[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piemur wypłynął na powierzchnię wymachując rękami.Oblewał się wodą w nadziei, że go ochroni przed Nićmi, kiedy będzie brał wdech.Gdy się znowu zanurzał, Nici pokłuły mu ramiona.Schodził głęboko, jak najgłębiej.Ale nie minęło wiele czasu, jak musiał powtórzyć cały manewr.Wynurzył się, a następnie wycofał w głębinę, do której żywe Nici nie docierały.Zrobił to sześć albo siedem razy, zanim uświadomił sobie, że nie może tego robić przez cały czas Opadu.Kręciło mu się w głowie z braku tlenu, w słonej wodzie ukłucia po Niciach paliły go ogniem.Menolly miała przynajmniej jaskinię, w której mogła się schronić i.Gdyby tylko udało mu się go znaleźć, jeżeli będzie wystarczająco wysoko nad powierzchnią laguny o tej porze przypływu.był taki nawis skalny.Kiedy się wynurzył następnym razem, rozpaczliwie próbował zlokalizować jego położenie, ale prawie nic nie widział, tak go piekły zaczerwienione oczy.Nigdy nie był pewien, jak udało mu się znaleźć to skąpe schronienie, gdyż z powodu paniki i niedostatku tlenu oczy zaszły mu mgiełką.Ale znalazł je.Szukając otarł sobie policzek, prawą rękę i ramię, ale kiedy znowu zaczął widzieć, usta i nos wystawały mu nad wodę, a głowę i ramiona chronił wąski skalny dach.Tuż obok do wody spadały Nici.Czuł, jak ryby obijają się o niego i nurkują, a czasami raźno biorą się do skubania jego rąk czy nóg, dopóki nie pomachał nękaną kończyną; wtedy ryby odskakiwały w poszukiwaniu pożywienia, do którego przywykły.Kiedy minęło zagrożenie, część jego umysłu przyjęła to do wiadomości, ale nie ruszył się z miejsca, aż chmura opadających Nici zniknęła za horyzontem, a słońce znowu jasno świeciło.W głębi jego duszy czaiła się jednak groza i wcale nie był skłonny tak pochopnie przyznać, że niebezpieczeństwo minęło.Pozostał w schronieniu pod nawisem skalnym, aż przypływ się cofnął i zostawił go jak rybę wyrzuconą na tę część rafy.W końcu postanowił sprawdzić, jak się miewa jego jajko.Pierwszą garść piasku odrzucił gwałtownie od siebie, bo kłębiły się w niej setki robaków.Tak silnie kojarzyły mu się z Nićmi, że aż wytarł ręce.Czy Nici mogły przeniknąć do jajka? Kopał jak szalony, aż do niego dotarł.Pogładził z ulgą ciepłą skorupę.Przecież ono się chyba lada chwila Wylęgnie!Nagle zapragnął, żeby nie stało się to w tej chwili.Nie miał pod ręką pokarmu, a nadzieja na złowienie czegokolwiek przed zachodem słońca była słaba, gdyż ryby niedawno spożyły obfity posiłek.A skąd będzie dokładnie wiedział, kiedy jaszczurka będzie się miała zamiar Wylęgnąć? Smoki zawsze wiedziały, kiedy jajka były gotowe i uprzedzały swoich jeźdźców.Menolly mówiła, że jej jaszczurki ogniste zaczynały nucić, a ich oczy wirowały kolorem fioletowoczerwonym.Nie miał nikogo, kto mógłby mu pomóc.Ogarnęło go przeczucie, że musi się spieszyć, zaczął szukać w dżungli lian, żeby zrobić jeszcze jedną linkę, i kolców z drzew owocowych na haczyki.Ale tak na wszelki wypadek zebrał trochę owoców i nieco orzechów o twardej łupinie.Jaszczurkom potrzebne było mięso, to wiedział, ale przypuszczał, że cokolwiek jadalnego będzie lepsze niż puste ręce.Zakładał właśnie haczyk z kolca na koniec liany, kiedy nagle w pełni pojął, co naprawdę wydarzyło się tego dnia.Palce zaczęły mu się tak trząść, że musiał przerwać robotę.On, Piemur z.nie, nie był pomocnikiem pastucha ani nie był też już uczniem harfiarzy.Piemur.Piemur z Pernu.On, Piemur z Pernu, przeżył Opad Nici poza Warownią.Wyprostował się i szeroko uśmiechnął, spoglądając dumnie na drugą stronę laguny.Piemur z Pernu przetrwał Opad Nici! Pokonał poważne przeszkody, żeby zdobyć królewskie jajko jaszczurki ognistej.To jajko wreszcie pęknie i nareszcie będzie miał swoją własną jaszczurkę! Popatrzył czule na wzgórek piasku, w którym była ukryta jego malutka królowa.Ale czy mógł mieć pewność, że to będzie królowa? Na krótko opadły go wątpliwości.Jeżeli nie, to może będzie to spiżowa jaszczurka.Też byłoby nieźle.Ale to musiało być królewskie jajko, skoro stało tak z boku, grzejąc się przy ogniu.Piemura aż rozśmieszyła jego głupota.Powinien zdawać sobie sprawę, że Lord Meron będzie wręczał jajka pod koniec uczty.Było jasne, że ci, którzy je otrzymają, sprawdzą, co dostali.Wiedzeni radością albo może brakiem zaufania do szczodrobliwości Lorda Merona.Naprawdę powinien opuścić Warownię przed końcem uczty.Nie wiedział jak, ale gdyby się postarał.Z pewnością nie tkwiłby teraz samotnie na Kontynencie Południowym.Zakręcił lianę po raz ostatni, żeby mocno trzymała haczyk z ciernia.Popatrzył na pomoc, z grubsza w kierunku Warowni Fort i siedziby Cechu Harfiarzy.Nie było go już od ośmiu dni.Czy próbowali go odnaleźć w Warowni Nabol? Trochę się dziwił, że Sebell nie wysłał Kimi albo Menolly Skałki, żeby go poszukały.No ale skądże ktoś miałby wiedzieć, gdzie on jest? Na północy czy na południu? A jaszczurki ogniste trzeba było ukierunkować, tak samo jak smoki.Sebell mógł przecież nie wiedzieć, że Lord Meron utrzymywał stosunki z jeźdźcami Weyrów z przeszłości, albo że akurat tej nocy odbierali oni towar.Usłyszał plusk.Ryby wracały z przypływem.Podniósł się, przeszedł na nagie skały i poklepał skalną półkę, która go wcześniej osłaniała.Sporo czasu minęło, zanim coś złapał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]