[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wspierając się na lasce, wódz Que-Shu pchnęła złote wrota i wkroczyła do świątyni.Drzwi zatrzasnęły się za nią dokładnie w tej samej chwili, w której czarna smoczyca wyskoczyła ze studni.Goldmoon pogrążyła się w miękkiej, otulającej ją ciemności.Początkowo nic nie widziała, lecz przez myśl jej przebiegło wspomnienie tego, jak matka trzymała ją blisko przy sobie w swych ciepłych objęciach.Wokół niej zaczynało lśnić blade światło.Goldmoon zobaczyła, że znajduje się pod ogromną ko­pułą, która wznosi się wysoko nad posadzką wyłożoną misterną, kafelkową mozaiką.Pod kopułą, na środku pomieszczenia, stał marmurowy posąg pełen niezwykłego wdzięku i piękna.Światło w tej sali promieniowało z owego posągu.Goldmoon podeszła do niego jak zauroczona.Posąg przedstawiał kobietę w powiewnych szatach.Na jej marmurowej twarzy malował się wyraz promiennej nadziei, powściągniętej smutkiem.Na jej szyi wisiał dziwny amulet.– To jest Mishakal, bogini uzdrawiania, której służę – rzekł głos jej matki.– Posłuchaj jej słów, moja córko.Goldmoon stanęła tuż przed posągiem, nie mogąc wyjść z podziwu na widok jego piękna.Wydawał się jednak niedo­kończony, niekompletny.Goldmoon zdała sobie sprawę, że bra­kuje części posągu.Ręce marmurowej kobiety były wygięte, jakby trzymały długi, wysmukły pręt, lecz dłonie były puste.Bez udziału świadomości, popychana tylko potrzebą dokończe­nia takiego piękna, Goldmoon wsunęła swą laskę w marmurowe dłonie.Laska zaczęła się jarzyć delikatnym, błękitnym światłem.Zaskoczona Goldmoon cofnęła się.Blask laski zmienił się w oślepiającą jasność.Goldmoon przysłoniła oczy i osunęła się na kolana.Wielka i pełna miłości moc przepełniła jej serce.Gorzko pożałowała swego gniewu.Nie wstydź się swych wątpliwości, ukochana uczennico.To twoje pytania doprowadziły cię do nas, a gniew doda ci sit w wielu ciężkich próbach, jakie cię czekają.Przybyłaś w po­szukiwaniu prawdy, więc otrzymasz ją.Bogowie nie odwrócili się od człowieka – to człowiek od­wrócił się od prawdziwych bogów.Krynn czeka największa pró­ba.Ludziom potrzeba będzie więcej prawdy niż kiedykolwiek.Ty, moja uczennico, musisz przywrócić prawdę i moc prawdzi­wych bogów ludzkości.Nadszedł czas, by przywrócić równo­wagę wszechświata.Teraz zło przeważa szale.Bowiem tak, jak bogowie dobra wrócili do ludzi, tak samo bogowie zła, którzy stale walczą o ludzkie dusze.Królowa Ciemności powróciła, by poszukiwać tego, co pozwoli jej znów swobodnie stąpać po tej ziemi.Smoki, niegdyś wypędzone do otchłani, wróciły na powierzchnię ziemi.Smoki, pomyślała sennie Goldmoon.Trudno jej było się sku­pić i zrozumieć znaczenie słów, które zalewały jej umysł.Do­piero później w pełni pojęła ich przesłanie.A wtedy zapamiętała te słowa na zawsze.By zdobyć moc do ich pokonania, potrzebna wam będzie prawda bogów – to jest największy dar, o którym wam po­wiedziano.Pod tą świątynią, w ruinach nawiedzonych przez chwałę minionych wieków, spoczywają dyski Mishakal; okrągłe dyski wykonane z błyszczącej platyny.Znajdź je, a będziesz mogła zawezwać mą moc, bowiem ja jestem Mishakal, bogini uzdrawiania.Wasza droga nie będzie łatwa.Bogowie zła znają wielką potęgę prawdy i obawiają się jej.Prastara i potężna smoczyca Khisanth, znana ludziom jako Onyks, strzeże dysków.Jej leże znajdują się w ruinach miasta Xak Tsaroth pod nami.Czeka cię niebezpieczeństwo, jeśli zdecydujesz się spróbować odzyskać dyski.Przeto błogosławię tę laskę.Trzymaj ją przed sobą śmiało, nigdy nie wahaj się, a zwyciężysz.Głos ucichł.Wtedy właśnie Goldmoon posłyszała krzyk umierającego Riverwinda.Tanis wszedł do świątyni i poczuł się, jakby się cofnął we wspomnienia.Słońce przeświecało przez drzewa w Qualinoście.On, Laurana i jej brat, Gilthanas, leżeli na brzegu rzeki, śmiejąc się i dzieląc marzeniami po jakiejś dziecinnej zabawie.Dni szczęśliwego dzieciństwa nie trwały długo dla Tanisa – półelf wcześnie dowiedział się, że jest inny niż wszyscy.Lecz tamten dzień był dniem złotego słońca i serdecznej przyjaźni.Wspomnienie spokoju obmyło go, łagodząc żal i przerażenie.Zwrócił się do Goldmoon, stojącej obok w milczeniu.– Gdzie jesteśmy?– To historia, z której opowiedzeniem muszę zaczekać – odrzekła Goldmoon.Kładąc lekko dłoń na ramieniu Tanisa, po­ciągnęła go za sobą.Przeszli po migoczących płytach posadzki, aż oboje stanęli przed błyszczącym, marmurowym posągiem Mishakal.Laska z błękitnego kryształu rzucała jaskrawy blask na całą komnatę.Jednak w chwili, gdy Tanis otworzył usta ze zdumienia i po­dziwu, na komnatę padł jakiś cień.Wraz z Goldmoon odwrócił się ku drzwiom.Weszli Caramon i Sturm, niosąc między sobą na zaimprowizowanych noszach ciało Riverwinda.Flint i Tasslehoff stali po obu stronach noszy, jak osobliwa gwardia ho­norowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl