[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Centralna Komisja Kontroli uważa, że wy, towarzyszu Śliwa - wyjaśniał przewodniczący - dopuściliście się awanturnictwa politycznego, łamania dyscypliny partyjnej i czynów sprzecznych z programem PZPR.Obszerne uzasadnienie zarzutów w aktach.- Otóż to - kontynuował Krabuś mowę oskarżycielską.- Czymże bowiem jeśli nie awanturnictwem jest okupowanie plebani.- Zakrystii, redaktorze.-.zakrystii, co tak szerokim echem1 odbiło się w zagranicznych środkach przekazu? Komu to miało służyć? Wrogom Polski, którzy skwapliwie wykorzystali incydent do zaostrzenia ataków na władzę ludową.- A okupowanie szkoły przez wojujących klerykałów nie jest awanturnictwem? Zajmowanie gmachów państwowych przez „Solidarność” nie jest awanturnictwem? Paraliżowanie gospodarki strajkami nie jest awanturnictwem?- Proszę mi nie przerywać! - zapienił się oskarżyciel.- Warn damy głos na końcu.Chcieliście zaognić sytuację w kraju? Tak.Storpedować pojednawcze wysiłki władz? Tak.Działaliście bez porozumienia z instancjami? Tak.Czy to nie wy na szkoleniu stwierdziliście publicznie, że - cytuję - tylko siąść i płakać, żeśmy do władz wybrali ludzi bez jaj i z wodogłowiem? Wniosek nasuwa się jeden: człowiek do takiego stopnia nieodpowiedzialny nie może być członkiem partii.Proszę towarzyszy, musimy sobie uświadomić, że lewacy stanowią istotne zagrożenie dla linii reform, wypracowanych przez kierownictwo.- Słuchamy was, towarzyszu Śliwa - rzekł przewodniczący, gdy redaktor usiadł i zaczął sapać nad swoimi notatkami.- Pozwolę sobie zauważyć, że towarzysz Krabuś powołuje się na program, który nie istnieje; stary stracił aktualność, nowy zostanie dopiero uchwalony na Zjeździe.Powołuje się na wypracowaną przez kierownictwo linię, choć trudno ją dostrzec.Chyba, że za ową linię uznamy łańcuch niekonsekwencji i kapitulanctwa, namotany przez ostatni rok.Nazywa mnie lewakiem, a - jeśli wolno spytać - jestem członkiem włoskich Czerwonych Brygad, niemieckiej Frakcji Czerwonej Armii, latynoskiego Sendere Luminoso? Podkładałem bomby, dokonywałem zamachów terrorystycznych? Na czym więc to moje lewactwo polega? Co wspólnego z partyjną oceną ma obrzuca nie epitetami człowieka, który usiłuje wyrażać poglądy inne niż towarzysz Krabuś i jego przyjaciele?- Nie chodzi o moje poglądy, tylko o stanowisko partii.- Co w waszym rozumieniu jest równoznaczne.A przecież właśnie wasza publicystyka patronuje rozbijackim strukturom, głosi pochwałę kapitalizmu i, żeby było śmieszniej, rehabilituje dogmatyków z lat pięćdziesiątych, którzy za swe zbrodnie powinni gnić w więzieniu.- To jest demagogia! - oburzył się redaktor, rzucając długopisem o stół.- Takie są fakty.Siedzicie okrakiem na barykadzie, zerkacie w prawo, a wierzgacie w lewo: oto istota rzeczy.- Nie pozwolę siebie obrażać!- Przepraszam, powinienem docenić subtelność charakteru mego oskarżyciela.Jego zdumiewającą troskę, by nie narazić się zachodnim kolegom po piórze.Nie ważna społeczna istota konfliktów w kraju, ważne natomiast, co o nich mówią za granicą.Z taką busolą można tylko polski okręt wprowadzić na mieliznę albo roztrzaskać o skały.- Skończyliście?- Jedno zdanie.Ponieważ zjazd wybierze władze, również nowy skład Centralnej Komisji Kontroli, proponuję, by moja sprawę odłożyć.- Jestem przeciw! - stwierdził stanowczo Krabuś.- Czyżby redaktor obawiał się, że przepadnie w głosowaniu?Pytanie zawisło w próżni.Śliwa z kąta dobył swój rekwizyt, rozpakował.Ułomek drzwi prezentował się okazale, zwłaszcza napis „Śmierć komunie”; powiało spalenizną.- Prezent dla towarzysza delegata -wyjaśnił - niech sobie postawi na biurku.Będzie przypominał wizytę w naszym miasteczku i pewnego lewaka, którego dziś w nocy omal nie sfajczono żywcem wraz z rodziną.Przewodniczący kazał Śliwie wyjść na korytarz ponieważ zespół musi się naradzić.Siadł opodal popielniczki i zapalił fajkę.Spoza drzwi dochodziły podniesione głosy, trwała zażarta dyskusja.Na parapecie okna harcowały wróble.Czemu uczepili się właśnie mnie - myślał.Widocznie towarzysze w stolicy potrzebują pretekstu, by ukazać swe liberalne oblicze.Opiszą, potępią, odetną się od betonu w Trzydębach, podziwiajcie narody jakie duszyczki nieskazitelne, chrześcijańskiej pokory pełne.Walą ich w jeden policzek, a oni czym prędzej podstawiają drugi.Pomoże im jak umarłemu kadzidło.Do tej pory nie zastanawiał się głębiej nad znaczeniem tego, co robi.Bieg wydarzeń narzucał normy postępowania, wybór istniał tylko między biernością, a przeciwstawieniem się zjawiskom szkodliwym - jego zdaniem - dla kraju, w sposób najskuteczniejszy.Nie próbował kwalifikować swych decyzji, żołnierz na pierwszej linii frontu również kieruje się jednym przykazaniem - musi walczyć, jeśli chce przetrwać i przyczynić się do zwycięstwa; obce są mu kalkulacje sztabowców.Dopiero dzisiaj zrozumiał, że postawa takich jak on szeregowych członków partii, ma wymiar polityczny sięgający poza jego parktykularny horyzont.Otwarły się drzwi i wypadł Krabuś.Złość wykrzywiła mu rysy, nie zauważył, że prochowiec trzyma za kołnierz a poły omiatają posadzkę.Nie zaszczyciwszy delikwenta spojrzeniem popędził do wyjścia.- Redaktorze! - krzyknął za nim majster.- Zapomnieliście zabrać mój prezent.Śliwę zaproszono do środka.- Zespół orzekający nie znalazł podstaw, by towarzysza wydalić z partii - oświadczył przewodniczący w pstrokatej koszuli.- Zważywszy jednak, że niektóre wasze poczynania byty.jak by to określić.dość śmiałe, a z uwagi na konsekwencje powinny były być uzgodnione przynajmniej z Komitetem Miejskim PZPR, zespół postanowił wymierzyć towarzyszowi najniższą statutową karę, upomnienie.Po roku kara będzie zatarta.Tyle.- Dziękuję - wykrztusił Śliwa.- Muszę przemyśleć sprawę.- Pozwolicie, towarzyszu Śliwa, że uścisnę wam dłoń? - przewodniczący wyszedł zza stołu z wyciągniętą prawicą.'- Dawno chciałem was poznać, jakoś zabrakło okazji.Pożegnał się przyjaźnie z wszystkimi.Ogarnął go gwar ulicy.Przeszedłszy ruchliwe skrzyżowanie, dał nura w zieleń parku, tu mógł odetchnąć pełną piersią.Skierował się w stronę Zajazdu Pod Mieczem.Właścicielem był jowialny grubas, a w roli kelnerki występowała jego połowica, Kleopatra, nie ustępująca mu pod względem tuszy, z obliczem ozdobionym nochalem przypominającym raczej motykę niż organ powonienia egipskiej królowej.Grubas w zamierzchłych czasach był dyrektorem poważnej firmy; posadę stracił w wyniku kontroli ministralnej, która udowodniła mu permanentne obchodzenie obowiązujących durnych przepisów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]