[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stawiałem mu opór.Kolejna komnata miała sufit wymalowany w sceny opisujące przygody Ulissesa.Były to dzieła tak wspaniałe, że Una przystanęła na chwilę, by przyjrzeć się freskom, na ile kurz i mrok pozwalały.Una zdumiała się, nigdy dotąd nie widziała niczego równie pięknego.Oczywiście, ten sposób malowania dawno już wyszedł z mody.W miarę, jak wkoło dobudowywano nowe części pałacu, sztuka minionej ery wywoływała coraz większe zakłopotanie, aż w końcu pogrzebana została niezależnie od wszelkich jej wartości.Księżna pomyślała, że niewielu władców wykazywało zrozumienie dla sztuki.Podobnie jak cała dawna rasa ludzka, byli wulgarni i skłonni do pretensjonalności, zaś wszelkie ich rozrywki (jak pogonie wierzchem i polowania) nie odbiegały poziomem od uciech i zabaw ich poddanych.Reprezentowali w ten sposób ideały pospólstwa o wiele lepiej, niż dowolne ciało rządzące doby republikańskiej.Una nie chciała odchodzić od malowideł, ale nie miała wyboru.Wybrała wielkie drzwi, za którymi ciągnęły się dziesiątki pokoi: salony i sypialnie, których zetlała i przegniła pościel wyglądała na wciąż używaną.W jednej z nich natknęła się na leżącą w łóżku wychudzoną parę: mężczyznę i kobietę.Spali oboje brudni, w wyściełanych pluszem złotych koronach na głowach.Trochę później musiała ustąpić drogi procesji ostro wypachnionych dam i lordów, którzy kuśtykali podtrzymywani przez drobne dłonie ślepych dzieci.Nie usiłowała ich ani zatrzymać, ani pytać o drogę, czekała tylko, aż przesuną się przed jej oczami niczym pochód duchów dawnych władców Albionu, nadal rządzących swym dworem zagrzebywanym pod kolejnymi warstwami kamienia i cegieł.Niemniej z pewnością nie były to duchy, tylko zwykli śmiertelnicy poprzedzani przez zastarzały smród brudnych ciał.Księżna Scaith wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała poradzić się kogoś, jak dalej iść, w przeciwnym razie zgubi się w podziemiach na resztę życia i przyłączy do tych nieszczęsnych stworzeń.Wróciła na wąskie i kręte schody, które wydawały się jej dziwnie bezpieczne dzięki swojej długości.Nie zwracając uwagi na drzwi, zeszła na sam dół i już miała wybrać dalszą drogę, gdy jej stopa natknęła się na coś miękkiego.Pochyliła się, oczekując widoku kolejnego ciała, ale ujrzała tylko spoglądające na nią i mrugające w zwolnionym tempie obce ślepia wielkiego gada, któremu wyraźnie nie podobało się światło.Zwierzę rozwarło długą i szkarłatną paszczękę, syknęło i poszło swoją drogą.Poruszało się ciężko i z dużą pewnością siebie, zupełnie jakby wiedziało, dokąd zmierza.Una postanowiła podążyć za stworzeniem, niczym zgubiony podróżnik za wiernym psem, ale gad zniknął w tunelu zbyt wąskim i niskim, by człowiek mógł nadążyć za nim spokojnie, a Una wolała nie ryzykować spotkania całego stada podobnych bestii.Gdy odwróciła się, szukając jakichś drzwi, ujrzała dziewczynę ubraną w proste i czyste suknie wieśniaczki, która stała nieruchomo i zdumiona wpatrywała się w księżnę.Na tle dotąd napotkanych mieszkańców podziemi normalnie ubrana dziewczyna wyglądała jak osoba niespełna rozumu.- Sir? Czy przybyłeś mi pomóc?- Pomóc ci? - Una zawahała się.- Potrzebujesz wsparcia?- Tak.- Dziewczyna opuściła wzrok.- Miałam nadzieję.Ale w całym tym przerażającym pałacu nie ma nikogo, kto miałby dość odwagi.- Pomogę ci, jeśli to będzie możliwe.- Una podeszła do niej, by lepiej przyjrzeć się twarzy i upewnić się, że postać jest realna.- Ale i ty musisz mi pomóc.Jak się tu znalazłaś?- Mój ojciec mnie tu przyprowadził, sir.Uciekał wierzycielom.Myślał, że tu będzie bezpieczny.Od swego dziadka słyszał o wejściu do podziemi - dziewczyna zaczęła płakać cicho.- Och, sir.Pewnie z rok już tu siedzę!- A gdzie twój ojciec?- Nie żyje.Zabity przez niesławnych lordów Eviusa i Picusa D’Amville.- Stronników Herna? To oni żyją?- Starzy są, sir, ale przetrwali tu zaprowadzając porządek, który poznali na dworze.- Montfallcon wysłał ich do Lidii na wojnę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]