[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Poprosił Billa i Stanley a,żeby pokazali spody butów, wprawnym okiem zawodowcaprzyjrzał się obcasom, zelówkom, potem wyszedł do ogrodu zpomocnikiem, a z parującym dzbankiem i filiżankamiwkroczyła pani Sharpe. O, pan Blair powiedziała. Przyzna pan, że wciążdostarczamy panu mocnych wrażeń, prawda?Była całkiem ubrana w przeciwieństwie do Marion, którawyglądała bardziej zwyczajnie, chociaż sfatygowany szlafrokupodabniał ją do Joanny d Arc najwyrazniej nieporuszonaani procedurą, ani tym, co się działo; Robert zastanowił się,jakiej to trzeba by sytuacji, żeby pani Sharpe nie potrafiła sięodnalezć.Bill przyniósł z kuchni trochę szczap i rozpalił w kominku,pani Sharpe nalewała gorący płyn była to kawa i Robertstanowczo wymówił się od picia, jeszcze niedawno miał przednosem tyle kawy, że na długo stracił na nią ochotę a natwarz Stana powracały rumieńce.Zanim z ogrodu wrócilipolicjanci, w pokoju wytworzyła się atmosfera rodzinnegospotkania, na przekór firankom powiewającym w oknachpozbawionych szyb.Robert spostrzegł, że ani Stan, ani Billchyba nie uważali pań Sharpe za osoby trudne, czy dziwaczne,wydawali się odprężeni, jak u siebie w domu.Może dlatego, żepanie Sharpe przyjęły ich najnormalniej w świecie, traktującinwazję obcych ludzi jak codzienną okoliczność.W każdymrazie Bill, pochłonięty zajęciami wchodził i wychodził, jakbymieszkał w tym domu od lat, a Stanley podsunął filiżankę ponastępną porcję kawy, nie czekając, aż zostanie zaproszony.Mimo woli Robert pomyślał, żc w takiej sytuacji, ciotka Lin, unich w domu, byłaby bardzo uprzejma i bardzo rozgorącz-kowana, a oni dwaj siedzieliby na brzeżkach krzeseł, cały czaspamiętając o swoich ubrudzonych kombinezonach.Może właśnie Nevilowi spodobała się ich bezpre-tensjonalność?Wrócił sierżant i pomocnik. Czy panie zamierzają tu zostać? spytał policjant. Oczywiście odpowiedziała pani Sharpe, nalewając kawęnowym gościom. Nie wtrącił się Robert. Naprawdę nie powinny panie.Znajdę paniom w Larborough spokojny hotel, w którym. Największy nonsens jaki słyszałam.Oczywiście, że mamyzamiar tu zostać.Co ma do tego parę zbitych szyb? To może się nie skończyć na wybijaniu szyb powiedziałsierżant. A póki panie tu są, ponosimy za panieodpowiedzialność, poważną odpowiedzialność, a prawda jesttaka, że brak nam sił, żeby móc tę odpowiedzialność ponosićfaktycznie. Naprawdę, przykro mi bardzo, że sprawiamy panomkłopot.Gdyby to od nas zależało, naprawdę niepozwoliłybyśmy, żeby cegły wpadały nam do okien, niech mipan wierzy.To jest nasz dom, mieszkamy tu, a nie gdzieindziej.Odłożywszy na bok pytania dotyczące przyzwoitości,to jest i taka wątpliwość: co zostanie z naszego domu, jeżeli goopuścimy? Do czego będziemy mogły wrócić? Jeżeli brakpanom ludzi do ochrony żywych osób, to, jak przypuszczam,tym bardziej zabraknie ich do ochrony porzuconego mienia?Sierżant wydawał się zmieszany, co często przytrafiało sięludziom pertraktującym z panią Sharpe.No tak, w tym rzecz,proszę pani oświadczył niechętnie. Wobec tego mamy za sobą, jak myślę, problemwyprowadzenia się z Franchise.Cukru, sierżancie?Robert wrócił do sprawy, kiedy już wyjechała policja, a Billzabranymi z kuchni miotłą i łopatką zgarniał stłuczone szkło zpodłogi, pokój za pokojem.Robert jeszcze raz nalegał,podsuwał trzezwą myśl o hotelu w Larborough, ale słów niewspierały ani jego własne odczucia, ani zdrowy rozsądek.Namiejscu pań Sharpe też nie ruszyłby się z domu, więc trudnobyło czego innego spodziewać się po nich, a na dodatekpodzielał pogląd pani Sharpe co do przyszłości opuszczonegobudynku; po prostu miała rację. Paniom potrzebny jest lokator powiedział Stanley,któremu nie zezwolono sprzątać, bowiem został uznany zarannego z prawem opuszczania łóżka. Lokator z pistoletem.Co by panie powiedziały, gdybym tu zostawał na noc? Bezposiłków; po prostu śpiący tu nocny stróż.Nawiasem, oniwszyscy śpią, ci nocni Stróże.Widać było, że paniom Sharpe ta otwarta deklaracjasprawiła przyjemność, zwłaszcza w sytuacji, która zakrawałajuż na lokalną wojnę; nie narzucały się jednak z po-dziękowaniami. Czy ma pan żonę? spytała Marion. Powiedzmy; w pewnym stopniu z całą powagąodpowiedział Stanley. Może pana żona, jeżeli pan ją ma, zgodzi się, żeby pan tuspał powiedziała pani Sharpe. Wątpię jednak, czy pogodzisię z tym pańska firma, panie.panie Peters. Moja firma? Kiedy pańscy klienci zorientują się, że został pan nocnymstróżem we Franchise, to obawiam się, że zaczną gdzie indziejlokować swoje zlecenia. Moi klienci? Wykluczone beztrosko oświadczył Stanley. Nigdzie nie pójdą.Lynch jest przez pięć dni w tygodniupijany, a Biggins nie potrafi porządnie założyć łańcucha doroweru.Poza tym, nie sądzę, żeby moi klienci mogli mniepouczać, co mam robić, kiedy mam wolne.Wrócił Bill i poparł Stanley a.Bill był mężczyzną wwiększym stopniu żonatym niż Stanley, i możliwość, by sypiałpoza domem nie wchodziła w rachubę.We Franchise powinienspać Stanley.Obaj uważali to za rozwiązanie oczywiste.Robert poczuł wielką ulgę. W porządku powiedziała Marion. Jeżeli już zostajepan naszym nocnym gościem, to może pan zacząć od zaraz.Jestem pewna, że w pana biednej głowie kręcą się na raz trzykaruzele, i głowa chciałaby odpocząć.Pójdę i pościelę.Czywolałby pan okna od południa? Dobrze zgodził się Stanley. Byle daleko od kuchni iradia. Zrobię co się da.Uradzono, że Bill wsunie kartkę pod drzwi w mieszkaniuStanley a i w ten sposób zawiadomi, że Stanley przyjdzie nalunch, jak zwykle. Nie powinna się o mnie martwić powiedział Stanley o właścicielce domu. Wcześniej też mnie nie było całymi nocami Pochwyciłspojrzenie Marion i dodał: Dostarczałem klientomsamochody; nocą idzie to dwa razy prędzej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]