[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ben wstaje wreszcie.Schodzimy do piwnicy.Chłopak przytrzymuje drzwi, by mnie nie uderzyły.- Lepiej włóż kurtkę i rękawiczki, Ben.W piwnicy jest zimno, a poza tym musimy przywlec trochę drewna z dworu.Wzrusza ramionami i schodzi za mną.Kiedy jestem na dole, otwieram drzwi wychodzące na drogę.Przed samym młynem, tuż przy wrotach do stodoły, wznosi się wielka sterta drewna.Przy fordzie stoją dziewczęta, ale nie patrzą w naszym kierunku.Przykryłem drewno pokrowcem na stół pingpongowy, by nie zamokło.Rozwiązuję oblodzoną, zasupłaną linkę.Plastik zesztywniał na mrozie i rwie się przy każdym szarpnięciu.Powłoka ma barwę zieloniutkiej darniny i wygląda wręcz niestosownie na tle kamiennej ściany młyna, białoszarej i lodowatej.Ben wychodzi za mną; jednak założył kurtkę i rękawiczki.Pochyla się pod uderzeniami kąśliwego wiatru.Ogląda się za dziewczętami, które wciąż wyładowują rzeczy z samochodu i chyba nie widzą nas.- Ben, chwyć za ten koniec, a ja złapię za drugi! Potem zwiniemy pokrowiec i odłożymy na bok.Podnosimy razem płachtę, strząsamy z niej lód, śnieg, kawałki drewna, gałązki.Potem zwijamy plastikowy pokrowiec.Drewno jest suche, bez śladu lodu i śniegu.- Na początek przenieśmy z dziesięć bierwion.Pochwyciłem pierwsze z brzegu leżące przy drzwiach.Już wcześniej przepiłowałem większe kłody na jednometrowe kloce.Ale i tak bierwiona są zbyt duże, by zmieścić się w kominku.Musieliśmy przeciąć każde jeszcze na połowę.Jedno po drugim przenosiliśmy z sągu i opieraliśmy o wilgotną, oblodzoną ścianę, ustawiając niemal pionowo.Ben uparcie wybierał największe kloce.Biorąc pod uwagę niezbyt atletyczną budową mojego najmłodszego syna, jest on zdumiewająco silny.Kiedy ustawiliśmy cały rządek, musiałem odpocząć.Spociłem się z wysiłku.- Okay, teraz możemy już ciąć!Zdjąłem piłę wiszącą na gwoździu wbitym w drewnianą podpórkę mechanizmu młyńskiego.Piła jest zrobiona z metalowej rurki w kształcie łuku z brzeszczotem w miejscu, gdzie w myśliwskim łuku znajduje się cięciwa.To szwedzka piła, ale zmieniłem ostrze na nowy brzeszczot z olbrzymimi, nierównymi zębami, który Francuzi nazywają „amerykańskim”.Taki brzeszczot przecina drewno z łatwością i nadaje się znakomiciedo nauki piłowania - nie ma nic bardziej zniechęcającego niż stępione ostrze.Zaklinowuję bierwiono między podpórką na podeście schodów i stopniami.Drugi koniec opieram na średniej wielkości pniaku, na którym piłuję drewno, odkąd zbudowałem kominek.W ten sposób ciąłem drewno w naszym młynie przez te wszystkie lata.- Okay, Ben.Teraz przytrzymuj mocno bierwiono, tak by nie wysmyknęło ci się z rąk, a ja pokażę ci, jak posługiwać się piłą.Popatrz, można jakby przysiąść w powietrzu i zrównoważyć piłowanie własnym ciężarem.Najważniejsze, to nie zaciąć się samemu.Musisz uważać, by nie zranić brzeszczotem rąk i nóg.Nie wolno piłować drewna do końca, bo można zaciąć się bardzo głęboko.Patrzę na Bena, który obserwuje piłę, moje ręce, skupione oczy.Może nie powinienem zaczynać lekcji od przestróg przed zranieniem.Chcę, by piłowanie drewna sprawiało mu radość, ale przecież nie chcę, by się skaleczył.Psiakrew, nigdy nie wiadomo, jak postąpić.- Dobrze, Ben.Najpierw trzeba wyznaczyć środek kloca i zarazem wybrać miejsce bez sęków i węzłów po odciętych gałęziach.Sam zawsze szukam przewężenia, w którym bierwiono jest najcieńsze.Przykładam piłę do drewna i posuwam lekko brzeszczot z powrotem.Ostrze wchodzi w korę jak w masło.- Najważniejsze, to zapamiętać, że to piła przecina drewno.Ty prowadzisz ją tylko, sterujesz nią, dodajesz jej siły długimi, swobodnymi posunięciami.Zaczynam delikatnie przesuwać piłę tam i z powrotem.Brzeszczot zagłębia się w drewnie.Staram się rozkołysać nieznacznie piłę, potem naciskam delikatnie na uchwyt.Suwam ostro, nie napierając zbyt mocno.- Chodzi o to, by nie wygiąć piły i zarazem ciąć tak prosto, jak się da.To naprawdę przyjemne.Ben wlepia oczy w piłę, napina wszystkie mięśnie.Bierwiono jest już prawie przecięte i jego ciężar zaczyna wyginać ostrze.- Teraz pochyl się troszkę, Ben, tak by ostrze piły nie haczyło się, a ja zrobię kilka ostatnich pociągnięć.Przytrzymaj mocno koniec kloca, kiedy przetnę go na pół.Przepiłowane bierwiono przełamuje się z lekkim trzaskiem.Przytrzymujemy obaj swoje połówki, nie pozwalając im upaść.Teraz pokazuję mu, w jaki sposób ułożyć polana na schodach, by potem, gdy skończymy robotę, można było zabrać od razu całą stertę- Okay.Teraz twoja kolej.Wybierz jakieś bierwiono!Ben wybiera znowu najgrubszy kloc - na pewno nie jest próżniakiem.Klinujemy bierwiono pod schodami i wręczam Benowi piłę.Pokazuję mu, jak ją trzymać.Jestem zaskoczony tym, że drżą chłopcu ręce.Sądziłem, że to wszystko przyjdzie mu tak łatwo, jakby urodził się z piłą w ręku.Nie przypuszczałem, że będzie inaczej.Nie rozumiem, jak mogłem nie wziąć pod uwagę wrażliwości Bena.Chyba to jakiś rodzaj psychicznej lub emocjonalnej ślepoty.- Nie przejmuj się tak, Ben.Piłowanie to najłatwiejsza rzecz na świecie.Spodoba ci się to.- Wiem, ale przeżywałem to samo, kiedy pierwszy raz strzelałem z mojego karabinka kaliber 22.Świetnie radzisz sobie z tą piłą, tato.Kiedy piłujesz, wydaje się, że wchodziw najtwardsze drewno jak w masło.Myślę jednak, że to tylko wydaje się takie łatwe.Ben przykłada piłę do drewna i przesuwa brzeszczot na próbę.Ostrze zagłębia się w korze.Ale chłopak przytrzymuje bierwiono zbyt lekko, toteż zsuwa się trochę na bok.Unieruchamiam kloc, a Ben zaczyna piłować, starając się prowadzić piłę długimi, swobodnymi pociągnięciami.Jednak opuszcza piłę za nisko, szarpiąc odrobinę za mocno.- Spokojnie, Ben.Pozwól, by piła sama cięła drewno.Wcale nie musimy się śpieszyć.Zwalnia, twarz rozjaśnia mu uśmiech.- Wchodzi jak nóż w masło! Tato, nigdy nie przypuszczałem, że piłowanie może być takie łatwe.Ben używa z upodobaniem malowniczych komunałów i nic nie znaczących frazesów, które wyczytał w swych ulubionych książkach.Niekiedy przychodzi mi na myśl, że powtarza je w duchu po dwadzieścia lub trzydzieści razy, czekając na sposobność, by je wypowiedzieć głośno.Prowadzi piłę ponownie, doskonale, przecinając miękkie warstwy drewna.Twardy rdzeń pozostawia na koniec.Szybko dochodzi do miejsca, w którym prawie przecięte bierwiono zaczyna się rozwierać.- Teraz bądź ostrożny.Ostatnie cięcia należą do najtrudniejszych.Upewnij się, że piła nie wygnie się lub nie złamie, zważając, by przepiłowane polana nie spadły ci na nogi, a piłanie zraniła cię.Ben uważnie, prawie po mistrzowsku, przecina bierwiono.Przytrzymuję jedną połowę, a druga upada pomiędzy nami.Ben pochyla się, by podnieść polano.- Najpierw odłóż piłę, Ben - przestrzegam.– Dopiero wtedy podnieś polano.Odkłada piłę na pniak i przesuwamy kloce na schody, skąd przeniesiemy drewno do młyna.Odwracam się po następne polano, Ben sięga również po kolejny kloc.- Pozwól mi przepiłować jeszcze jeden, tato.Właśnie nauczyłem się, jak to się robi.Masz rację, to naprawdę świetne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]