[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem podjechał na tyły, na parking.Chciał samotnie przespacerować się do wejścia, by uporządkować myśli.Zaparkował obok czarnej ciężarówki, zastanawiając się, czy to ta sama, która wyprzedziła go wcześniej.Zatrzasnął drzwi i stanął bez ruchu na parkingu.Jego oddech parował w mroźnym powietrzu.Wyobrażał sobie, jak w restauracji Wednesday rozsadza gości wokół wielkiego stołu, pracując nad nimi.Cień zastanawiał się, czy naprawdę na fotelu obok niego siedziała Kali, kto podróżował na tylnych siedzeniach.- Hej, chłopie, masz zapałki? - Cień usłyszał na wpół znajomy głos.Obrócił się, by powiedzieć, że nie, nie ma, lecz lufa pistoletu wbiła mu się w głowę tuż nad lewym okiem i zaczął upadać.Zdążył jedynie wyciągnąć rękę.Ktoś wsunął mu w usta coś miękkiego, uniemożliwiając krzyk, i zamocował taśmą, gładkimi, wyćwiczonymi ruchami, niczym rzeźnik patroszący kurczaka.Cień próbował krzyknąć, ostrzec Wednesdaya, ostrzec ich wszystkich, lecz z jego ust dobył się jedynie stłumiony jęk.- Wszystkie ptaszki są już w środku - ponownie usłyszał ten sam głos.- Gotowi? - W głośniku krótkofalówki rozległ się ochrypły trzask.- Ruszajmy i zgarniamy ich.- A co z tym dryblasem? - spytał ktoś inny.- Zapakujcie go i zabierzcie - odparł pierwszy.Narzucili Cieniowi na głowę workowaty kaptur, skrępowali taśmą przeguby i kostki, umieścili z tyłu ciężarówki i odjechali.***W małym pomieszczeniu, w którym zamknęli Cienia, nie było okien.Stało w nim jedynie plastikowe krzesło, lekki, składany stół i wiadro z przykrywą, służące jako tymczasowa toaleta.Na podłodze leżał też długi kawał żółtej pianki i cienki koc ze starą, brązową plamą pośrodku.Cień nie wiedział, czy to krew, kał czy jedzenie, i wolał tego nie sprawdzać.Pod sufitem wisiała naga żarówka, osłonięta metalowa kratą.Nie zdołał znaleźć wyłącznika; światło stale się paliło.Po jego stronie drzwi nie było klamki.Dręczył go głód.Pierwszą rzeczą, jaką uczynił, gdy tamci wepchnęli go do pokoju, zerwali mu z rąk, nóg i ust taśmy i zostawili, było dokładne zbadanie całego pomieszczenia.Ostukał ściany.Odpowiedział mu metaliczny dźwięk.U góry Cień dojrzał niewielką szczelinę wentylacyjną.Drzwi były dokładnie zamknięte.Rana nad lewą brwią krwawiła lekko.Bolała go głowa.Podłoga była goła.Ostukał ją.Ten sam metal, co w ścianach.Zdjął pokrywę wiadra, wysikał się i ponownie je zakrył.Według wskazania zegarka od napadu na restaurację minęły zaledwie cztery godziny.Portfel zniknął, ale zostawili mu monety.Usiadł na krześle przy karcianym stoliku.Stół pokrywał zielony ryps, tu i ówdzie poprzypalany papierosami.Cień zaczął ćwiczyć sztuczkę z przepychaniem monet przez stół.Potem wziął dwie ćwierćdolarówki i opracował własną Bezsensowną Sztuczkę z Monetami.Ukrył monetę w prawej dłoni i pokazał drugą w lewej, pomiędzy palcem i kciukiem.Potem udał, że bierze ją do drugiej ręki, choć w istocie ukrył znowu w lewej.Uniósł prawą dłoń, demonstrując tkwiącą tam monetę.Podstawową zaletą manipulacji monetami był fakt, że wymagało to zaangażowania całego umysłu.Cień nie potrafił tego robić, gdy złościł się albo martwił.Toteż samo ćwiczenie iluzji, nawet zupełnie bezsensownej - włożył bowiem wiele wysiłku i umiejętności w pozorne przełożenie monety z jednej ręki do drugiej, choć w istocie nie wymaga to żadnych starań - uspokajało go, oczyszczało umysł z lęków i niepokojów.Zaczął kolejną, jeszcze bardziej bezsensowną sztuczkę - jednoręczną przemianę półdolarówki w centa przy użyciu dwóch ćwierćdolarówek.Na zmianę ukrywał i demonstrował obie monety.Zaczął od jednej ćwiartki, ukrywając drugą.Uniósł dłoń do ust i dmuchnął na widoczną monetę, jednocześnie ukrywając ją klasycznym gestem w dłoni, podczas gdy pierwsze dwa palce wyjęły drugą, schowaną ćwierćdolarówkę, i zademonstrowały ją światu.Efekt był następujący: pokazał ćwiartkę, uniósł do ust, dmuchnął, opuścił rękę i pokazał tę samą ćwiartkę.Powtarzał to wiele razy.Zastanawiał się, czy go zabiją.Jego ręka zadrżała lekko.Jedna z ćwierćdolarówek ześliznęła się z czubka palca na poplamiony, zielony ryps.A potem, ponieważ nie był w stanie ćwiczyć dalej, schował monety, wyjął dolarówkę z głową Wolności, którą dostał od Zorii Połunocznej, ścisnął ją mocno w palcach i czekał.***O trzeciej nad ranem, według wskazań zegarka, tamci powrócili, by go przesłuchać.Dwóch ciemnowłosych mężczyzn, w ciemnych garniturach i błyszczących, czarnych butach.Zbiry.Jeden miał kwadratową szczękę, szerokie ramiona, gęste włosy; wyglądał, jakby w liceum grywał w futbol, po za tym miał poobgryzane paznokcie.Drugi, łysiejące czoło, nosił okrągłe okulary w srebrnej oprawie, miał zrobiony staranny manicure.I choć zupełnie nie przypominali się nawzajem, Cień podejrzewał, iż na pewnym poziomie, być może komórkowym, są absolutnie identyczni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl