[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podświadomościowo szybkie obrazy zatrucia: grafika systemu zaopatrzenia budynku w wodę, dłonie w rękawiczkach trzymające laboratoryjne probówki, coś spada w mrok, biały rozprysk wody.Ścieżka audio z głośnością dopasowaną do odtwarzania nieco poniżej dwukrotnej szybkości normalnej, była fragmentem zeszłomiesięcznej audycji poświęconej potencjalnym militarnym zastosowaniom substancji znanej jako HsG, biochemicznego środka sterującego współczynnikiem wzrostu ludzkiego szkieletu.Nadmierna dawka HsG sprawiała, że część komórek mnożyła się w przyspieszonym tempie, zwiększając współczynnik wzrostu o rząd wielkości sięgający tysiąca procent.O 12:05:00 w okrytym lustrami ośrodku konsorcjum Sense/Net przebywało trochę powyżej trzech tysięcy osób.Pięć minut po północy, gdy biały rozbłysk ekranów zakończył przekaz wiadomości Modernów, Piramida Sense/Net wrzasnęła.Ku Piramidzie zmierzało pół tuzina poduszkowców grupy taktycznej nowojorskiej policji, reagującej na zagrożenie wprowadzenia Niebieskiego Dziewięć do systemu wentylacyjnego.Palili wszystkie sygnały, jak w czasie rozruchów.Z platformy przy Riker startował śmigłowiec Grupy Szybkiego Reagowania OMBA.Case uruchomił drugi program.Starannie zaprojektowany wirus zaatakował włókna kodów, osłaniające główne komendy strażnicze podziemia, gdzie mieściły się materiały badawcze Sense/Net.- Boston - dobiegł głos Molly.- Jestem na dole.Case przełączył i zobaczył ścianę windy.Molly rozpinała spodnie.Zerwała mikroporowy plaster, mocujący do łydki spory pakiet o barwie dokładnie takiej jak jej skóra.Pasma burgundu pływały po mimetycznym polikarbonie, gdy odwijała kombinezon Modernów.Zdjęła różową pelerynę i wciągnęła nowy kostium.12:06:26.Wirus Case'a przewiercił dziurę w lodzie pliku komend biblioteki.Przecisnął się do wnętrza.W nieskończonej błękitnej przestrzeni unosiły się kodowane barwnie kule nanizane na ciasną kratę bladoniebieskiego neonu.W nonprzestrzeni matrycy wnętrze dowolnego konstruktu miało nieograniczony wymiar subiektywny; dziecięcy kalkulator-zabawka odsłaniał niezgłębione otchłanie nicości, gdzie zawieszono jedynie kilka podstawowych instrukcji.Case zaczął wystukiwać sekwencję, którą Fin kupił od jakiegoś sararimana średniego szczebla z poważnymi problemami na tle narkotyków.Jak po niewidzialnych szynach poszybował wśród sfer.Tutaj.To ta.Wystukał sobie drogę do jej wnętrza; zimny, błękitny neon stropu był bezgwiezdny i gładki jak zmrożone szkło.Uruchomił podprogram, który wprowadził pewne zmiany w instrukcjach strażniczych rdzenia.Teraz na zewnątrz.Płynne przejście w ruch wsteczny.Wirus odbudowy wał sieć okna.Zrobione.W holu biurowca dwaj mężczyźni należący do Modernistycznych Panter siedzieli czujnie pod niskim prostokątnym kwietnikiem, filmując kamerą wideo całe zamieszanie.Obaj nosili kameleonowe kombinezony.- Taktyczni rozpylają piankowe barykady-powiedział do laryngofonu pierwszy.- Szybcy ciągle próbują posadzić gdzieś helikopter.Case wcisnął klawisz symstymu.I wskoczył w ból złamanej kości.Molly oddychała płytko i nierytmicznie, oparta o szarą ścianę korytarza.Case natychmiast wrócił do matrycy; rozpalona do białości igła bólu w lewym udzie powoli zanikała.- Co się stało, Synu? - spytał przekaźnika.- Nie wiem, Brzeszczot.Mama nie odpowiada.Czekaj.Program Case'a krążył.Pojedyncza, cienka jak włos linia czerwonego światła sięgała ze środka odtworzonego okna do migotliwej sylwetki lodołamacza.Nie miał czasu na czekanie.Odetchnął głęboko i przeskoczył znowu.Opierając się o ścianę, Molly zrobiła krok.Case na poddaszu jęknął.Przy drugim kroku przestąpiła nad wyciągniętą ręką.Rękaw munduru był czerwony od świeżej krwi.Przelotny widok strzaskanej pałki ze szklanego włókna.Pole widzenia zwęziło się w tunel.Po trzecim kroku Case wrzasnął i znalazł się znowu w matrycy.- Synu? Tu Boston, malutki.- Głos drżał z bólu.Zakaszlała.- Drobne kłopoty z tubylcami.Jeden z nich złamał mi chyba nogę.- Czego potrzebujesz, Kocia Mamo? - Słowa przekaźnika ginęły niemal w szumie zakłóceń.Case zmusił się, by przeskoczyć.Oparta o ścianę, odciążała lewą nogę.Pogrzebała w kieszeni na brzuchu kombinezonu, znalazła plastykową płytkę wysadzaną tęczowymi dermadyskami.Wybrała trzy i kciukiem przylepiła do nadgarstka, nad żyłami.Sześć tysięcy mikrogramów analogonu endorfiny runęło na ból i rozbiło go w proch, jak młot.Wygięła się konwulsyjnie.Różowe fale ciepła obmyły uda.Odetchnęła i odprężyła się.- Dobra, Synu.Już w porządku.Ale jak wyjdę, będę potrzebowała zespołu medycznego.Powiedz to moim.Brzeszczot, jestem dwie minuty od celu.Możesz wytrzymać?- Powiedz, że wszedłem i trzymam - odpowiedział Case.Molly kulejąc, ruszyła korytarzem.Raz się obejrzała.Case dostrzegł bezwładne ciała trzech strażników Sense/Net.Jeden chyba nie miał oczu.- Taktyczni i Szybcy zablokowali parter, Kocia Mamo.Piankowe barykady.W holu robi się gorąco.- Tu też jest gorąco - odparta, przeciskając się przez podwójne stalowe wrota.- Brzeszczot, jestem prawie na miejscu.Case przeskoczył do matrycy i zerwał z czoła trody.Był zlany potem.Wytarł twarz ręcznikiem i łyknął wody z plastykowego bidonu, stojącego obok Hosaki.Sprawdził wyświetloną na ekranie mapę biblioteki.Migający czerwony kursor pełzł przez kontur wrót.Kilka milimetrów od zielonego punktu oznaczającego lokalizację konstruktu Dixiego Płaszczaka.Zastanawiał się, jakie skutki będzie to miało dla jej nogi.Po dostatecznej dawce endorfiny mogłaby chodzić na parze krwawych kikutów.Działał automatycznie: trody, złącze, przeskok.Biblioteka naukowa Sense/Net była martwym obszarem pamięci: trzymane tu materiały musiały być usunięte fizycznie.Dopiero potem możliwy był sprzęg.Molly kuśtykała między rzędami identycznych szarych pojemników.- Synu, powiedz jej, że jeszcze pięć, a potem dziesięć w lewo - rzucił Case.- Pięć prosto i dziesięć w lewo, Kocia Mamo - powtórzył przekaźnik.Skręciła.Blada bibliotekarka kuliła się między dwoma pojemnikami.Przerażone spojrzenie, mokre policzki; Molly zignorowała ją.Case był ciekaw, co zrobili Moderni, żeby wywołać strach o takim natężeniu.Wiedział, że miało to związek z fałszywą groźbą, ale zbyt był zajęty swoim lodem, by słuchać wyjaśnień Molly.- To ten - powiedział, lecz Molly już stała przed regałem, na którym leżała kaseta konstruktu.Kształtem przypominał neoazteckie biblioteczki z poczekalni Julie Deane'a w Chibie.- Działaj, Brzeszczot - rzuciła Molly.Case przeskoczył do cyberprzestrzeni i wysłał rozkaz wzdłuż czerwonej linii przebijającej biblioteczny lód.Pięć niezależnych systemów alarmowych zostało przekonanych, że nadal działają.Trzy skomplikowane zamki zdezaktywowano, choć wierzyły, że wciąż są zamknięte.Główny bank danych doznał niewielkiego przesunięcia stałej pamięci: konstrukt usunięto przed miesiącem na polecenie jednego z wyższych urzędników.Gdyby bibliotekarka szukała tego polecenia, stwierdzi, że zapisy są skasowane.Drzwiczki otworzyły się bezszelestnie.- 0467839 - powiedział Case, a Molly zdjęła z podstawy czarny blok pamięci.Przypominał magazynek wojskowego karabinu.Ścianki pokrywały jakieś symbole i ostrzegawcze napisy.Molly zamknęła drzwiczki.Case przeskoczył.Usunął czerwoną nić z lodu biblioteki.Wciągnął ją z powrotem do swojego programu, odruchowo uruchamiając pełny zwrot systemu.Bramy Sense/Net trzasnęły za nim, a podprogramy wirując znikały w rdzeniu lodołamacza, gdy mijał przejścia, gdzie je pozostawił.- Wyjście, Synu - rzucił i opadł na krzesło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]