[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo tegowszystkiego jakieÅ› szczególne zrzÄ…dzenie losu dozwoliÅ‚o p.Arturowi dojechać do Cewkowicbez spotkania siÄ™ z organami  bezpieczeÅ„stwa.Wózek zatoczyÅ‚ siÄ™ na podwórze w chwili, gdy.dwie panny Kacprowskie, panna Melaniai panna Róża, wychodziÅ‚y z cieplarni, znajdujÄ…cej siÄ™ opodal dworu, i zdążaÅ‚y ku gankowi.Nawidok swojego anioÅ‚a p.Artur wyskoczyÅ‚ i pobiegÅ‚ ku niemu.Z piersi wydobywaÅ‚ mu siÄ™ napół stÅ‚umiony okrzyk:  Różo! Aniele!Ale anioÅ‚ miaÅ‚ twarz nieruchomÄ… i gdyby nie nosek cokolwiek zarumieniony od zimna,można by byÅ‚o przypuszczać, iż to chodzÄ…ca statua z marmuru.Artur stanÄ…Å‚ jak wryty. Różo!  wyjÄ™knÄ…Å‚ gÅ‚osem czÅ‚owieka konajÄ…cego, bÅ‚agajÄ…cego o kroplÄ™ wody.Róża zmierzyÅ‚a go od stóp do gÅ‚owy spojrzeniem tak chÅ‚odnym i obojÄ™tnym, jak gdyby gopo raz pierwszy w życiu widziaÅ‚a.ByÅ‚by daÅ‚ poÅ‚owÄ™ życia za jednÄ… iskrÄ™ gniewu, oburzenia,nawet pogardy  w jej twarzy.Ale nie  twarz jej byÅ‚a niema.Minęła go spokojnie, jak siÄ™mija sÅ‚up milowy po drodze, i weszÅ‚a do domu.Artur chwiaÅ‚ siÄ™ na nogach; w oczach mu siÄ™ ćmiÅ‚o, uchwyciÅ‚ siÄ™ rÄ™kÄ… za czoÅ‚o, bo zda-waÅ‚o mu siÄ™, że mu gÅ‚owa pÄ™ka.W tej chwili uczuÅ‚, że ktoÅ› go wziÄ…Å‚ za drugÄ… rÄ™kÄ™.SpojrzaÅ‚ byÅ‚a to panna Melania. Biedny pan jesteÅ›, panie Arturze  rzekÅ‚a ze współczuciem tak szczerym, że caÅ‚a jejzwykÅ‚a, afektowana smÄ™tność daÅ‚a siÄ™ zapomnieć w tej chwili. Czy Róża.czy siostra pani czytaÅ‚a mój list?  zapytaÅ‚ nieÅ›miaÅ‚o Artur. CzytaÅ‚a.Panie Arturze! nie bierz nam pan za zÅ‚e.ChciaÅ‚a coÅ› mówić dalej, w sposób uprzejmy i Å‚agodny, ale naraz nie wiedzieć, czy Biżu-czek, czy kto inny zaskomliÅ‚ z ganku: Mélanie! Mélanie!  i zaledwie miaÅ‚a czas pożegnać go peÅ‚nym dobroci wzrokiem i za-woÅ‚ać:  Niech Bóg pana prowadzi!  musiaÅ‚a wracać do matki.Bohater nasz zrozumiaÅ‚, że nie ma co robić dÅ‚użej w Cewkowicach.Z panem Melitonemani z p.Wicentym nie miaÅ‚ ochoty widzieć siÄ™; zresztÄ… lokaj oÅ›wiadczyÅ‚, że obydwu nie ma wdomu.Tenże sam lokaj zniósÅ‚ rzeczy p.Artura z goÅ›cinnego pokoju na ganek, ale gdy siÄ™obejrzeli po podwórzu, wózka cybulowskiego już nie byÅ‚o.ChÅ‚opak nawróciÅ‚ i pojechaÅ‚.PanArtur udaÅ‚ siÄ™ do ekonoma z proÅ›bÄ…, by mu dano konie do najbliższego dworu, ale ekonomobjawiÅ‚, że jaÅ›nie pan nie kazaÅ‚ nikomu dawać koni bez swego rozkazu.Sytuacja byÅ‚a fatalnÄ… niepodobna byÅ‚o zostać na ganku w Cewkowicach, niepodobna wyjechać.P.Artur nie po-zyskaÅ‚ byÅ‚ niczyich sympatyj podczas dÅ‚ugiego swego pobytu u paÅ„stwa Kacprowskich, sÅ‚uż-ba odmawiaÅ‚a mu wszelkiej pomocy.Nie zostaÅ‚o mu nic, jak tylko zawoÅ‚ać przechodzÄ…cegodrogÄ… wieÅ›niaka i ofiarować mu  szóstkÄ™ , ażeby zaniósÅ‚ rzeczy za naszym bohaterem, którysiÄ™ udaÅ‚  na plebaniÄ™.Cucyglerów już od dawna nie byÅ‚o u ksiÄ™dza Ilczyszyna, natomiast byÅ‚ tam podoficer odaustriackiej piechoty, z patrolem.Ale czaj u  dobrodzieja byÅ‚ tak mocny, że pan kapral wie-dzieli zaledwie, jak siÄ™ sami nazywajÄ…, a komenda wiedziaÅ‚a ex officio jeszcze trochÄ™ mniejod pana kaprala.UdaÅ‚o siÄ™ tedy p.Arturowi porozumieć z ksiÄ™dzem proboszczem bez inter-145 wencji obcego mocarstwa, ksiÄ…dz wytÅ‚umaczyÅ‚ kapralowi, że to brat hr.Cybulnickiego z Cy-bulowa, który przyjechaÅ‚ odwidzić p.Kacprowskiego i nie zastaÅ‚ go w domu, i po niejakichmaÅ‚ych trudnoÅ›ciach, zaÅ‚agodzonych dalszym traktamentem przyszÅ‚ych bohaterów spod Sa-dowej400, waleczni ci wojownicy pozwolili p.Arturowi wyjechać bryczkÄ… ks.proboszcza.DokÄ…d? tego on sam nie wiedziaÅ‚.400Pod SadowÄ…  poniosÅ‚y wojska austriackie klÄ™skÄ™ w roku 1866 w wojnie austriacko-pruskiej.146 ROZDZIAA XVIIIW KTÓRYM FILOLOGICZNA WIEDZA P.ARTURA I ROZUM STANU P.KOADUNOWICZA ZNACHODZ NIEJAKIE POLE DO POPISUKsiÄ™dzowa w Cewkowicach, kuzynka, jak wiemy, pani z Mohoryczewskich Kacprow-skiej, byÅ‚a jedynÄ… może w caÅ‚ej wsi osobÄ…, której wyjazd pana Artura sprawiÅ‚ niejakÄ… przy-krość.Nie chodziÅ‚o jej wprawdzie bynajmniej o to, ażeby tego dystyngowanego a nieszczÄ™-Å›liwego mÅ‚odzieÅ„ca zatrzymać na plebanii, ale byÅ‚a niepocieszonÄ…, że odjechaÅ‚ nie posiliwszysiÄ™ niczym, nawet szklankÄ… kawy  a to z powodu, że musiaÅ‚ siÄ™ Å›pieszyć z wyjazdem, pókikomendant patrolu zostawaÅ‚ pod dobroczynnym wpÅ‚ywem czaju.Bohater nasz im dalej je-chaÅ‚, tym bardziej podzielaÅ‚ żal poczciwej ksiÄ™dzowej, od rana bowiem byÅ‚ bez pokarmu, aprzejmujÄ…cy wiatr marcowy ma to do siebie, że obudzÄ… apetyt nawet w takim żoÅ‚Ä…dku, które-go funkcjÄ… jest wytwarzać krew dla najbardziej zÅ‚amanego i zbolaÅ‚ego serca.Nie ma wÄ…tpli-woÅ›ci, że serce pana Artura cierpiaÅ‚o mocno w tej chwili, ale po niejakim czasie staÅ‚o siÄ™ dlaniego samego trudnym do rozwiÄ…zania problematem, co mu bardziej dokucza  czy zdradapanny Róży, czy głód i zimno?ZdradÄ™ mógÅ‚ przynajmniej przypisywać wÅ‚asnej winie.OszukiwaÅ‚ rodzinÄ™ Kacprowskich,udajÄ…c coÅ›, czym nie byÅ‚  z kolei sam siÄ™ oszukaÅ‚ na pannie Róży.SpodziewaÅ‚ siÄ™, że po tylugorÄ…cych zapewnieniach miÅ‚oÅ›ci, po tak dÅ‚ugim trwaniu serdecznych i poufaÅ‚ych stosunków,po wiÄ™cej niż półrocznym pobycie pod jednym dachem  przywiÄ…zanie jej wytrzyma tÄ™ ciężkÄ…próbÄ™ jego rozksiążęcenia.MiaÅ‚ dowód w pannie Melanii, że bÅ‚Ä…d jego nie wszystkim wyda-waÅ‚ siÄ™ tak strasznym i trudnym do przebaczenia.Wszak przybraÅ‚ tytuÅ‚ i nazwisko faÅ‚szywetylko przez próżność, tak jak pan Kacprowski pisaÅ‚ siÄ™ przez próżność  z Kacprowa , podczasgdy byÅ‚ tylko  z Kacpra  Kacprowskim! Ale staÅ‚o siÄ™  odkrycie prawdy pozbawiÅ‚o go ko-chanki, obiadu i noclegu; pan Artur postanowiÅ‚ tedy być mężnym i powetować sobie czymprÄ™dzej wszystkie te straty, a nie myÅ›leć już o Cewkowicach i o pannie Róży.Bohaterskie to postanowienie, co do pierwszej części mianowicie, nie byÅ‚o Å‚atwym dowykonania.Z kochankÄ… byÅ‚oby jeszcze byÅ‚o jako tako, można jÄ… znalezć w najniegoÅ›cinniej-szej okolicy, ale obiad i nocleg to rzeczy nierównie ważniejsze i trudniejsze do dostania.WGalicji w ogóle,Å‚atwiej o wielkiego czÅ‚owieka niż o dobry popas.Jak daleko zajrzeć mógÅ‚okiem p.Artur z trzÄ™sÄ…cej nielitoÅ›ciwie bryczki ks.Ilczyszyna, widziaÅ‚ tylko pagórkowatÄ…przestrzeÅ„ pola, bez drzew, bez mieszkaÅ„ ludzkich, tu i ówdzie pokrytÄ… Å›niegiem; nigdzie okonie mogÅ‚o spocząć na jakim ponÄ™tniejszym, bardziej zapraszajÄ…cym przedmiocie.Pan ArturczuÅ‚ siÄ™ opuszczonym, biednym, zagrożonym.PaÅ‚amar401, który go wiózÅ‚, oglÄ…daÅ‚ siÄ™ cochwila ciekawie na niego.To go niepokoiÅ‚o.%7Å‚aÅ‚owaÅ‚, że nie umie po niemiecku, bo mógÅ‚bybyÅ‚ udawać urzÄ™dnika albo coÅ› podobnego i ujść podejrzenia, że jest powstaÅ„cem.WiedziaÅ‚,że wÅ‚adze austriackie schwytanych emigrantów wydawaÅ‚y w rÄ™ce Moskwy, i obawiaÅ‚ siÄ™, bygo woznica w razie przypadku nie zdradziÅ‚.Kiedy wÅ‚aÅ›nie myÅ›laÅ‚ o tym, jakÄ… rolÄ™ ma odgry-wać wobec woznicy, znalezli siÄ™ przy rozstajnej drodze.PaÅ‚amar obróciÅ‚ siÄ™ znowu i zapytaÅ‚: A kuda pojidemo?402Pan Artur zrozumiaÅ‚ go, choć nie mówiÅ‚ po rusku.PrzyszÅ‚o mu na myÅ›l, że chcÄ…c ucho-dzić za krajowca, musi używać także ruskiego jÄ™zyka w rozmowie z ludem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl