[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obudziła się po trzech godzinach, o 8.26.Czuła się wypoczęta zarówno dzięki du-chowemu kontaktowi z najbliższymi, za który odpowiedzialna była jej podświadomość,jak i dzięki samemu snowi.Zwiatło słoneczne padające z bezchmurnego nieba połyski-wało na chromowanych częściach samochodu i wpadało jasnymi strzałami koloru mie-dzi przez tylną szybę.Chris dalej spał.Na tylnym siedzeniu ranny mężczyzna nie odzy-skał przytomności.Zaryzykowała szybki spacer do budki telefonicznej przy supermar-kecie.Samochód miała w zasięgu wzroku.Wrzucając drobne, znalezione w torebce, za-dzwoniła do Idy Palomar, prywatnej nauczycielki Chrisa z Arrowhead, aby powiedziećjej, że nie będzie ich w domu przez resztę tygodnia.Nie chciała narażać biednej Idy naniespodziewane znalezienie się w zrytym kulami, poplamionym krwią domu, w któ-rym z pewnością harowały już ciężko policyjne ekipy śledcze.Nie powiedziała Idzie,skąd dzwoni, niemniej jednak nie zamierzała pozostawać w Yorba Linda dużo dłużej.Po powrocie do wozu usiadła, ziewając, przeciągając się i masując sobie kark, obser-wując równocześnie, jak kilkaset stóp dalej poranni klienci wchodzą i wychodzą z su-permarketu.Była głodna.Chris obudził się po niecałych dziesięciu minutach ze sklejo-nymi od snu oczami i nieświeżym oddechem.Dała mu pieniądze, by poszedł do sklepui kupił torebkę słodkich bułeczek i dwa kartonowe opakowania soku pomarańczowe-go, co może nie było najbardziej pożywnym śniadaniem, ale miało im dostarczyć nie-zbędnej energii. A co z nim? spytał Chris, wskazując na jej obrońcę.Pamiętała ostrzeżenia doktora Brenkshawa o ryzyku odwodnienia pacjenta, ale wie-działa również, że nie może pozostającemu w stanie śpiączki wlewać na siłę płynów, bozadławi się na śmierć.202 No.przynieś jeszcze jeden sok.Może uda mi się go obudzić.Kiedy Chris wysiadł z auta, powiedziała: Mógłbyś kupić też coś na lunch coś, co się nie zepsuje, powiedzmy bochenekchleba i słoik masła orzechowego.I wez jeden dezodorant i szampon.Uśmiechnął się szeroko: Dlaczego nie pozwalasz mi tak jeść w domu? Bo jak nie będziesz odżywiał się właściwie, to będziesz miał jeszcze większy mę-tlik w głowie niż teraz, mój mały. Dziwię ci się, że nawet kiedy uciekamy przed wynajętymi mordercami, nie wzię-łaś ze sobą kuchenki mikrofalowej, świeżych jarzyn i butli witamin. Czy chcesz przez to powiedzieć, że jestem dobrą, ale nadopiekuńczą matką?Komplement przyjęty, krytyka zostanie rozpatrzona.Teraz wynocha.Zaczął zamykać drzwi.Powiedziała: Ale, Chris. Wiem: uważaj.Kiedy Chris odmaszerował, zaczęła słuchać wiadomości porannych.Wysłuchałainformacji o sobie: o wypadkach w jej domu koło Big Bear, o strzelaninie w SanBernardino.Jak większość informacji i ta była niedokładna, poprzekręcana i miałaniewiele sensu.Ale stanowiła potwierdzenie faktu, że policja szuka jej w południowejKalifornii.Według reportera władze spodziewały się znalezć ją szybko głównie dla-tego, że jej twarz była szeroko znana.Ostatniej nocy było dla niej szokiem, kiedy Carter Brenkshaw rozpoznał ją jakosławną pisarkę Laurę Shane.Nie myślała o sobie jako o kimś sławnym; była tylko au-torką powieści, prządką bajek, która na warsztacie języka tka ze słów specjalną tkani-nę.Odbyła tylko jedno tournee promocyjne przy okazji pierwszej powieści; znienawi-dziła ten koszmar i nie powtórzyła go nigdy.Nie była też regularnym gościem telewi-zyjnych spotkań.Nigdy nie zachwalała żadnego produktu w reklamach TV, nigdy niepojawiła się publicznie, aby popierać jakiegoś politycznego kandydata i generalnierzecz biorąc starała się stronić od tego cyrku, jakim były środki masowego przekazu.Stosowała się do tradycji, każącej umieszczać fotografię autora na tylnej stronie okład-ki, ponieważ wydawało się jej to nieszkodliwe, a także dlatego, że w wieku trzydziestutrzech lat mogła bez specjalnego zażenowania stwierdzić, że jest niezwykle atrakcyjnąkobietą ale nigdy nie wyobrażała sobie, że ma (jak to określiła policja) szeroko zna-ną twarz.Teraz była skonsternowana i to nie tylko dlatego, że utrata anonimowości ła-two sprowadzi jej na kark policję.Było coś dużo gorszego: wiedziała, że osiągnięciewe współczesnej Ameryce statusu sławy oznacza utratę zdolności samokrytycznychi gwałtowny spadek możliwości twórczych.Niewielu pisarzy, zostawszy osobami pu-203blicznymi, potrafiło dalej pisać; większość, jak się wydawało, ulegała deprawacji w bla-sku jupiterów.Laura obawiała się tej pułapki prawie tak samo, jak ujęcia przez policję.Nagle z pewnym zdziwieniem uświadomiła sobie, że jeżeli jest zdolna lękać się sławyi utraty swego artystycznego ja , to wciąż musi wierzyć w bezpieczną przyszłość, kiedybędzie mogła nadal pisać książki.W nocy były momenty, gdy przysięgała sobie walczyćaż do śmierci, nie poddawać się aż do krwawego końca, aby tylko uchronić swego syna ale cały czas czuła, że ich sytuacja jest w istocie beznadziejna, ich wróg zbyt potęż-ny i nieosiągalny, aby można było go zniszczyć.Teraz coś ją odmieniło, zwróciło ku nie-śmiałemu, ostrożnemu optymizmowi.Może to sen.Chris wrócił z dużą paczką bułeczek posypanych cynamonem i orzeszkami, trzemaopakowaniami soku pomarańczowego i pozostałymi artykułami.Zjedli bułeczki, wypi-li sok i nigdy nic im lepiej nie smakowało.Kiedy sama skończyła jeść, przesiadła się do tyłu, próbując dobudzić swego obrońcę.Bez rezultatu.Oddała trzeci sok Chrisowi i powiedziała: Zatrzymaj to dla niego.Prawdopodobnie niedługo się obudzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]