[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A teraz chodźcie mi pomóc.Bez zastanowienia ruszyła do kuchni, ale potem zmieniła zdanie.- Wejdziemy na piętro i weźmiemy ubrania, w razie, gdybyśmy nie wrócili do domu.Michael, zabierz jeansy, kalesony, koszulki, skarpetki i dodatkowe dwie pary butów, schowaj wszystko do plecaka.Potem pomóż Annie.Nie zapomnij o swetrach.- Ale na dworze nie jest zimno - protestował chłopiec.Matka pochyliła się nad nim i położyła na jego ramionach swoje dłonie.- Michael, jesteś bardzo mądry i bardzo dorosły.Czasami jednak, musisz robić to, co ja ci każę.Teraz też.Pospiesz się i nie zapomnij pomóc Annie.Weszła na górę przed dziećmi i zajrzała do ich pokojów, sprawdzając, czy były tam bezpieczne.Podobnie jak parter, piętro domu wyglądało, jakby szalał tu wcześniej huragan.Krzyknęła do dzieci: - Uważajcie na szkło.Annie, nie odstępuj Michaela.- Poszła do końca korytarza i skręciła do pokoju, który dzieliła z mężem podczas jego obecności w domu.Otworzyła szufladę jego kredensu i znalazła w niej pistolet, jedyną broń poza strzelbą, jaką zmuszona była trzymać w domu.Przyjrzała się mu i odczytała wybity na boku napis: “Colt Mk IV/Seria 70” i pod spodem “Kaliber 8.07 milimetra”.Trzymając pistolet w dłoni, żałowała, że nie słuchała dokładniej, kiedy mąż opowiadał jej o nim parę miesięcy wcześniej.- To jest model wojskowy, kaliber 8.07 milimetra - mówił wtedy - zwykły pistolet, ale cholernie dobry.- Taki sam, jak ten, który nosisz przy sobie.- Aha - odparł Rourke.- Tyle, że większy.Pamiętam o swoich kłopotach ze ślizgami w automatach, dlatego zostawiam jeden nabój w komorze.Po strzale odciągnij iglicę i zabezpiecz pistolet.Proste?Wtedy Sarah chciała jak najszybciej zakończyć ten pokaz.Teraz obracała broń w dłoni, oglądając czarną, gumowaną rękojeść z blaszanymi wizerunkami końskich głów po obu stronach.Czuła chłód metalu.W tej samej szufladzie znalazła dwa dodatkowe magazynki.Wzięła je i jeszcze pudełko amunicji, potem zapakowała całość do płóciennej torby.Następnie, podeszła do swojej szafki i wyciągnęła z niej bieliznę, podkoszulki i dwa swetry.Z drugiej szafy zabrała dwie pary jeansów, identycznych jak te, które miała na sobie.Do płóciennej torby włożyła również dwie pary butów, a z szafy męża tyle par ciepłych skarpet, ile mogła zmieścić.Ze ściany zdjęła zdjęcie ślubne, wyrwała je z ramy, złożyła na czworo i schowała do wewnętrznej kieszeni torby.Z łazienki, spod zlewu wyciągnęła starą torbę pocztową i uzupełniła zapasy mydłem, tamponami, pastą do zębów, bandażami i środkami dezynfekującymi.Michael czekał gotowy w korytarzu.Sprawdziła jego bagaż i wysłała z powrotem po swetry i papier toaletowy, którego miał zabrać tyle, ile tylko mógł upchać w plecaku.Sarah pośpiesznie pomogła Annie spakować jej rzeczy.Sprowadziła dzieci na parter, gdzie wciąż stały butelki z wodą.Zaniosła wszystkie torby do kuchni.John nalegał zawsze, żeby trzymała zapasy mrożonej żywności z pobliskiego sklepu dla alpinistów.Znalazła torbę z zasobami w spiżarni i dołożyła do niej jeszcze puszki zupy i fasoli, a także otwieracz do konserw.- Teraz - powiedziała - wypijcie mleko z lodówki, ile tylko zdołacie.Wezmę dla was witaminy i koce.Zostawiła dzieci i wbiegła po schodach na górę.Najpierw do łazienki, gdzie z apteczki wyjęła witaminy, potem do pokoju gościnnego, skąd zabrała koce.Żałowała, że nie pozwoliła mężowi kupić śpiworów, w które już dawno chciał zaopatrzyć całą rodzinę.Zbiegłszy na parter, zatrzymała się i złapała oddech.- Dzieci, chodźcie - krzyknęła, zmierzając do kuchni.- Schowam mleko do lodówki – powiedział Michael.- Nie trzeba, kochanie - rzekła Sarah.– I tak nie ma prądu.Ruszyli z kuchni.Michael dźwigał więcej, niźli wydawał się być w stanie.Ann ciągnęła za sobą płócienną torbę.Ich matka trzymała resztę bagaży.Sarah przypomniała sobie o jeszcze jednej rzeczy.Z górnej szuflady kuchennego kredensu wydobyła bardzo ostry nóż Henkelsa, owinęła go w ściereczkę i wsunęła w torbę, którą z trudem przesuwała po podłodze.Kiedy byli przy końcu korytarza, stanęła i otworzyła drzwi pokoju dziecinnego.- Poczekajcie chwilkę.Podeszła do kominka i zdjęła z niego zdjęcia dzieci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]