[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No tak, ale co było tym szlachetnym, najwyższym celem?Heinrich Reuss wyszeptał jej to przez szparę pomiędzy kamiennymi blokami.Tiril była tak zaszokowana, że tego dnia nie mogła już niczego więcej słuchać.Ale teraz rozumiała lepiej owo desperackie dążenie kardynała i jego ludzi do od-nalezienia brakujących elementów układanki.I rozumiała, jaką przewagę zdobyłaona sama i jej rodzina, nic w ogóle nie wiedząc o celu Zakonu.Tiril wiedziała teraz także, iż bracia zakonni zbierają się dwa razy do rokuw swoim głównym zamku.Natomiast Heinrich Reuss nie słyszał o Deobrigulai nikt w Zakonie nie wiedział, czym jest kamień z Ordogno.154Tego zresztą grupa Tiril także nie wiedziała, więc w tej sprawie niczym się nieróżnili.Pewnego dnia Reuss zapytał ją: Skąd wy bierzecie tę siłę? Wszyscy się nad tym zastanawiali.Kardynałi brat Lorenzo byli wściekli.Nie rozumieli niczego.Tiril zachowywała przez cały czas wielką ostrożność tym, co mówi.Nie prze-kazywała mu więcej informacji, niż to było konieczne.Bo jeśli nawet Heinrichvon Reuss rozstał się ze swoimi braćmi zakonnymi i chyba raczej nie wyjdziez tego więzienia, to mimo wszystko pozostał członkiem zgromadzenia, a jego tę-sknota za Zwiętym Słońcem nadal była wielka.Teraz potrafiła ową tęsknotę zrozumieć. Pan przecież wie, że mój mąż jest czarnoksiężnikiem.Przez cały czas mówiła o Mórim tak, jakby żył. Tak, oczywiście, wiem, ale czarnoksiężnik, co to znaczy? Kardynał też jest.I to bardzo potężnym czarnoksiężnikiem, mimo to wy zawsze byliście górą, jeślitak można powiedzieć.To musiało być coś więcej! Owszem, rzeczywiście potwierdziła Tiril spokojnie. Ale nie sądzę,by pan to zrozumiał, gdybym to teraz wyjaśniła.Zostawmy to!Wyciągnęła rękę tak, jakby chciała pogłaskać psa, i natychmiast poczuła poddłonią kudłatą sierść Zwierzęcia.Dotykała jej z czułością.Ponieważ Tiril nigdy nie słyszała o niebieskim szafirze, o tej kuli, którą zna-lazł Dolg, to nigdy też nie przyszło jej do głowy, żeby wspomnieć o dwóch ka-mieniach, występujących w legendzie o morzu, które nie istnieje.O czerwonymi niebieskim kamieniu.Reuss też o nich nie wspominał, bo chyba w ogóle nigdyo niczym takim nie słyszał.Opowiedziała natomiast Reussowi o swoich dzieciach, zwłaszcza o wyjątko-wym Dolgu, który odziedziczył nadzwyczajne zdolności ojca.Dwoje młodszychdzieci jest całkowicie normalnych, trochę może bardziej ruchliwych i bardziejciekawych życia, niż dzieci zazwyczaj bywają.Opowiadała o tym, jak dorośliczłonkowie rodziny starali się wpoić im dyscyplinę, uprzejmość i współczucie dlaludzi.Ale akurat do dyscypliny to w jej rodzinie nie przywiązuje się szczególnejuwagi.Zarówno Taran, jak i Villemann są dziećmi silnymi, pełnymi wyrozumia-łości, świadomymi odpowiedzialności, jaka na nich spoczywa. Oj, oj mruczał Heinrich. Mnie to w domu nie wolno było się ruszać.Byłem surowo karany, gdy odważyłem się otworzyć usta w obecności dorosłych. Ach, naprawdę bardzo dużo dzieci cierpi z tego powodu wzdychała Tiril,nie wiedząc, że właśnie w tym czasie jej najbliżsi poznali i uratowali dwa takiebiedactwa. Moja mama, księżna Theresa, strasznie rozpieszcza nasze dzieci,bo sama miała niezbyt wesołe dzieciństwo. Otóż to.My, urodzeni w wielkich zamkach, na ogół jesteśmy trzymanikrótko i zazwyczaj oddawani niańkom i opiekunkom.Rodziców widujemy rzad-155ko. Ja wychowywałam się w innych warunkach powiedziała Tiril spokojnie. Ale ja też wiem, jak można cierpieć, kiedy rodzice niczego nie rozumieją.Mojasiostra, Carla.nie, nie chcę o tym mówić, nawet po tylu latach sprawia mi toból.Heinrich Reuss chciał się dowiedzieć czegoś więcej o śpiących wielkich mi-strzach i Tiril opowiadała wiele razy to, co sama wiedziała.Nie było tego wiele,bo przecież widziała kamienne tablice tylko raz, na skale koło zamku Graben.I stanowiło to z pewnością jedno z jej najgorszych wspomnień.Tiril z kolei pytała Reussa, co oznaczają litery IMVR, IMUR lub EMUR, aleon nigdy o niczym takim nawet nie słyszał.No więc raz jeszcze ona i jej przyjaciele wiedzieli więcej.To oni przecieżznali tajemnice Habsburgów, to oni otrzymywali pomoc od towarzyszy Móriegoi mogli wędrować w czasie, dzięki czemu dotarli na przykład do Tiersteingramistniejącego wiele wieków temu, to oni mieli do niego klucz i odwiedzili to miej-sce również we współczesności, to oni rozwiązali zagadkę naszyjnika z szafirów,oni odnalezli zamek Graben i kamienne tablice.Ale na co to się zdało? Teraz, kiedy nie istniał nikt, komu mogłaby opowie-dzieć o tym niepojętym, o tym cudownym, co czeka kogoś, kto znajdzie ZwięteSłońce?Ciężkie kroki na schodach i hałasy za drzwiami.Podniecone głosy.Nikt nie wszedł do niej, nikt też nie przyszedł do Heinricha Reussa.Ale Ti-ril słyszała nawoływania swoich strażników, kiedy biegli gdzieś przez piwnicznekorytarze.Krzyczeli jeden do drugiego: Co się dzieje? Pan Lorenzo przybył do miasteczka.Jutro ma przyjść na zamek.Ach, tak, pomyślała Tiril.Zatem czas oczekiwania dobiegł końca.Ale czy to oznacza poprawę?Trudno w to uwierzyć.Rozdział 21Człowiek kardynała nie musiał jechać długo.Kardynał von Graben znajdowałsię niedaleko Feldkirch, chociaż mieszkał w Szwajcarii.Bo Feldkirch leży bliskogranicy zarówno z Lichtensteinem, jak i ze Szwajcarią. A zatem księżna Theresa nie dała za wygraną rzekł wielki mistrz ZakonuZwiętego Słońca, kiedy podwładny złożył już raport
[ Pobierz całość w formacie PDF ]