[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ryczy w tubę: – Zaraz wyjeżdżam! – iśpiesznie się ubiera.Ma niedobre przeczucia, jest prawie pewien, że wywiadowcaodkrył znów jakąś masakrę.Po godzinie wysiada z wozu na dziedzińcu komendy powiato-wej i wbiega do oficera dyżurnego, gdzie czeka na niego Cieślik.– Rajfel? – pyta inspektor.– Rajfel – kiwa głową wywiadowca –.nie, nie, trupa na ra-zie nie ma – porucznik pojmuje przypuszczenia majora.– Co z nim jest?– Znikł! – rozkłada ręce Cieślik.– Siódmego października nieotworzył zakładu i nikt go w Bazanowie odtąd nie widział.– Dzisiaj mamy dziesiątego.– Spogląda na zegarek, dochodzigodzina pierwsza czterdzieści.– Już jednak jedenastego – pro-stuje.– Byłeś tam?– Właśnie stamtąd wróciłem i zadzwoniłem do majora.; Samnie chciałem decydować o otwarciu.warsztatu i mieszkaniawyglądającego na oko zupełnie zwyczajnie.Żadnych śladówgwałtownego działania czy pośpiesznej ucieczki.Ot, zwykłe go-spodarstwo samotnego mężczyzny, brak tylko samochodu, wi-śniowej „Warszawy”.Co robimy?Major prosi, aby oficer dyżurny wezwał technika, później wetrójkę idą do warsztatu Rajfla.Porządny parkan z siatki otacza małe podwórko; trzy muro-wane boksy, pod daszkiem kanał do reperacji wozów.Do bok-sów, pod kątem prostym, przylega schludny, również murowa-ny domek kryty blachą.Mieszkanie składa się z jednego obszernego pokoju i równieprzestronnej kuchni.W kwadratowej sieni-przedpokoju dwojedrzwi, jedne wiodą do pomieszczenia zawalonego częściami sa-mochodowymi, drugie do małego pokoiku, spełniającego rolękantoru.Stoi tu tylko stare biurko, krzesła i drewniana, nie za-mknięta szafa.W niej książki rachunkowe, faktury, pokwitowa-nia, duży terminarz z notatkami.Wszystkie dotyczą napraw,zawierają daty przyjęcia lub zwrócenia pojazdu.W osobnymzeszycie oferty przetargów, dotyczących kupna lub sprzedażysamochodów, kapitalnych remontów.Pokój mieszkalny urządzony jest mniej spartańsko, widać, żewłaściciel dbał o niejaką wygodę.Oficerowie buszują po całym domu, zaglądają niemal w każ-dą szparę.Major z grubsza segreguje znalezione papiery i dokumenty.Rośnie ich pokaźna sterta.Cieślik hałasuje w komórce z rupieciami, technika interesujez kolei kredens.Przysadzisty, masywny bufet z jasnego orze-cha, z kryształową gablotką, z której inspektor wygarnął już le-żące tam papiery.Kredens ma wiele półek, szuflad, przegródek.Technik wybe-beszą ich zawartość i ostukuje mebel, podobnie zresztą postę-pował z innymi sprzętami.Wysuwa teraz spod blatu kredensu ruchomą deskę.Bufet jestmoże niezbyt ładnym meblem, ale wykonanym bardzo solidnie.Deska – pomyślana jako podstawa do krojenia pieczywa – maprostokątną płytę z żyłkowanego marmuru, wpojoną w ramę zorzechowego drewna.Technik pracowicie, aby nie uszkodzić ramy, wydłubuje z niejmarmur.– Majorze! – odrywa inspektora znad papierów.– Niech panspojrzy!W płytkim zagłębieniu, między marmurem a dolną płaszczy-zną blatu, leżą ciasno ułożone tysiączłotowe banknoty.Inspektor, zanim sięgnie do wykazu serii zastrzeżonych ponapadzie na bank, już wie, że te banknoty pochodzą stamtąd;są dziwnie zużyte, spreparowano je prymitywną techniką, abynie wyglądały na zbyt nowe.Są bliźniaczo podobne do tych,które znaleziono u Zakrzewskiego.– Też pięćdziesiąt tysięcy – inspektor odkłada przeliczonepieniądze do teczki i przerywa przeszukiwanie pomieszczeń.Zabezpiecza lokal z milicjantami przysłanymi z komendy po-wiatowej, potem wzywa z Warszawy specjalistów.Tę samą bry-gadę, która dokonała oględzin przy Malwy osiem, w kasynie naBłękitnej i kawalerce Opata.Będą musieli dokładnie zbadaćwszystkie budynki, zerwać podłogi i przekopać piwnice orazdziedziniec.Z komendy powiatowej inspektor łączy się z centralnym wę-złem łączności na Puławskiej.W imieniu szefa służby kryminal-nej, pułkownika Lisa, zarządza natychmiastowe poszukiwaniawiśniowej „Warszawy”, numer rejestracyjny…Mknie po kablach i dociera w najdalsze zakątki kraju rozkazodnalezienia i zatrzymania samochodu, legitymującego się do-kumentami rejestracyjnymi na nazwisko Józefa Rajfla, właści-ciela warsztatu naprawczego w Bazanowie.Jest już po czwartej, gdy z Cieślikiem wracają do Warszawy.Mimo martwej pory w mieście operują wzmocnione patrolesłużby drogowej.Zaraz po ósmej, gdy ziewający i wściekły major wchodzi dogabinetu Lisa, ten odbiera właśnie telefoniczny meldunek dy-żurnego komendy miasta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]