[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miałem jeszcze dwa problemy do rozwiązania przed wyhodowaniem małpy dla siebie.Pierwsze zadanie było dość łatwe - należało dokonać zmiany w spisie embrionów, tak aby wykazywał, że w czasie podróży zniszczeniu uległ o jeden więcej niż w rzeczywistości.Nie mogłem, oczywiście, zmienić aktualnych danych ot tak po prostu.Musiałem się włamać do archiwum bezpieczeństwa, co wymagało napisania małego programu, który by pozwolił wprowadzić poprawki, aby dane w spisie i archiwum się zgadzały.Nic trudnego.Trudniejsza okazała się sprawa z nowym programem obsługi sieci, który miał być uruchomiony przed tygodniem, a nie mogłem liczyć na większe opóźnienia.Jeśli zacznie działać, poważnie ograniczy mi dostęp do systemu.Stary program, dzięki temu, czego się dowiedziałem, tropiąc nadawcę animacji Marka, pozwalał mi dość łatwo zaglądać do wszystkiego.Nie chcąc, by mnie wykryto, musiałbym zdobyć taką samą władzę nad nowym oprogramowaniem, jaką miałem nad starym.Jednakże wydawało się mało prawdopodobne, by w nowym systemie operacyjnym sieci nieostrożny programista zostawił jakąś dogodną furtkę.Te czasy już dawno minęły.W pewnej chwili przyszło mi do głowy, że może niczego nie muszę ukrywać.Kto wie, czy nie wystarczyłoby powiedzieć Carol Jeanne, że przezwyciężyłem zaprogramowany odruch i chciałbym sobie pociupciać (właściwie dlaczego ludzie używają tego określenia?), a następnie ją poprosić, by raczyła rozmrozić dla mnie jakąś ponętną kapucynkę.Naturalnie, Carol Jeanne, ta lojalna przyjaciółka, niezmiernie szanująca moje prawo do prywatnego życia, od razu by poszła do tajniaków i oznajmiła, że wysiadło oprogramowanie jej świadka i że najdroższego Lovelocka należałoby unicestwić."Opiekacz się zepsuł, więc potrzebny mi nowy.Nie ma więcej opiekaczy? Oj, niedobrze, ale jakoś sobie poradzę.Ten już jest niebezpieczny.Zostawię wam go na części".Nie, dziękuję.Zachowam wszystko w tajemnicy.Musiałem wykorzystać każdą wolną chwilę, by zbadać nowe oprogramowanie i wymyślić własny system sterowania, który dałby się zainstalować w sposób uniemożliwiający jego wykrycie przez administratorów sieci.Jednakże oficjalnie świadkowie nie mają wolnego czasu.Moim obowiązkiem było stałe towarzyszenie Carol Jeanne, kiedy nie spała, ponieważ ludzie uważają, że to, co myśli i robi sławny człowiek, odgrywa wielką rolę, jest bowiem przedmiotem podziwu i spekulacji szerokich mas, które bardzo się tym interesują.Na szczęście Carol Jeanne świetnie zdawała sobie sprawę, że całe pokolenia będą z czcią podchodzić do wszelkich informacji z jej biografii, tak skrzętnie przeze mnie zbieranych, i czuła się nieswojo na myśl o młodzieży akademickiej, pilnie studiującej jej łazienkowe nawyki, prokreacyjne starania czy pozamałżeńskie flirty.Podobnie jak w każdym systemie niewolniczym, czasami pani nie chce, by koło niej kręcił się sługa, który w takich chwilach może udawać, że korzysta z "wolności".Dzięki temu miałem czas dla siebie.Nawet mnóstwo czasu.Drobny eksperyment z robieniem dziecka nie zmienił faktu, że Red nie przestał być maminsynkiem, ale wiadomość od Stefa odniosła skutek - Carol Jeanne nikogo o nic nie oskarżyła, niemniej unikała Liz.Jednakże Neeraj wciąż istniał, jak zwykle szarmancki, i dalej szczerze cenił Carol Jeanne jako naukowca, administratora i kobietę.Chyba jeszcze ze sobą nie sypiali, jednak z upodobaniem prowadzili długie rozmowy od serca i przedłużali sobie godziny pracy, a ja i kakadu coraz częściej okazywaliśmy się zbędnymi świadkami takich "nudnych i rutynowych sesji roboczych", kiedy mogliśmy wykonywać "ważniejsze" zlecenia, archiwizując dane i zajmując się badaniami.Czas przeznaczony na badania spędzałem w tym rejonie sieci, gdzie projektowano nowe oprogramowanie, a tam nie było łatwo się włamać.Może operatorzy systemu nie wiedzieli o furtce, znanej Markowi i mnie, ale z całą pewnością zdawali sobie sprawę, że stary program jest dziurawy, więc nad nowym pracowali poza siecią.W czasie projektowania wszystkie komputery, używane do tego celu, odłączono od pozostałych.Przez jeden dzień byłem w rozpaczy.Ludzie jednak nie są doskonali, prawda? Nawet się tym szczycą.Często powtarzają: "Jestem tylko człowiekiem", zwłaszcza gdy coś spieprzą i pragną, by im tego gratulowano.Znalazłem więc sposób.Programiści przeważnie zabierali robotę do domu, korzystając z maleńkich dyskietek.Za każdym razem, kiedy kończyli pracę, bardzo skrupulatnie wszystko kasowali przed ponownym włączeniem komputera do starej sieci.Jednakże w ich domowych komputerach - połączonych z nią - łatwo dało się zainstalować program, który potajemnie kopiował wszystko, co kasowali.Pod koniec projektowania wielu z nich usuwało błędy, musieli więc instalować poszczególne części ukończonego programu, by je przetestować, a przetestowano wszystkie jego elementy.W ciągu trzech dni, zbierając kawałek po kawałku, zmontowałem bibliotekę zawierającą, według mojej orientacji, cały nowy system operacyjny sieci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]