[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zrobił w tym kierunku dwóch kroków, gdy z tyłu, za nim, znów w pobliżu domu rozległ się krzyk.Pomyślał, że Francuz zapewne na razie stracił ślad nieszczęśliwej kobiety, tym bardziej że potem nastąpił okres ciszy.Lecz widocznie ohydny zbrodniarz nie porzucił swych morderczych zamiarów i przypuszczając, że Anna będzie usiłowała dostać się z powrotem do dziecka, zaczaił się w pobliżu domu.Taka mniej więcej scena musiała się tam odegrać: w chwili gdy Annę oświetlił blask padający na drabinę przy domu, Francuz rwąc się do zemsty wypadł za wcześnie z zasadzki.Wówczas, ujrzawszy go, wydała ów drugi okrzyk śmiertelnej trwogi i dla ocalenia swego życia rzuciła się do ucieczki.Tym razem uciekała w stronę rzeki, lecz nie w prostej linii.Krzyk jej krążył dookoła Davidsona, który w ciemnościach obracał się na piętach, śledząc te okropne dźwięki.Chciał zawołać: „Anno! tędy, jestem tutaj!” Ale nie mógł.Okropna ta gonitwa, tym straszliwsza, że jej nie widział, przejmowała go w wyobraźni taką zgrozą, że w gardle mu zaschło, a czoło pokryło się potem.Ostatni krzyk ofiary nagle został urwany.Cisza, która potem nastąpiła, była jeszcze straszniejsza.Davidsonowi zrobiło się słabo.Z trudnością oderwawszy nogi od ziemi ruszył przed siebie, ściskając w ręku rewolwer i wpatrując się z trwogą w ciemności nocy.Nagle o kilka kroków przed nim, jak spod ziemi, ukazała się potężna postać i zaczęła uciekać.Odruchowo strzelił za nią i rzucił się w pogoń, lecz potknął się o coś miękkiego i upadł na ziemię jak długi.Gdy padał głową naprzód, wiedział już, że nie mógł zawadzić o nic innego tylko o ciało Anny Śmieszki.Podniósł się i klęcząc usiłował dźwignąć ją w ramionach.Lecz gdy uczuł, jak jest bezwładna, położył ją z powrotem.Leżała twarzą ku ziemi, a długie jej włosy rozrzucone były dokoła; niektóre ich pasma były wilgotne.Davidson, macając jej głowę, natrafił na kość ustępującą mu pod palcami; już jednak przed tym odkryciem wiedział, że Anna nie żyje.Ścigający Francuz powalił ją uderzeniem od tyłu i, przykucnąwszy na jej plecach tłukł w głowę ciężarem, który mu sama przywiązała do kikuta.Wówczas odstraszył go Davidson, ukazawszy się niespodziewanie wśród ciemności.Davidsona klęczącego obok trupa kobiety, która zginęła tak marną śmiercią, gnębiły wyrzuty sumienia.Zginęła przez niego.Męstwo przygasło w nim, bał się po raz pierwszy w życiu.Morderca Anny Śmieszki mógł lada chwila w ciemnościach rzucić się na niego.Przyznaje się, że miał ochotę, uciekając na rękach i na kolanach od tego żałosnego trupa, powlec się na statek.Powiada nawet, ze zaczął to robić.Z trudnością można wyobrazić sobie Davidsona uciekającego na czworakach od trupa zamordowanej kobiety.Davidsona pozbawionego sił i złamanego myślą, że kobieta ta po części zginęła dla niego.Lecz uciekł niedaleko, zatrzymała go myśl o malcu, o dziecku Anny Śmieszki.Nie może go przecież porzucić na pastwę „psiego życia”, jak pamiętał, że— się wyraziła.Istotę tę, którą Anna pozostawiła na ziemi, Davidson w swym sumieniu uważał za święty depozyt.Stanął na nogach i drżąc jeszcze wewnętrznie, ruszył w stronę domu.Pomimo trwogi był jednak zdecydowany.Roztrzaskana czaszka zrobiła na nim silne wrażenie; czuł się bezbronny w ciemnościach: zdawało mu się, że to tu, to tam słyszy kroki skradającego się mordercy bez rąk.Lecz raz postanowiwszy coś, nie cofał się nigdy.Zresztą wydostał się z chłopcem szczęśliwie.Dom zastał pusty.Otaczało go głębokie milczenie; raz tylko, gdy schodził po szczeblach drabiny, niosąc Tony’ego w ramionach, doszedł go słaby jęk, który, zdawało mu się, pochodził z ciemnej jak piekło przestrzeni pośród pali, na których dom był wybudowany, lecz nie zatrzymał się dla zbadania tej sprawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl