabitym napastniku.W powietrzu świszczały kule.Strzelano do niego z dużej odległości.Podniósł karabinek M-16 leżący przy zabitym.Przeszukał jego szmaciano-skórzane ubranie i znalazł dwa trzydziestonabojowe magazynki.Ruszył naprzód.Po paru jardach wypalił z M-16 w powietrze i krzyknął:- Paul!Rubenstein usłyszał go, ale nie przestał strzelać w kierunku trzech postaci szturmujących krzyż.- Nie mam już amunicji do Schmeissera, John! Rourke uklęknął przy uratowanym żołnierzu.- To dla ciebie.- Podał mu karabinek M-16 i trzy złączone ze sobą magazynki.Wstał i włożył Rubensteinowi do kieszeni kurtki naboje do CAR-15.- Wrócimy po ciebie! - krzyknął do żołnierza i pobiegli do następnego miejsca kaźni, odległego o jakieś dwadzieścia pięć jardów.Padli tam błyskawicznie na ziemię, słysząc kanonadę z broni maszynowej, dubeltówki i rewolwerów.Strzelano do nich od strony dalszych krzyży.Rourke skoczył i skrył się za krzyżem.Wycelował dokładnie i pociągnął za spust raz, a potem jeszcze raz.Jeden ze strzelających osunął się powoli na ziemię.- Niech ich piekło pochłonie! - wrzasnął Rubenstein.Zobaczyli, że do wiszącego człowieka strzelał dzikus odziany w jasną skórę.Ciało podskakiwało po każdym strzale, aż w końcu znieruchomiało.Nie licząc nieszczęśnika nad nimi, jeszcze tylko jeden żywy człowiek znajdował się na krzyżu, odległym o około pięćdziesiąt jardów.Krople krwi spadały na dłoń Rourke’a.Skazaniec wiszący nad nim już nie żył.Na jego czole zobaczyli krwawy ślad po uderzeniu pocisku.Rourke stał wyprostowany za słupem.- Nie podnoś się! - krzyknął Paul.Szybko opróżnił magazynek CAR-15, strzelając do grupki skupionej wokół następnego krzyża.Wymienił magazynek na nowy, ale i ten po chwili był pusty.Ci, których nie dosięgły pociski, rozbiegli się na wszystkie strony.Dwóch z nich popędziło tam, gdzie wisiał ostatni żywy człowiek.- Naprzód, Paul! - Rourke w biegu wyciągnął Detonics’a.Strzelano teraz ze wszystkich stron.Być może dzicy otrzymali wsparcie pobratymców, którzy nadciągali z okolicznych lasów.John uświadomił sobie, że przeciwników jest znacznie więcej, niż na początku walki.Być może niektórzy wyruszyli z dalszych obozów i dopiero teraz dotarli na miejsce kaźni “niewiernych”.Pod krzyżem wymienił magazynek Detonics’a.W CAR-15 nie miał już ani jednego naboju.Wyciągnął drugiego Detonisc’a i strzelał obydwoma.Paul wspiął się już na krzyż.- Wyzionął ducha! - krzyknął z góry.Doktor spoglądał przez chwilę na zamęczonego żołnierza, a potem, jak na strzelnicy sportowej, mierzył długo i trafił w samo serce człowieka, który nadbiegał.- Paul! Skacz i zabieraj ludzi, których uwolniłeś, jeśli jeszcze żyją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]