[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiał z tego wtedy wyniknąć niezłyskandal i pewnie dlatego nigdy o tym nie słyszałeś.Rodziny zazwyczaj milczą na tematwstydliwych kart w swojej historii, a potomkowie, jeśli w ogóle się o nich dowiadują, toprzypadkiem i od obcych.Jeśli wątpisz, spytaj o to kiedyś swego przyjaciela Swetoniusza.Wswoich badaniach musiał się natknąć na wzmiankę o Pinariuszu, który był chrześcijaninem.- Pozwolę sobie sprostować, cezarze.Swetoniusz nie jest moim przyjacielem - odrzekłMarek, zaskoczony i wytrącony z równowagi usłyszanymi rewelacjami.- Tak? A czy przypadkiem nie przysłał ci osobiście zadedykowanego egzemplarzaswoich cesarskich biografii?Czy jest choć jedna rzecz, której Hadrian by nie wiedział od swoich wszechobecnychszpiegów? Marek odchrząknął zmieszany i wybąkał:- Tak, zgadza się.Ale ja go o to nie prosiłem i przysięgam, że nawet do tej księgi niezajrzałem.- Nie? A powinieneś.Nie jest taka zła.Nie brak w niej sprośności, ale pewnie towłaśnie przyciąga czytelników.O, zdaje się, że twój syn się wreszcie zjawił!Rzeczywiście, z westybulu dobiegł jakiś hałas.Pierwszy do pracowni wszedł Amyntasz wymalowaną na twarzy skruchą i obawą przed karą za spóźnienie.Zanim zdążył sięodezwać, do komnaty wkroczyła ubrana w najlepszą stolę Apollodora.Nigdy nie wybaczyłaHadrianowi egzekucji ojca, pilnowała się jednak, by w jego obecności nie okazać nawetcienia goryczy.Za matką wszedł Lucjusz.Był wyrośnięty jak na swoje jedenaście lat i niemaldorównywał wzrostem ojcu, po którym odziedziczył zielone oczy i blond czuprynę, alebudową ciała bardziej przypominał dziadka po kądzieli.Marek powitał rodzinę i sługę z ulgą, rad porzucić niepokojący tematchrześcijańskiego przodka.Kiedy wszyscy stanęli przed posągiem, podszedł i ściągnąłzasłonę z żaglowego płótna.Hadrian wyglądał, jakby ujrzał rzeźbę po raz pierwszy w życiu.Wpatrywał się w niąprzez dłuższą chwilę, po czym wyciągnął dłoń, by jej dotknąć.Na jego twarzy rzeźbiarzdostrzegł ten sam wyraz nabożnego podziwu, z jakim cesarz przed laty patrzył naMelankomasa.- Uchwyciłeś podobieństwo, Pinariuszu - wyszeptał władca.- Dokonałeśniemożliwego.Teraz musisz to zrobić jeszcze raz.- Jeszcze raz, cezarze?- Musimy mieć więcej jego wizerunków.Każdy nieco inny, żeby przedstawiały różneaspekty jego boskości, ale wszystkie mają być równie prawdziwe jak ten.Będą wzorem dlainnych artystów z całego cesarstwa, którzy zechcą uwiecznić Antinoosa.Jesteś gotów tozrobić, Pinariuszu?- Nic nie sprawiłoby mi większej przyjemności, cezarze - odrzekł Marek z nagłymdrżeniem w głosie.Perspektywa poświęcenia czasu i talentu tworzeniu kolejnych rzeźbprzepełniła go szczęściem ponad wszelkie oczekiwania.W ten sposób będzie mógł i służyćwładcy, i dawać wyraz oddaniu dla swojego uwielbianego bóstwa opiekuńczego, a przy tympracować nad takim uosobieniem piękna jak zmarły ukochany Hadriana.- Cieszę się, że jest tu dziś z nami twój syn - powiedział cesarz.- Aby okazać mojąwdzięczność, chcę mu zaoferować coś wyjątkowego.Otóż stawiając ostatnio horoskopy,odkryłem niezwykły zbieg okoliczności.Twój syn urodził się w tym samym dniu.ba!Niemal w tej samej godzinie!.co jeden z moich protegowanych, Marek Werus.Proponujęwięc, by twój Lucjusz i mój Verissimus się zapoznali.- Verissimus?- Tak go czasem nazywam.Tak kocha prawdę, że aż się prosi o takie przezwisko4.Jeśli się okaże, że przypadli sobie do gustu, będą mogli się razem uczyć.Marek spojrzał na syna, który stał z rozdziawioną buzią, oszołomiony tym pomysłem.- Obawiam się, że mój syn byłby wtedy w gorszej sytuacji, cezarze.Starałem sięwprawdzie zapewnić mu dobrych nauczycieli, ale jego dotychczasowa edukacja nie może sięraczej równać z tą, jaką otrzymał twój protegowany.- Nie martw się.- Hadrian się uśmiechnął.- Nie każę Lucjuszowi rywalizować zWerusem.Ten chłopak jest obdarzony niezwykłym intelektem, a zasobem wiedzy zaskakujeczasem nawet mnie samego.Uwielbia jednak nie tylko naukę, ale i sport.Przydałby mu się zatowarzysza rówieśnik, z którym mógłby ćwiczyć pięściarstwo czy zapasy, grać w piłkę,jeździć konno, polować i tak dalej.Co o tym sądzisz?Marek pomyślał, że pod względem fizycznym jego syn mógłby nie tylko dorównaćWerusowi, ale nawet go przewyższyć, jak na jedenastolatka jest bowiem wyjątkowo dobrzezbudowany i silny.Zerknął na żonę i zobaczył, że propozycja przypadła jej do gustu.Mimozapiekłego żalu do cesarza potrafiła docenić tę wyjątkową szansę, jaka się za jego sprawą4 Łac.verus - prawdziwy, verissimus - najprawdziwszyotworzyła przed Lucjuszem: w jednej chwili, jeszcze jako dziecko, miał z szarego obywatelazostać członkiem najściślejszego otoczenia władcy.*Pinariusz junior nie dorósł jeszcze do togi, ale miał odświętną, skrojoną na miarętunikę, która wydawała się Markowi odpowiednia na pierwsze spotkanie z Werusem.Apollodora cmokała wprawdzie i fukała, że chłopiec ostatnio bardzo wyrósł i rękawy sątrochę za krótkie, uspokoił ją jednak, mówiąc, iż w Domu Ludu nikt się takimi drobiazgaminie przejmuje.- W Domu Ludu? - Apollodora parsknęła śmiechem.- Poza tobą nikt już tak go nienazywa, mój ty artysto.- Nie?- Nie jesteś na bieżąco.Całe to podlizywanie się pospólstwu skończyło się wraz ześmiercią Plotyny.- No dobrze, w takim razie się poprawię.Lucjuszu, jesteś gotów na wizytę w DomuHadriana?O wyznaczonej godzinie u wejścia do pałacu powitał ich jeden z dworzan izaprowadził do bujnego ogrodu z pluszczącymi fontannami.Tam właśnie tymczasowoustawiono posąg Antinoosa.Na pobliskiej kamiennej ławie siedział Hadrian z MarkiemWerusem, swym dalekim kuzynem, spokrewnionym też z boskim Trajanem.Chłopiec miałkręcone włosy, wydatny nos i małe usta.Wychował się w najbardziej wyrafinowanejatmosferze, jaką można sobie wyobrazić, wśród znanych filozofów i uczonych, nie dziwiłowięc, że zachowywał się nad wiek poważnie.Hadrian przedstawił go gościom.Kiedy Lucjusz, poinstruowany uprzednio przez ojca,skłonił się sztywno i zaczął mówić, jak wielkim zaszczytem jest dla niego to spotkanie,Werus żywo zaprotestował, wchodząc mu w słowo:- O nie, to ja jestem zaszczycony, mogąc poznać kolegę, którego dziadkiem byłprzyjaciel wielkiego Apoloniusza z Tyany.Czy twój ojciec znał wiele historii z jego życia? -zwrócił się do Marka.- Nie tylko znał ich wiele, ale praktycznie nie było dnia, żeby mnie którąś nie uraczył!- odpowiedział żartobliwie Pinariusz.- Nie nazywał go inaczej jak Nauczycielem i byłbezgranicznie oddany jemu, a potem jego pamięci.Werus patrzył na niego błyszczącymi z ekscytacji oczyma.- Musisz mi je koniecznie opowiedzieć! To by warto spisać!- Niestety, mam ręce stworzone do dłuta, nie do pióra.- No to podyktuj je skrybie! Z tych, którzy mieli szczęście obcować z Apoloniuszem,większość już nie żyje.- Uroczy, prawda? - Hadrian przerwał ten słowotok, wichrząc chłopcu czuprynę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]