[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wrzuciła go do garnka i zamieszała patykiem, który podał jej Binabik.- Rozmawiałam z Malachiasem - powiedziała zaglądając do parującej wody w garnku.- Mówiliśmy o wielu rzeczach.- Spojrzała na chłopca, lecz Malachias wtulił głowę w ramiona i zaczerwienił się jeszcze bardziej, po czym usiadł na sienniku obok Leleth.Wziął ją za rękę i gładził jej blade, wilgotne czoło.Geloe wzruszyła ramionami.- Porozmawiamy, kiedy Malachias będzie gotów.Teraz i tak mamy dużo do zrobienia.- Uniosła na patyku część mchu, dotknęła go palcem, po czym wzięła z małego, drewnianego stołu miseczkę i wybrała z garnka resztę mchu.Podeszła z dymiącą miseczką do siennika.Malachias i Geloe robili dziewczynce okłady z mchu, a Simon zszedł na brzeg jeziora.W ciągu dnia chata czarownicy wyglądała równie dziwnie z zewnątrz, jak jej wnętrze nocą: słomiany, spiczasty dach przypominał dziwny kapelusz, a ciemne, drewniane ściany pokryte były czarno-niebieskim pismem runicznym.Kiedy schodząc w dół, obchodził dom, litery pojawiały się i znikały w zależności od kąta padania światła.Dziwne napisy pokrywały także dwa wbite w błotniste dno pale, na których stała chata.Qantaqa powróciła do porzuconej ryby i delikatnie oddzielała mięso od ości.Simon usiadł obok niej na skale, lecz usłyszawszy ostrzegawcze warczenie, przesunął się trochę dalej.Rzucał kamyki w gęstą mgłę i nasłuchiwał, kiedy nastąpi plaśnięcie.Niebawem dołączył do niego Binabik.- Masz już dość postu? - zapytał troll i wręczył mu pajdę chrupiącego, ciemnego chleba, którą hojnie posmarowano ostro pachnącym serem.Simon zjadł szybko chleb i obaj siedzieli w milczeniu obserwując parę ptaków, które dziobały coś w przybrzeżnym piasku.- Valada Geloe chciałaby, abyś przyłączył się do nas dzisiejszego popołudnia - przemówił wreszcie Binabik.- Do czego miałbym się przyłączyć? - spytał Simon.- Do poszukiwań.Będziemy szukali odpowiedzi.- W jaki sposób? Pójdziemy gdzieś? Binabik spojrzał na niego z powagą.- W pewnym sensie tak.No, nie patrz tak na mnie.Zaraz ci wyjaśnię -powiedział rzucając kamieniem.- Robi się to wtedy, kiedy nie ma innych sposobów znalezienia odpowiedzi.Mogą to robić tylko ci, którzy posiadają wiedzę.Mój mistrz Ookequk nazywał to wędrówką po Ścieżce Snów.- Ale to go zabiło!- Nie! To znaczy.- Na twarzy trolla widać było napięcie, kiedy próbował znaleźć odpowiednie słowa.- Chcę powiedzieć, że on zmarł w czasie takiej wędrówki.Lecz przecież umrzeć można na każdej drodze.Nie znaczy to, że każdy, kto wejdzie na tę ścieżkę, umrze.U was na Głównym Trakcie giną ludzie pod kołami wozów, lecz setki innych chodzi bezpiecznie tą samą drogą.- Ale właściwie czym jest Ścieżka Snów? - zapytał Simon.- Przede wszystkim muszę zaznaczyć - powiedział Binabik, uśmiechając się smutno - że droga snów jest o wiele bardziej niebezpieczna od waszego Głównego Traktu.Mój mistrz nauczył mnie, że jest to jakby górska ścieżka, która wiedzie wyżej niż jakakolwiek inna.- Troll uniósł dłoń ponad głowę.- Wspinaczka nią jest bardzo trudna, ale za to widać stamtąd rzeczy, jakich nigdy byś nie zobaczył; rzeczy, które z drogi naszego powszedniego dnia są niewidoczne.- A jaką rolę odgrywają tutaj sny?- Mistrz nauczył mnie, że dzięki nim można wejść na tę drogę.- Binabik zmarszczył brwi.- Lecz jeśli ktoś dostanie się tam poprzez zwykły, nocny sen, nie może iść drogą; patrzy na rzeczy tylko z jednego miejsca, a potem musi wracać.Dlatego też - tak powiedział mi Ookequk - osoba ta często nie wie, na co patrzy.Czasem - mówiąc to troll wskazał na mgłę, która spowijała drzewa i jezioro - widzi tylko mgłę.Jednak mędrzec potrafi wędrować tą drogą, jeśli nauczył się na nią wspinać.Potrafi nią wędrować i przyglądać się rzeczom, obserwować, jak się zmieniają.Wzruszył ramionami.- Trudno to wytłumaczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]