[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nad ich głowamiwiszą, sięgając sufitu, umazane pasmami genhakowanych glonów ramy z sitami do suszenia.Kapią, schną i czernieją na pastę od ciepła.Spoceni robotnicy są rozebrani niemal do naga mają tylko szorty, podkoszulki i kaski na głowach.Istny piec, mimo wirujących nakręcanychwentylatorów i wydajnego systemu wietrzenia.Pot spływa po karku Andersona.Koszulaprzemaka mu w jednej chwili.Banyat coś pokazuje. Tutaj, pan zobaczy. Przesuwa palcem po leżącym obok linii nożu tnącym.Anderson klęka, by przyjrzeć się powierzchni. Rdza mruczy Banyat. Myślałem, że mamy to pod kontrolą? Woda morska. Banyat się uśmiecha. Ocean niedaleko.Anderson krzywi się, patrząc na wiszące sita z suszącymi się glonami. A zbiorniki z glonami i suszarnie też nie pomagają.Co za bałwan wymyślił, że możnado tego wykorzystać ciepło odpadowe.Gówno, a nie oszczędność energii.Banyat posyła mu kolejny zakłopotany uśmiech, ale się nie odzywa. Czyli wymieniliście narzędzia do cięcia? Mamy teraz siedemdziesiąt pięć procent braków. Aż tak się poprawiło? Anderson zdawkowo kiwa głową.Macha na narzędziowego, aten krzyczy przez całą wykańczalnię do Nema.Ostrzegawcze dzwony rozbrzmiewają raz jeszcze, do obwodu wpada prąd, rozpalają sięprasy i lampy grzejne.Anderson kuli się, gdy nagle wzrasta temperatura.Płonące lampy iprasy oznaczają podatek węglowy w wysokości piętnastu tysięcy bahtów za każdym razem,gdy się zapalą fragment należącego do Królestwa wycinka globalnego budżetu węglowego.Firma SpringLife szczodrze płaci za możliwość wykorzystania go.Yates wykorzystał systemw niezwykle pomysłowy sposób, umożliwiając fabryce korzystanie z tajskiego limituwęglowego, lecz wydatki na niezbędne łapówki i tak są niebotyczne.Rozpędza się główne koło zamachowe, fabryka dygocze, gdy ruszają podziemne tryby.Deski podłogi wibrują.Energia kinetyczna pędzi przez cały mechanizm jak adrenalina,mrowiący zwiastun fali energetycznej, jaka zaraz przeleje się na linię produkcyjną.Megodontprotestuje wrzaskiem i jest uciszany uderzeniami bata.Jęk kół zamachowych wzmaga się dowycia, a potem ustaje dżule pędzą przez przekładnie.Dzwon kierownika zmiany rozbrzmiewa jeszcze raz.Pracownicy podchodzą do maszyn,ustawiają narzędzia tnące.Wytwarzają tu dwugigadżulowe sprężyny ponieważ są mniejsze,wymagają przy obróbce dodatkowej uwagi.W dole linii zaczyna się proces zwijania, a prasatnąca ze świeżo naprawionymi precyzyjnymi ostrzami z sykiem unosi się w powietrze nahydraulicznych podnośnikach. Khun, proszę. Banyat gestem kieruje Andersona za ochronną kratę.Dzwon Numa rozbrzmiewa po raz ostatni.Linia wchodzi na bieg.Gdy system sięzasprzęgla, Anderson czuje krótkie szarpnięcie.Pracownicy kulą się za osłonami.Włossprężyny wypada z sykiem spomiędzy kołnierzy ustalających i wije się przez ciągpodgrzewanych rolek.Potem na rdzawy włos tryska cuchnący odczynnik, natłuszczając gośliską warstwą, która będzie w stanie przyjąć równą warstwę proszku z Yatesowych glonów.Prasa spada.Andersona aż bolą zęby od wstrząsu.Włos sprężyny pęka czysto, a odciętykawałek biegnie przez kurtyny na obróbkę końcową.Trzydzieści sekund potem wraca,bladoszary i obsypany glonowym proszkiem.Wije się przez kolejny ciąg podgrzewanychrolek, a potem zostaje zmuszony torturami do przybrana ostatecznego kształtu, skręcania sięw coraz ciaśniejszą i ciaśniejszą spiralę, w miarę napinania sprężyny pracując wbrew całejswojej molekularnej strukturze.Narasta ogłuszający wizg torturowanego metalu.Na napinanąsprężynę tryskają z osłony smary i glonowy proszek, ochlapując robotników i sprzęt, a potemnakręcona sprężyna jest stąd zabierana.Włoży się ją do obudowy i wyśle na kontrolę jakości.%7łółta dioda mruga, że można wyjść.Robotnicy wyskakują z klatek, by podnieść prasę,gdy z hartowni wypada z sykiem kolejny strumień rdzawego metalu.Szczękają kręcące się napusto rolki.Zatrzymane dysze smarowania rozpylają w powietrzu drobną mgiełkę, czyszczącsię automatycznie przed kolejnym przebiegiem.Robotnicy kończą ustawiać prasy i znowukulą się za osłonami.Jeśli coś zawiedzie, włos sprężyny będzie miotającym się chaotyczniepo hali ostrzem o ogromnej sile.Anderson widywał już skutki takich awarii: głowy rozpłatanejak miękkie mango, odcięte kończyny i bryzgi krwi jak obrazy Pollocka.Prasa uderza ponownie, obcinając kolejną sprężynę, jedną z czterdziestu na godzinę,mającą teraz podobno tylko siedemdziesiąt pięć procent szans na wylądowanie nazłomowisku nadzorowanym przez Ministerstwo Zrodowiska.Wydają miliony na produkcjęzłomu, którego utylizacja będzie kosztować kolejne miliony obosieczny miecz, który tnie itnie.Yates coś tu spieprzył, przypadkiem, albo w ramach celowego sabotażu, auświadomienie sobie złożoności tego problemu zajęło ponad rok zbadanie kadzi z glonami,produkujących rewolucyjne pokrycia dla sprężyn, poprawienie kukurydzianych żywicsmarujących wały, przekładnie i sprzęgła, zmiany w kontroli jakości i ustalenie, jakwilgotność, przez cały rok wahająca się w okolicach stu procent, wpływa na proceswymyślony w o wiele suchszym klimacie.Do hali wpada kłąb jasnego pyłu to robotnik przeciska się przez folie z haliwykańczalni.Jego śniadą twarz pokrywa mieszanka brudu i rozpylonego oleju palmowego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]