[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyrzekłam Albercie pomóc skrajać suknię.Może wstąpiłabyś tam wieczorem i poszłybyśmy potem do mnie?— Mogę przyjść, bo przecież Alfred pojechał do miasta — odpowiedziała Ania z niewinną miną.Diana zarumieniła się i odeszła, ale nie była obrażona.Pomimo szczerego zamiaru odwiedzenia Dicksonów Ania nie uczyniła tego.Sytuacja panująca na Zielonym Wzgórzu wybiła jej z głowy wszelką myśl o rozrywce.Na dziedzińcu spotkała Marylę wodzącą dokoła błędnym wzrokiem.— Aniu, Tola zginęła!— Tola zginęła? — Ania spojrzała na Tadzia, „jeżdżącego” na furtce, i dostrzegła figlarne błyski w jego oczach.— Tadziu, czy nie wiesz, gdzie ona jest?— Nie, nie wiem — odparł Tadzio śmiało — nie widziałem jej od obiadu, dalibóg.— Nie było mnie w domu od pierwszej — objaśniała Maryla.— Tomasz Linde zachorował nagle i Małgorzata prosiła, abym natychmiast przyszła.Gdy wychodziłam, Tola usypiała lalkę w kuchni, a Tadzio bawił się w piasku przed stodołą.Wróciłam przed niespełna półgodziną — Toli ani śladu.Tadzio twierdzi, że od chwili mego wyjścia nie widział jej wcale.— Bo też nie widziałem — zapewnił Tadzio stanowczo.— Musi być gdzieś w pobliżu — uspokajała Ania — nie odważyłaby się oddalić sama.Jest przecież taka nieśmiała.Może usnęła w którymś z pokojów.Maryla zaprzeczyła ruchem głowy.— Przeszukałam cały dom.Ale może jest gdzie w zabudowaniach?Rozpoczęto skrzętne poszukiwania.Zrozpaczone kobiety przetrząsały każdy kąt domu, podwórza i budynków gospodarskich.Ania przebiegła sad i Las Duchów, nawołując głośno Tolę.Maryla ze świecą zajrzała do piwnicy.Tadzio towarzyszył im obu na zmianę i okazywał dużo pomysłowości we wskazywaniu miejsc, gdzie, według niego, Tola mogłaby się znajdować.Wreszcie powrócili znowu na podwórze.— Strasznie dziwna sprawa — westchnęła Maryla.— Gdzież ten dzieciak się podział? — pytała Ania zrozpaczona.— A może wpadła do studni? — poddał Tadzio wesoło.Ania i Maryla spojrzały na siebie ze zgrozą.Myśl ta towarzyszyła każdej z nich przez cały czas, ale żadna nie odważyła się wypowiedzieć jej głośno.— Kto wie, może? — szepnęła Maryla.Ania, blada i drżąca, podeszła do studni i przechyliła się, żeby zajrzeć.Wiadro wisiało na swoim miejscu, a hen, w głębi migotało na powierzchni pasmo światła.Studnia Cuthbertów była najgłębsza w Avonlea.Jeśliby Tola… ale Ania nie mogła dokończyć tej myśli.Wstrząsnęła się i odwróciła szybko.— Biegnij do pana Harrisona — mówiła Maryla łamiąc ręce.— Pan Harrison i Janek Carter są dziś w mieście, pójdę do pana Barry’ego.Po chwili wróciła z panem Barrym.Niósł zwój liny z przytwierdzonym do niej narzędziem, przypominającym grabie.Maryla i Ania, zdrętwiałe z przerażenia, śledziły jego ruchy, gdy sondował studnię.Tadzio zaś, siedząc okrakiem na furtce, przyglądał się całej grupie z minką pełną zadowolenia.Wreszcie pan Barry potrząsnął głową z uczuciem widocznej ulgi.— Nie ma jej tam na pewno.Ciekawa rzecz, gdzie też może być.Chodź no tu, młodzieńcze.Czy doprawdy nie masz pojęcia, gdzie się podziała twoja siostra?— Mówiłem już dziesięć razy, że nie — odparł Tadzio udając obrażonego — może jaki włóczęga tu przyszedł i skradł ją?— Co za bzdury? — rzekła Maryla ostro.Pewność, że Tola się nie utopiła, uspokoiła ją nieco.— Czy nie przypuszczasz, Aniu, że mogła zabłądzić idąc do pana Harrisona? Od czasu gdy tam była z tobą, bezustannie wspominała papugę.— Wątpię, czy Tola odważyłaby się sama na taką wycieczkę.Ale pobiegnę się przekonać.Kto by w tej chwili zwrócił uwagę na Tadzia, niewątpliwie zauważyłby wyraźną zmianę w jego twarzyczce.Cichutko ześliznął się z furtki i popędził w kierunku stodoły, ile tylko miał sił w swych tłustych nóżkach.Ania w niezbyt optymistycznym nastroju pośpieszyła przez pola ku domowi pana Harrisona.Dom był zamknięty, żaluzje spuszczone i ani śladu żywej duszy wokoło.Stanęła na ganku, wołając głośno Tolę.W kuchni rozległ się wrzaskliwy głos Imbirka, który zaklął z nagłą gwałtownością
[ Pobierz całość w formacie PDF ]