[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mógł ogarnąć myśli.— Myślałem, że z łatwością przechytrzę małego sukinsyna— mamrotał żałośnie.Czasami bezbronny przeciwnik jest najbardziej niebezpieczny — Rancis zacytował stare powiedzenie sprzedawcówmieczy.— Nie chce powiedzieć tego, co chcesz usłyszeć?Nie, to nie tak — odparł Gell.— Chciałem się dowiedzieć, gdzie mieszka, nawet prymitywny karzeł powinien tylezrozumieć.— Zamknął oczy i uszczypnął się w grzbiet nosa,modląc się do wszystkich bogów ciemnego panteonu o zwolnienie potoku myśli.— Nie masz pojęcia, jak trudno złapać w pułapkę kogoś, kto jest tak głupi, że nie zdoła nawet podążać zatwoimi myślami.Oczywiście; nigdy nie miałeś okazji poznać mojego brata— odpowiedział Rancis.Gell beknął bezceremonialnie, a z jego ust wydobył się kwaśny zapach, który sprowokował nieśmiałe spojrzenia stałych bywalców karczmy.Nie zważając na nic, wlał w siebie jeszcze jeden kieliszek alkoholu.Nie masz już dosyć?—Rancis dotknął ramienia przyjaciela.Zostaw mnie w spokoju — wybełkotał Gell, odpychającjego dłoń.— Wiem, kiedy mam dosyć.Rancis wzruszył ramionami.— Opanuj się — ostrzegł.— Wiesz, co pułkownik Athgarrobi z pijakami.To zwróciło uwagę Gella.Nawet po kilku kieliszkach wódki dwarf doskonale pamiętał ostatniego człowieka z obozu Athgara,który pił za dużo.Nazywał się Vimor Crenn i zajmował dużo wyższe stanowisko niż Gell.Athgar osobiście pozbawił Vimora rycerskiego stanu, po czym własną szablą przeciął mu gardło.Gell zamknął butelkę korkiem i odsunął ją jak najdalej.— Tak lepiej — pochwalił Rancis.Z szacunkiem zasygnalizował barowemu, aby zabrał wino i wódkę.— A teraz zastanówmy się, czy możemy coś zrobić z twoim malutkim przyjacielem— powiedział.— Czasami, kiedy nie możesz rozwiązać problemu, trzeba zrobić krok do tyłu i spojrzeć na sprawę z innej strony.Gell przytaknął, milcząc.Świetnie — wymamrotał.— Masz jakąś propozycję?Tak się składa, że mam.Gell podniósł wzrok.Po chwili zorientował się, że jego przyjaciel skończył mówić.Zniecierpliwiony zaczął w myślach liczyć do dziesięciu.No cóż? — domagał się.— Co to takiego?Powiedziałeś, że chcesz wiedzieć, gdzie prymitywny karzeł mieszka, czy nie tak? — zapytał Rancis.Gell wyobrażał sobie, jak zaciska dłonie na gardle Rancisa.— Przestań wreszcie się ze mną zabawiać — burknął —i zdradź ten pieprzony pomysł!Rancis pochylił pobłażliwie głowę.— Dobrze, dobrze — powiedział.— Po prostu pozwól muiść.Kapryśnie mrugające oczy Gella wprowadziły Rancisa w zakłopotanie.— Pozwól.— zaczął.Nagle doznał olśnienia.Niemal spadł z krzesła.To było takie oczywiste.Oczywiście — rzekł, robiąc cwaniacką minę.Po czymRancis szybko dodał:Pozwolić mu odejść!Nie mogę uwierzyć, że to działa — bąknął Typak.Gell szczerzył zęby, uśmiechając się do bydlaka.Nigdy nie zrozumiem głupoty prymitywnych karłów.Wczoraj popełniliśmy błąd.— Podsumowując, był i tak wystarczająco mądry, aby udawać Greka.—Nagle stwierdziłem, że nie musimy go prosić, aby zdradził, gdzie mieszka.Może nas tam po prostu zaprowadzić.Typak smutno potrząsnął głową.— Gdybyś powiedział mi, że istnieją takie stworzenia naświecie, nigdy bym nie uwierzył.Dwaj mężczyźni spojrzeli przed siebie.W dole ulicy, niecałe dwa bloki przed nimi, kłusował radosny Glert.Szli powoli, nie rozglądając się, uważnie śledząc kroki stworzenia o przysadzistych kończynach.Za nimi podążało dwudziestu rycerzy i maszerujący w szeregach brutale.Gali podsłuchał nowin o tym, że dowódca Athgar miał zamiar hojnie go wynagrodzić.A tymczasem dostał pochwałę — Gell barwnie wyobrażał sobie sławę.Zdecydowali się uwolnić Glerta, z którym opuścili koszary, i idąc za nim wzdłuż nadbrzeża, zbliżali się coraz bliżej do kryjówki klanu Murf.Wszystko to było tak zaskakująco proste, że Gell nie mógł powstrzymać śmiechu.— Czy naprawdę nie wie, że za nim idziemy? — zapytałGell.— Pewnie nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji?Nagle Gell przystanął na środku ścieżki.Złapał Typaka za ramię i obaj mężczyźni zatrzymali się.Za nimi reszta.Milcząc, patrzyli w bezruchu, jak prymitywny karzeł bacznie się rozgląda.Przez moment Gell miał przeczucie, że malutki łajdak zgubił się, ale już za chwilę karzeł mruknął coś do siebie, kiwając głową, następnie odwrócił się, spojrzał na oddział uzbrojonych rycerzy i pomachał ręką.— Cześć! — zawołał, uśmiechając się.Typak patrzył z niedowierzaniem.Niektórzy z młodszych rycerzy parskali śmiechem.Nie mając innego pomysłu i czując, że karzeł jest trochę roztargniony, Gell odpowiedział machnięciem dłoni.Wreszcie Glert ruszył, balansując pomiędzy rogami wąskich ulic.Potrząsając głową i uśmiechając się do siebie pod nosem, Gell i jego załoga ruszyli za nim.Sam znak na drzwiach wystarczał, aby rozbawić rycerzy pod komendą Gella.Chociaż dowódca milczał, jego pełne blasku spojrzenie zdradzało taką samą reakcję i tylko osłaniający czaszkę hełm nie pozwalał dojrzeć wygiętych w uśmiechu kącików ust.Uważnie spojrzał w dół i górę alei.Brutale, używając szabel, zajęli się rozgrzebywaniem śmieci.Nic nie wskazywało na to, że czeka na nich kolejna zasadzka.Cieszyło go to i z drugiej strony był gotowy przekroczyć kryjówkę prymitywnych karłów.Stawiał jeden do dwóch, że nie znajdzie tam nikogo innego.Kreatury były tchórzliwe, ale były też znane z niepohamowanego okrucieństwa, jakie okazywały wszędzie, gdzie się pojawiły.To, co miał zamiar z nimi zrobić, przypominało łowienie ryb w sieci.— Wielkiego Murfa zostawcie dla mnie — powiedział doludzi.— Reszta mnie nie obchodzi.Pamiętajcie też, że nieprzyszliśmy tu po to, aby ich mordować.Zabijcie tylko tylu, ilumusicie.Rycerze przytaknęli z szacunkiem i wyciągnęli miecze.Unosząc dumnie pierś, zwrócił się ku drzwiom, za którymi zniknął przed chwilą karzeł, a jego oczy spoczęły na napisie: „Drzwi zabezpieczające.Aby wejść, podaj szyfr".Pod tym napisem ktoś w sposób brutalny, ale pomocny wyrył kiedyś: „ hasło: gulasz".Przez moment Gell o mało nie stracił nad sobą kontroli.Przygryzł język, wyciągnął rękę i uderzył w drzwi.— Czego chcesz? — zapytał głos z drugiej strony.Gell cofnął się.Co, na Abyss, ten idiota myśli, czego można od nich chcieć?Pozwól mi wejść — poprosił.Nie mogę — odparł głos.— Nie powiedziałeś hasła.Gulasz — wyrecytował Gell
[ Pobierz całość w formacie PDF ]