[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zgodził się z tym, że dopóki Marianna nie wy­jedzie z Wiednia, nie ma szans na jej powrót do nor­malnego życia, więc im szybciej nastąpi orzeczenie o rozwodzie, tym lepiej.W zdrowiu Marianny nastąpiła zdecydowana popra­wa.Nadal trwała w apatii, ale była już nieco pogod­niejsza, a niekiedy nawet wesoła.Pani Gruber odwie­dzała ją regularnie, czasem przynosiła ze sobą niemo­wlę.Mariannę wyraźnie cieszył widok dziecka, ale ni­gdy nie pytała o pozostawionego w domu synka, ile­kroć pani Gruber przychodziła sama.Decyzja władz wojskowych zezwalająca Dorfrichterowi na zobaczenie się z żoną wydana została przez kancelarię dowódcy garnizonu wiedeńskiego, barona Versbach von Hadauer, dopiero po dwugodzinnej nara­dzie, na której obecny był kapitan Kunze, generał Wencel i radca Stukart z Dowództwa Żandarmerii.Zanim osiągnięto porozumienie, dowódca skonsultował się telefonicznie z ministrem wojny, von Schönaichem, i otrzymał jego zgodę.Postanowiono, że spotkanie małżeństwa Dorfrichterów odbędzie się w późnych godzinach wieczornych, głównie po to, by uniknąć rozgłosu w prasie.Od czasu złożenia zeznań przez Vaniniego, nikt już nie wątpił, ani w ministerstwie, ani w dowództwie korpusu, w wi­nę Dorfrichtera.Kunze odebrał serdeczne gratulacje zarówno od generała, jak i radcy Stukarta z powodu wzorowego poprowadzenia śledztwa.Marianna Dorfrichter zjawiła się w asyście doktora Johanna Frazera, adwokata z firmy prawniczej dokto­ra Goldschmiedta, oraz pielęgniarki z sanatorium.Pod­jechali w zamkniętym fiakrze do bocznego wejścia są­du wojskowego, skąd porucznik Stoklaska zaprowadził ich po schodach na górę.Pielęgniarka pozostała w przy­ległym pokoju, gdy tymczasem młodego adwokata i Mariannę wprowadzono do kancelarii Kunzego.Na pierwszy rzut oka kapitan nie mógł dopatrzeć się żadnych objawów choroby u Marianny.Była ubrana w swój stary, ciemnopopielaty kostium o spódnicy dłuższej, niż nakazywała moda, pieśniowy kapelusz w kolorze bordo i do tego mufkę z kretów.Włosy mia­ła starannie upięte z wyjątkiem paru rozrzuconych przez wiatr loków.Poruszała się ze spokojną godnością, przywodząc Kunzemu na myśl łabędzia sunącego po jeziorze.Ostatnio, kiedy ją widział, była w bardzo za­awansowanej ciąży i w porównaniu z tamtym okre­sem wydawała się teraz niemal eteryczną istotą.Adwo­kat, nieświadom tego, że Kunze znał już Mariannę od dawna, spiesznie dokonał prezentacji.Z uśmiechem po­dała rękę, mówiąc iż rada jest, że go znów widzi.Po­tem przyjęła ofiarowane jej krzesło i usiadła spokoj­nie przysłuchując się wymuszonej i zdawkowej rozmo­wie między adwokatem i kapitanem, którą prowadzili oczekując na przybycie więźnia.Kunze wydał rozkaz profosowi, by doprowadził po­rucznika Dorfrichtera do drzwi kancelarii i pozwolił mu wejść samemu.Gdy Dorfrichter wkroczył do po­koju, światło z żyrandola odbiło się jaskrawym blas­kiem w nasadzonym na karabin bagnecie strażnika.Kiedy skrzypnęły drzwi, Marianna odwróciła głowę, ale nie dała poznać po sobie, czy dostrzegła bagnet, uśmiechnęła się tylko lekko na widok męża.Dorfrichter zrobił parę kroków do przodu, stanął w postawie na baczność i zasalutował kapitanowi.Robił wrażenie spokojnego, jednakże przygryzł dolną wargę, by ukryć jej drżenie.Odpowiedział na pozdrowienie adwokata szybkim kiwnięciem głowy, nie spuszczając ani na chwilę wzroku z żony.- Dobry wieczór, Marianno - rzekł do niej łagod­nie.Zmarszczyła czoło i skrzyżowała ręce na brzuchu.- Przestań mi się przyglądać! - krzyknęła.- Wy­glądam okropnie! Obiecałeś nie patrzeć na mnie, póki nie urodzę dziecka.Dorfrichter jakby oniemiał.Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, poruszył wargami, ale nie mógł dobyć gło­su.Pokręcił głową jakby niedowierzając własnym uszom i skierował zalęknione i pytające spojrzenie w stronę Kunzego.Kapitan odpowiedział mu kiwnię­ciem głowy, doktor Frazer zaś przerwał ciszę głosem zbyt donośnym, jak na szczupłe pomieszczenie, jakim była kancelaria.- Poruczniku, muszę przestrzec pana, że stwarzanie z pana strony trudności może jedynie przedłużyć spra­wy proceduralne, ale z pewnością nie przeszkodzi mej klientce w odzyskaniu wolności - zaterkotał.Dorfrichter wytrzeszczył na niego oczy.- Milczeć, proszę! - warknął, a ton jego głosu sprawił, że młody adwokat zawrzał z oburzenia.- Szanowny panie.- odezwał się, ale natychmiast zamilkł, kiedy zobaczył wyraz twarzy porucznika.Dorfrichter podszedł do Marianny, wziął ją za rękę i przytulił łagodnie i ostrożnie do siebie.- Już urodziłaś je, Marianno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl