[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Folko, czując niespodziewaną słabość, zachwiał się.Podniecenie i zaciekłość zniknęły, ustąpiły miejsca zmęczeniu i poczuciu pustki.Pod mithrilowym pancerzem czuł ból w miejscach, w które trafiły ciosy wrogów.Zakręciło mu się w głowie, nasilił się ból ramienia, Folko odsunął się i usiadł.Krasnoludy jeszcze nie odstępowały jeńca.Nie chciał rozmawiać o planach Wodza i twierdził, że ich nie zna.Hobbit patrzył w jego pełne bólu oczy i był przekonany, że więzień nie kłamie.- Co to znaczy „słodko jest mu służyć”? - zadał pytanie, które go szczególnie nurtowało.- Słodko jest służyć, i to wszystko - wychrypiał jeniec.- Zrozum, tego nie da się opisać.Najważniejsze, że czuje się, iż on zna drogę.- Dokąd?! - niemal krzyknął Folko.- Do wspaniałego życia, do sławy, do szczęścia - odpowiedział jakby nieco niepewnie człowiek.- Rozmawiasz z nim i wiesz, jesteś pewien, że on widzi cel.A jaki jest cel? Na razie nie jest nam dane to wiedzieć.Wiem tylko, do czego dążymy my, wolni ludzie wschodu; chcemy sami się rządzić, a nie podporządkowywać się żadnym władcom zachodu.I nie chcemy oglądać się na czarowników elfów, którzy, jak powiadają, nawet teraz mącą wodę w Śródziemiu, pragną podporządkować sobie wszystkich! Wódz chce walczyć z nimi, chce utworzyć nowe królestwa, w których ludzie zajmą należne im miejsce.- Czyż królestwo Łuczników nie rządzi się samo, własnymi prawami i umowami? - zapytał hobbit.- Czy Gondor wtrąca się do waszych spraw? Czy narzuca wam jakieś prawa? Czy nakłada nadmierne daniny? I w końcu, czy potęga Zjednoczonego Królestwa nie powstrzymuje zuchwałych Easterlingów?Jeniec nie odpowiedział.Wykrzywił się, szarpnął nagle i zajęczał.Walcząc z bólem głowy i fruwającymi przed oczami purpurowymi strzępami, hobbit wstał z ławki i obejrzał rannego.Na opatrunku pojawiły się świeże czerwone plamy, trzeba było ponownie zatrzymywać krwawienie.Odeszli od nieprzytomnego więźnia.- Co robimy? - rzucił Torin, wpatrując się w wąską strzelnicę.- Siedzimy tu? Ruszamy w step? Idziemy do Dale? Czy do najbliższego posterunku, gdzie są strażnice Królestwa?- Nie możemy tu siedzieć - powiedział Malec - bo ten przeklęty Olmer już wie, że wybiliśmy jego ludzi na posterunku.Co on zrobi? Jak sądzisz? Po co mu świadkowie, i to jeszcze tacy, których na pewno pamięta z drogi nad Sirannoną? Oto co zrobi, powiem wam: wyśle tu oddział, około pięćdziesięciu żołnierzy, i wykurzy nas stąd w mig! Nie, Torinie, nie dlatego nie wzięli mnie do hirdu, że jestem głupi, tylko z powodu ręki! - Potrząsnął okaleczoną dłonią.- I choć na dworze i zimno, i wiatr, ale wolę to, niż trafić tu jak szczur między żarna!- Malec ma rację - poparł przyjaciela hobbit.- Olmer nie będzie zwlekać z ripostą, tkwimy mu teraz kością w gardle.Trzeba uciekać.- Dobra, przypuśćmy, że masz rację - zgodził się Torin.-Ale jak go wyśledzimy? Nie podoba mi się pomysł, żeby iść na inny posterunek.Słyszałeś, co on gadał? Wielu w Dale to sojusznicy Olmera! Czy nie będzie miał swoich ludzi na innym posterunku?- Nie ma sensu iść do Dale - ciągnął hobbit.- Nie wiadomo, czy w ogóle się tam pojawi.- Według mnie - podchwycił Malec - lepiej zostać tu.Ale nie w wieży, trzeba znaleźć jakieś przytulne miejsce i czekać.Jeśli nie całe wojsko, to oddział na pewno przyślą.Nie będziemy atakowali, lecz zaczniemy ich śledzić.Sami doprowadzą nas do niego.- To się uda tylko w przypadku, jeśli Olmer hojnie potraktuje nas swoim wojskiem - prychnął Torin.- A wyobraź sobie, że nikogo nie przyśle, w nocy minie łańcuch posterunków i szybkim marszem, omijając wsie i miasta, ruszy w step, do Jeziornego Królestwa? Na popas, na wypoczynek? Co my możemy? Tu nie zachód.Komu się poskarżymy na niego w Dale? Posłuchają nas tam? A on przecież zna te okolice jak swoje pięć palców.Może zdecyduje, że wcale nie jesteśmy dlań niebezpieczni, i w ogóle nie zwróci na nas uwagi?- Zwróci - odezwał się z niewzruszoną pewnością hobbit.Rój myśli przemknął mu przez głowę.Nagle pojawiły się jakieś złocisto-srebrne dachy wieży, różowe wieczorne niebo między nimi, i Folkowi wydało się, że jakby spoza horyzontu na jasny nieboskłon wypełza wrogi cień; zwarty, białawy niczym pleśń.Usłyszał ochrypłe odgłosy, chrzęst śniegu pod kopytami powłóczących ze zmęczenia koni.Gdzieś obok, zupełnie blisko, za skalnymi ścianami szło wojsko, to, którego oczekiwali.Palce hobbita same sięgnęły do pochwy, w której znajdował się drogocenny prezent.Zaledwie poczuł w dłoni znajome ciepło rękojeści, jego wewnętrzny wzrok wyostrzył się, wyraźnie jak na jawie zobaczył posępne rzędy zamotanych w futra jeźdźców, grzęznące w głębokim śniegu konie, a na równinie, leżącej między wzgórzami, przez którą szło wojsko, i skrajem Gór Szarych, gdzie widniała wieża strażnicza, przywidziały mu się dwie zmierzające na północny zachód postacie jeźdźców.Spróbował wrócić swoim drugim wzrokiem do pozostawionego na chwilę wojska Olmera i aż krzyknął z bólu, jakby w oko wpadł mu jakiś ostry paproch.Czarny, niemal niewidoczny kłębuszek siał niewidzialne, ale mocno zaostrzone i głęboko raniące igły.Hobbitowi wydało się, że coś przemknęło po nim.Nie, nie uważne spojrzenie, wyszukujące wroga, jakie kiedyś poczuł na sobie Frodo.To był bezmyślny wzrok noworodka.Ta ludzka istota już przyszła na świat i Folko zrozumiał, że ściągnął na siebie jej uwagę.Hobbit wzdrygnął się i powrócił do zadymionej sali wieży strażniczej.- Jeśli nawet Olmer przyśle tu kogoś, nastąpi to nie wcześniej niż pojutrze - mówił w tym czasie Torin.- Jeśli mamy działać po twojemu, Mały, powinniśmy już stąd wychodzić i szukać dla siebie schronienia gdzieś wśród skał.Tak, a co zrobimy z nim? - wskazał oczami na jeńca.- Weźmiemy ze sobą - wzruszył ramionami Malec.- Przecież go nie zarżniemy.***Po długich poszukiwaniach udało im się natrafić na przytulną małą jaskinię wysoko nad północną równiną, skąd roztaczał się widok na północny zachód, północ i wschód.Jak daleko sięgali spojrzeniem, we wszystkie strony ciągnęła się posępna zaśnieżona równina, gdzieniegdzie pokreślona niewysokimi grzędami wzgórz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]