[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po wsiach wyrok wywrze wrażenie jeszcze gorsze.Trzeba czuwać”.Trzeba było czuwać również nad granicami, bo się poprzednio wypowiedziało wojnę, i po raz pierwszy w dziejach Francji wziąć przymusowo pod broń tysiące chłopów, rozjątrzonych właśnie do żywego.Okoliczności zmusiły Konwencję do wezwania na pomoc.wielkiej masy gruntownie niezadowolonych ludzi.Wypadnie raz jeszcze powrócić do zamku La Guyomarais, bo doszło tam do rzeczy zasługujących na uwagę i zgodnych z niektórymi wyrażonymi poprzednio domysłami.Cmentarz parafialny znajdował się w miejscowości strzeżonej przez żandarmów, zwłoki markiza de la Rouairie pochowano wiec cichaczem, nocą, w lasku przylegającym do ogrodu pałacowego.Zasypano je obficie niegaszonym wapnem, lekarz dokonał na trupie głębokich nacięć, by przyśpieszyć rozkład.Towarzysz i sługa zmarłego — ów właśnie niefortunny lektor nazwiskiem Saint-Pierre — przeniósł się do innego ogniska konspiracji, do zamku Fosse-Hingant.Napotkał tam znanego sobie od dawna, cieszącego się pełnym zaufaniem spiskowca, doktora Chévetel.Opowiedział mu o wszystkim, co zaszło.Nie wspomniał jedynie o miejscu zakopania zwłok, gdyż nie był obecny przy pogrzebie.25 lutego nad ranem żandarmeria i gwardia narodowa zapełniły pałac La Guyomarais.Dr Chévetel był w konspiracji uchem i okiem Dantona.Złożył doniesienie zaraz po wysłuchaniu zwierzeń zrozpaczonego Saint-Pierre.Rewizje i przesłuchiwanie domowników nie przynosiły pożądanego przez władze rezultatu.26 lutego, wczesnym porankiem, gdy cała rodzina właściciela zgromadzona była w pokoju parterowym, szef poszukujących zwrócił się do pani de la Guyomarais:— Obywatelko, nasza misja jest skończona, czy nadal twierdzisz, że były markiz de la Rouairie nie znalazł schronienia w tym domu?Zanim zapytana zdążyła coś powiedzieć, potoczyła się jej pod nogi dobrze już pewnie nadżarta przez wapno głowa ludzka, wrzucona przez otwarte pchnięciem od zewnątrz okno.Żandarmom udało się spoić i przekupić ogrodnika, który wskazał grób.Normalnym już wtedy, z Paryża się wywodzącym obyczajem, zatkniętą na bagnet głowę markiza obnoszono tryumfalnie po całym pałacu z przyległośćiami.W doszczętnie obrabowanym domu pozostały tylko dwie córki państwa de la Guyomarais.Ich rodzice, bracia i domownicy, wraz z ogrodnikiem-donosicielem, powędrowali do miasta pod konwojem.Mężczyźni szli skuci wspólnym łańcuchem.18 czerwca ścięto w Paryżu wszystkich: równy tuzin osób.Wieści o wypadkach tak malowniczych, jak argumentowanie przy pomocy wrzuconej nagle przez okno głowy trupiej, rozchodzą się zazwyczaj dość szeroko i w odpowiednim upiększeniu.Barwy opowieści gęstnieją zamiast blednieć.Koszmary z La Guyomarais zaliczyć należy po prostu do bardzo bogatego cyklu przygrywek.W rozmaitych wariantach powracał ciągle w tej muzyce główny motyw “krwi nieczystej”, której rozlewaniem wolno i należy się chełpić.Bez zegara nie ma historii, powtórzmy.Wszystko to działo się przed rozpaczliwym porywem chłopów wandejskich.Opisy okrutnych wydarzeń przeszłych przeżywa się mimo wszystko tak samo jak lekturę powieści.Można zapamiętać fakty, oburzać się nimi, wydatnie wzbogacić wiedzę o rozmiarach strefy możliwości ludzkich.Z reguły braknąć musi motywu, który najsilniej oddziaływał na świadków, czyli ludzi współczesnych owym wypadkom.Poczucia krzywdy osobistej, wynikłej z obrazy żywych umiłowań, a chociażby nawet z lęku.jedynie.Uporządkowany pięknie, wymuskany cmentarz paryski Chapelle expiatoire mieści groby Ludwika XVI i Marii Antoniny, mogiły wielu innych ofiar terroru, wśród nich samej Charlotty Corday.Ani mgiełki tam z tych mrocznych pasji, które uzbroiły ją w nóż.W Conciergerie, w celi królowej, przewodnik zatrzymuje się przed tablicą pamiątkową, poświęca sporo czasu na opowiadanie o cierpieniach Marii Antoniny.Potem oszczędnym gestem wskazuje sąsiednią komorę i powiadamia jednym zdaniem, że tam spędził noc przedśmiertną Danton.Ciekawy sposób postępowania w państwie, które całe wachlarze i pęczki trójbarwnych, wiec rewolucyjnych sztandarów codziennie umieszcza na byle komisariacie policji, a swój republikański porządek i frazeologię wywodzi raczej od Dantona niż od Ludwika.Pogardliwy gest stróża zabytku można zresztą uważać za dodatkową atrakcję, za sensacyjny towar, przeznaczony dla międzynarodowej publiczności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]