[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aodzie, handel,ludzie! Zaczekaj, człowieku! Smiggens próbował powstrzymać Molukańczyka, ale małyżeglarz był od niego szybszy.W prześwicie między drzewami widać było żagle lawirujące po powierzchni szerokiegojeziora.Ich smukłe, półokrągłe sylwetki pochylały się lekko na wietrze tam i z powrotem,przypominając trójkąty surowego, brązowego płótna używanego przez Arabów do poruszaniafeluk.Lecz te tutaj były bardzo charakterystyczne i niezwykłe.Ale nawet ta niezwykłość nie usprawiedliwiała przeszywającego wrzasku, który dotarł douszu piratów.Sugerował on, że po raz kolejny zetknęli się z czymś, co w rzeczywistości wyglądazgoła inaczej niż by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka.Im dłużej przebywali w tejniesamowitej krainie, tym bardziej przyzwyczajali się do takich niespodzianek.Powracający Anbaya wypadł nagle z niskich zarośli.Członkowie załogi otoczylismagłego Molukańczyka, który patrzył na nich szeroko otwartymi oczami i oddychał szybko.Byłwyraznie poruszony. To nie łodzie! wykrztusił. Ani łodzi, ani ludzi!Niski, gardłowy pomruk sprawił, że wszyscy spojrzeli w stronę prześwitu międzydrzewami.Masywny sprawca tego niepokojącego hałasu przepychał się właśnie przez gałęzie.Spomiędzy rozchylonych szczęk odsłaniających ostre zęby spływała ślina.Dwa identyczneniemal potwory sunęły za nim.Cała trójka bardzo przypominała wyglądem dinozaury, które piraci obserwowalipoprzednio, gdy pożywiały się padliną, jak również samotnego potwora, którego przepędzili zgranic swego otoczonego kościanym parkanem obozowiska.Co różniło te bestie od spotkanychwcześniej, to wielkie, skórzaste żagle sterczące z grzbietów.Te osobliwe konstrukcje wsparte nakręgosłupach w istocie podobne były do żagli małego statku.Trzęsły się lekko przy każdymkroku potworów.Gdy buszowały pośród bujnej roślinności, nie było widać nic innego.Stądwzięła się pomyłka Mkuse, a potem również Anbai.Teraz wszystko stało się jasne. Szybko też okazało się, że wyjaśnienie tajemnicy żagli to nie koniec przygody.Drugi zpotworów, wysoki na blisko dwanaście stóp, warknął na podróżników.%7łeglarskie ozdobynadawały stworom grozny wygląd.Jak klipry poczęły sunąć w kierunku piratów.Spinozaury, pomyślała Pięknotka.Trzy osobniki mogłyby szybko rozprawić się z ludzmi,jak również z ich jeńcami.Czy odważą się ją zaatakować? Była związana, bezradna ipozbawiona opieki dorosłych.I tak nie potrafiłaby sama bronić się długo przed całkiem dorosłymspinozaurem.Ale wolała zejść z tego świata walcząc, niż rozstać się z życiem jako związanytobołek. Tędy, jeśli wam życie miłe! Mkuse okręcił się na pięcie i pognał w kierunkupobliskiego wzniesienia.Blackstrap wydobył swój myśliwski nóż i począł cofać się przed nacierającymipotworami. Niech to szlag trafi! Czy diabeł nigdy nie zostawi nas w spokoju?! Czyjego słudzy niemają nic lepszego do roboty, tylko nękać właśnie nas?!Choć zwykle był ostatnim człowiekiem, który odwróciłby się i uciekł, tym razem niezostawał z tyłu.Mógł się poruszać z zadziwiającą szybkością jak na tak masywnego mężczyznę.Nie miał też zamiaru oddać choćby jednej ze swych cennych i z takim trudem schwytanychzdobyczy śliniącym się drapieżcom z żaglami na grzbietach.Był zdecydowany wyprowadzić wbezpieczne miejsce swych więzniów, tak samo jak każdego z członków załogi.Mocno zacisnął w dłoniach pistolety.Nie po to, by przestraszyć ścigające ich drapieżniki,wspinające się uparcie na łagodne zbocze, wiodące od jeziora, gdzie ucinały sobie drzemkę, leczżeby dać przykład załodze. Pierwszy, który opuści swoje stanowisko przy zwierzakach, będziekarmą dla smoków.nie, dla dinozaurów! Za pomocą przekleństw i razów powstrzymał ludziprzed porzuceniem postronków, na których uwiązane były stworzenia.A ponieważ piraci dalekobardziej obawiali się swego kapitana niż jakiejkolwiek bestii z lasu, dawali z siebie wszystko, bywywiązać się z powierzonego im zadania.Na przemian prowadząc, ciągnąc i znęcając się nadswymi jeńcami posuwali się do przodu, co nie wymagało w istocie wielkiego wysiłku, gdyż anistruti, ani młoda tyranozaur nie zamierzały się ociągać.Początkowo marynarzom udawało się utrzymywać pewną odległość między sobą atrzema drapieżnikami, ale ten margines bezpieczeństwa zaczął się kurczyć, gdy spinozaurywydostały się na płaski teren.Mężczyzni słyszeli za plecami przedzierające się przez gęstąroślinność mięsożerne stwory
[ Pobierz całość w formacie PDF ]