[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy się wystroiły, najstarsza tupnęła w podłogę.Podłoga się rozstąpiła i królewny zeszły pod nią sznureczkiem.Fed Frumos zsunął się z komina i poszedł za nimi.Szli nieznaną okolicą, aż zaszli do jakiegoś ogrodu.Dookoła ogrodu był mosiężny mur i wrota do niego też były mosiężne.Najstarsza królewna tupnęła znowu i wrota się otworzyły.Fet Frumos tak się śpieszył, żeby zdążyć, zanim się za nimi zatrzasną, że nastąpił na kraj sukni najmłodszej królewny, która szła ostatnia.Królewna przestraszyła się i zawołała:— Ojej, siostry, boję się! Ktoś mi nadepnął na suknię.— Przecież nikogo nie ma, popatrz — uspokajała ją najstarsza.— Pewno zaczepiłaś suknią o kolec jakiego krzaka.Królewny szły przez las ze srebrnymi liśćmi, potem przez las ze złotymi liśćmi, potem przez las z brylantowymi liśćmi.Fet Frumos aż oczy mrużył, tak te brylantowe liście się iskrzyły.Za lasami było jezioro, a pośrodku jeziora stał pałac na wyspie.Bił od niego taki blask, jak od samego słońca.Raz się wydawało, że pałac jest aż pod chmurami, to znów, że świeci spod fal, to że płynie po wodzie.Fet Frumos odgadł od razu, że to jest pałac zaczarowany, Na brzegu jeziora czekało na każdą królewnę czółno z wioślarzem.Królewny wskoczyły do czółen i popłynęły jedna za drugą jak łabędzie.Ale łódź najmłodszej nie mogła nadążyć za innymi i wioślarz się dziwił, czemu ta łódź jest taka ciężka, przecież w niej siedzi najmłodsza z królewien.Nie wiedział, że za królewną przyczaił się cichutko Fet Frumos.Starsze królewny dawno już powyskakiwały ze swoich czółen, kiedy najmłodsza podpłynęła do przystani na wyspie.Z pałacu dolatywała czarowna muzyka.Królewny pobiegły prosto na salę balową.Czekało tam na nie jedenastu tancerzy — ci wszyscy, co czuwali pod ich drzwiami i przepadli bez śladu.Jedenaście królewien zaczęło tańczyć z synami królów, wojewodów i rycerzy.Wirowały z nimi i ślizgały się po posadzce, a czasem ktoś przytupnał wesoło.Dla najmłodszej królewny nie starczyło pary, więc tańczyła sama.Ogrodniczek coraz bardziej się dziwił.Sala balowa była taka ogromna, że ledwo widział ścianę naprzeciwko, ściany świeciły od złota i drogich kamieni.Z sufitu zwisały sznury pereł, szmaragdowe liście, girlandy kwiatów z szafirów, rubinów i brylantów.Wszystko to kołysało się nad głowami tancerzy i rzucało kolorowe ognie w świetle pochodni, osadzonych w złotych świecznikach.Zabawa była taka, że tańczyły nawet stoły, nawet ławy okryte kobiercami.Fet Frumos nie wytrzymał w swoim kącie i puścił się także w taniec.Miał ochotę pochwycić za ręce najmłodszą królewnę, ale pomyślał: “jeszcze mnie złapią i zatrzymają tu na zawsze jak tamtych kawalerów".Więc tańczył sam, starając się nikogo nie potrącić, co nie było wcale łatwe.Wtem przez okno zajrzał świt.Muzyka urwała się i tancerze stanęli.Spod podłogi wyjechał stół zastawiony najwyborniejszymi smakołykami.Wszyscy usiedli i zaczęli jeść.Ogrodniczek też był głodny, ale się tylko przyglądał.Wolał być ostrożny.Po uczcie wszyscy ukłonili się sobie pięknie i królewny wyruszyły w powrotną drogę, a Fet Frumos za nimi.Kiedy szli przez srebrny las, zachciało mu się odłamać maleńką gałązkę.Zaledwie to zrobił, dreszcz przeszedł po lesie.Drzewa i krzewy zadzwoniły srebrnymi liśćmi.Królewny się przelękły.A najstarsza zawołała:— To nic, to z pewnością tylko ptaszek z naszego ogrodu przyfrunął za nami i potrąca gałązki.Wrócili wszyscy do pałacu i otwór w podłodze zatrzasnął się za nimi.Na drugi dzień rano Fet Erumos wplótł srebrną gałązkę do wiązanki najmłodszej z królewien.Królewna bardzo się zdziwiła, jak by zobaczyła w biały dzień promyk księżyca.Ale nic o tym nie powiedziała starszym siostrom.Następnej nocy powtórzyło się to samo, tylko w powrotnej drodze ogrodniczek zerwał gałązkę złotą.Wplótł ją do wiązanki i podał najmłodszej królewnie.Wydało się jej, jakby gorący promień słońca dotknął jej serca.Nie wytrzymała z ciekawości i po południu wymknęła się do ogrodu.Zapytała ogrodniczka:— Skąd bierzesz te śliczne srebrne i złote gałązki, które znajduję w wiązankach?— Wiesz o tym dobrze, królewno — odpowiedział ogrodniczek.— Więc poszedłeś za nami? — zawołała.— Aleś się dobrze ukrył! Nie mów o tym nikomu.Weź tę sakiewkę ze złotem, ale nas nie zdradź
[ Pobierz całość w formacie PDF ]