[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zazdroszczę ci.Ja prawie stale jestem głodna - westchnęła Agna.- Ale zaraz upiekę kilka ziemniaków w ognisku.Masz ochotę?- Nigdy tego nie jadłam - wyznała Panienka.- No to zaraz zobaczysz, jakie są pyszne, tylko mi pomóż.I Agna nauczyła Panienkę, jak wkładać ziemniaki do żaru, tak aby nie spaliły ich płomienie.Obie dziewczynki czekały teraz, aż ziemniaki będą gotowe, i rozmawiały ze sobą.Ponieważ Panienka nie chciała mówić o sobie, Agna ochoczo opowiadała jej o swoim życiu.I choć ze słów dziewczynki wyłaniało się życie ubogie i ciężkie - z pracą od świtu do nocy, której owoce nie przynosiły jednak dostatku, bowiem wszystko co lepsze zawsze zabierał wójt dla Najeźdźców - mimo to Panienka zazdrościła Agnie.Zazdrościła jej prawdziwej matki, ojca, braci, domu pełnego ruchu, życia i miłości.Uświadomiła sobie, że ona, Panienka, zawsze była sama, wyłącznie z jedną spośród Czarownic.Nie zaznała nigdy miłości matki czy ojca, przyjaźni rówieśników, życzliwości sąsiadów.Obecność innych ludzi kojarzyła się jej tylko i wyłącznie z ucieczką.Nagle, za sprawą Agny, uprzytomniła j sobie po raz pierwszy w życiu, że ta niezwykłość jej Losu - z której ongiś była dumna - nie zawsze jest przyjemna.Zwłaszcza wówczas, gdy pozostając tak blisko ludzi, niemal we Wsi, jest im jednak obca.Gdy dziewczynki już zjadły ziemniaki, Panienka uznała, i że trzeba wrócić do domu, by nie narazić się na podejrzliwą czujność Czarownicy.- Przyjdź tu jutro - powiedziała Agna.- Będę o tej samej porze.Pobawimy się razem.- Przyjdę - obiecała Panienka i przyrzekła sobie, że nic nie powie Czarownicy o spotkaniu.Nie chciała bowiem nigdzie uciekać; pragnęła spotkać po raz drugi swą rówieśniczkę i słuchać jej opowieści o życiu we Wsi.Chciała też bawić s i ę, gdyż nie wiedziała, co to jest, lecz była zarazem pewna, że powinno to być czymś bardzo przyjemnym.- Gdzie byłaś tak długo? - spytała Czarownica po jej powrocie i Panienka, odwracając głowę, by Opiekunka nic nie mogła wyczytać ani z jej twarzy ani z oczu, odparła spokojnie: - Obserwowałam krety na pobliskiej łące.Czarownica skinęła głową uspokój ona.Tak więc nazajutrz, bez najmniejszych przeszkód, Pa-” nienka znowu udała się na odległe pastwisko.Agna powitała ją radośnie.Znała wszystkie dziewczynki we Wsi i ta nowa znajomość nader ją cieszyła.Nie przeszkadzało jej, że Panienka nie chcó opowiadać o sobie.Uznała, że widać nie ma nic ciekawego do powiedzenia.Mogły się jednak we dwójkę pobawić.I Agna nauczyła Panienkę zabawy w kucanego berka, pokazała, jak szukać czterolistnej koniczynki i wróżyć z niej, a w pobliskim stawku puszczały we dwójkę małe łódeczki z kory.Przez kilka dni Panienka przychodziła na pastwisko, kryjąc to przed Czarownicą - i po raz pierwszy w życiu odkryła wspaniały, niepowtarzalny smak zabawy z rówieśnicą.Było to cudowne uczucie i Panienka była gotowa wiele dać, aby nadal trwało.Gdy zatem pewnego dnia, po godzinie zabawy, ujrzała znudzenie na twarzy Agny, zaniepokoiła się:- Co ci jest? - pytała.- Nie wiem, co jeszcze możemy robić - wzruszyła ramionami Agna.- Gdyby były jeszcze inne koleżanki, bawiłybyśmy się w chowanego, bo we dwójkę jest to jednak nudne.Znudził mi się już kucany berek, za zimno, by się kąpać w stawie, i opowiedziałam ci już wszystko co miałam do opowiedzenia.Ty nic nie umiesz opowiadać.Szkoda, że nie mamy piłki.-Ja zrobię piłkę - oznajmiła z gorliwością Panienka.- Och, masz na myśli piłkę ze szmat, lub coś takiego? spytała pogardliwie Agna.- Nie chcę.Myślałam o takiej prawdziwej.Gdybyś widziała, jaką piękną piłkę ma córka wójta! Jest z gumy, cała czerwona w zielonobiałe kwiaty! Nigdy nie widziałam nic równie cudownego, jak ta piłka.Panienka, niewiele myśląc, podniosła z trawy mały kamyk i podrzuciła w górę.Kamyk spadł na ziemię.czerwoną, mieniącą, się tęczowymi kolorami piłką, która podskoczyła wysoko kilka razy, by wreszcie opaść w trawę, u stóp Agny.Agna wytrzeszczyła oczy w podziwie:- Och!.to niesamowite! Jak ty to zrobiłaś! Czary czy co? Chodź będziemy nią sobie rzucać!I dziewczynki długo bawiły się, a piłka, jak kolorowy ptak, fruwała im z rąk do rąk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]