[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zamierzała też wracać do domu, zwłaszcza że musiałaby błagać o wybaczenie.Wiedziała, jak zareagowałby Kyle, gdyby po­jawiła się w progu.Na pewno starałby się narzucić jej swoją wolę.Zresztą nie miała ochoty ryzykować.Mógłby ją na przykład potrak­tować jak nieposłuszne dziecko i zamknąć w pokoju aż do dnia rej­su.A przecież obiecała “Vivacii”, że przyjdzie się pożegnać.Czuła się odpowiedzialna wobec swego statku, nawet jeśli wszyscy wokół twierdzili, że już do niej nie należy.W końcu, by uspokoić sumienie, zatrzymała posłańca, za grosik kupiła od niego kartkę zwykłego papieru, ołówek węglowy i obiet­nicę dostarczenia listu przed zachodem słońca.W pośpiechu napi­sała do matki.Nie przyszło jej do głowy nic więcej poza informacją, że martwi się o statek, że “Vivacia” jest nieszczęśliwa i niespokojna.Althea nie prosiła o nic dla siebie, błagała jedynie, by Ronica osobi­ście odwiedziła żaglowiec, pocieszyła go i wyjaśniła mu przyczynę trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się rodzina.Mimo iż wiedziała, że jej reakcje są zbyt dramatyczne, przypomniała matce smutny los “Paragona” i napisała, iż ma nadzieję, że ich rodzinnemu statkowi nigdy się nic takiego nie przydarzy.Gdy przeczytała list, zmarszczy­ła brwi, ponieważ całość wydała jej się ogromnie teatralna i sztuczna.Pomyślała jednak, iż niewiele więcej może zrobić i że Ronica po­winna ją zrozumieć właściwie.Zalakowała kartkę odrobiną wosku, przycisnęła sygnet i wysłała posłańca do rezydencji Vestritów.Podniosła głowę, rozejrzała się wokół i uświadomiła sobie, że mimowolnie zawędrowała na ulicę Deszczowych Ostępów.Oboje z ojcem przepadali za tą częścią miasta.Gdy załatwili wyznaczone na dany dzień sprawy, niemal zawsze znajdowali pretekst, by razem pospacerować po tej dzielnicy.Oglądali wystawy, co chwilę czymś się zachwycając i zwracając sobie wzajemnie uwagę na najnowsze, egzotyczne towary.Ostatnim razem, gdy tu byli, spędzili prawie ca­łe popołudnie w sklepie z kryształami.Sprzedawca pokazywał im nowy typ wiatrowych dzwoneczków.Poruszał je najlżejszy po­dmuch, a wtedy wygrywały bynajmniej nie przypadkową, choć nie­uchwytną i niekończącą się melodię, bardzo delikatną, dźwięczącą później długo w pamięci.Ojciec kupił jej wówczas małą płócienną torbę pełną suszonych fiołków i płatków róż oraz parę kolczyków w kształcie ryby-miecza.Althea pomogła mu wybrać perfumowane klejnoty na urodziny matki i poszła z nim do złotnika, który umieścił kamienie w pierście­niach.Tego dnia byli rozrzutni, obeszli wiele niezwykłych sklepi­ków, w których sprzedawano towary znad Rzeki Deszczowej.Wszyscy wiedzieli, że wodami Rzeki płynie magia, a przedmio­ty kupowane od ludu Deszczowych Ostępów są obdarzone magicz­nymi właściwościami.Wprawdzie o kolonistach, którzy zdecydowa­li się pozostać w pierwszej osadzie nad Rzeką, rozpowiadano ponu­re plotki, ich produkty wzbudzały jednak zdumienie i zachwyt.Od rodziny Verga kupowano towary o niezwykłym wyglądzie: pięknie utkane gobeliny przedstawiające nieco odmienne od ludzkich po­staci o oczach barwy lawendy lub topazu, osobliwych kształtów wy­roby jubilerskie wykute z metalu nieznanego pochodzenia oraz cu­downe gliniane wazy, aromatycznie pachnące, o niepowtarzalnym wdzięku.Soffronowie sprzedawali perły w głębokich odcieniach po­marańczy, ametystu i błękitu oraz naczynia z zimnego szkła, które nigdy się nie rozgrzewały; można w nich było schładzać wino, owo­ce albo słodką śmietanę.Inne rodziny oferowały owoce kwazi.Z ich skórki produkowano olejek, uśmierzający ból nawet najpoważniej­szej rany, a z miąższu wytwarzano trunek, który szalał we krwi przez kilka dni.Najbardziej zawsze kusiły Altheę sklepy z zabawkami - można w nich było nabyć lalki, których wilgotne oczy i mięk­ka, ciepła skóra przywodziły na myśl prawdziwe niemowlę, a także działające przez wiele godzin mechaniczne zabawki, poduszki wy­pełnione ziołami zapewniającymi cudowne sny oraz wspaniałe, gład­kie, rzeźbione kamienie, które jarzyły się zimnym wewnętrznym światłem i odstraszały koszmary.Towary te były bardzo drogie na­wet w Mieście Wolnego Handlu, a w dalszych portach osiągały wręcz niegodziwie horrendalne ceny.Mimo to nie cena była powo­dem, dla którego Ephron Vestrit nie chciał ich kupować dla swej okropnie rozpieszczonej wnuczki Malty.Kiedy Althea pytała go o przyczynę odmowy, tylko potrząsał głową i stwierdzał tajemni­czo: “Nie można dotknąć magii i nie zarazić się nią.- Po czym do­dał: - Mieszkający tam nasi przodkowie uznali, że muszą płacić zbyt wysoką cenę, opuścili więc Deszczowe Ostępy i osiedlili się w Mie­ście Wolnego Handlu.I my, ich potomkowie, nie będziemy frymar­czyć towarami z tamtego regionu”.Mimo iż dziewczyna naciskała na ojca, pragnąc dalszej rozmowy na ten temat, potrząsnął głową i powiedział, że pomówi z nią o sprawie, gdy będzie starsza.Ale na­wet złe przeczucia nie powstrzymały go przed kupieniem perfumo­wanych klejnotów, których tak bardzo pragnęła jego żona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl