[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pulsary, czarne dziury.Mogą zniekształcać transmisję.Galaktyka, mój młody Massudzie, jest wielka.Obszar zamieszkany przez członków Wspólnoty i narody Splotu to tylko jej mały wycinek.Gdybyśmy wiedzieli, co jest poza nim, wtedy nie musielibyśmy cię wysyłać.Mimo nadal odczuwanego niezadowolenia, Kaldaq jednak się uspokoił.Niczego lepszego i tak nie mógł oczekiwać.Lądowanie i dowodzenie na wrogim świecie? Owszem, brał już udział w kilku bitwach, ale wtedy nie dowodził, a to istotna różnica.Cóż dziwnego może być w tym, że dowództwo postanowiło sprawdzić świeżo awansowanego kapitana, wysyłając go z misją niebojową, niemniej i tak niebezpieczną.Przyda mu się takie doświadczenie.S’van miał rację.Niestety, cholera, ale S’vanowie zawsze mieli rację.Teraz dawali mu doskonały statek z dobraną załogą specjalistów.Nikt nie będzie musiał wykonywać roboty, do której nie jest powołany.Turlogowie zajmą się planowaniem trasy, Czirinaldo obsługą systemów uzbrojenia.Nie pracował jeszcze z tymi istotami, ale jeśli ktoś chce zostać prawdziwym dowódcą, musi się tego nauczyć.Jak rozkazywać jednym, jak drugim.To się właśnie nazywa doświadczenie.Kaldaq odmeldował się.Przyjął nowe rozkazy, ale w głębi duszy wciąż czuł się pokrzywdzony.Rozdział 04Kaldaq czekał na załadunek i zastanawiał się, czyby jeszcze nie zrezygnować.Wahadłowiec miał zawieźć go na statek orbitujący na wysokości równej pięciu promieniom planety.Rezygnacja w ostatniej chwili byłaby próżnym gestem.Dramatycznym wprawdzie, świadczącym o niezależności i wysokiej samoocenie oficera, jednakże daremnym.Kaldaq był pewien, że nikt by jej nie przyjął, na dodatek stosowna notatka trafiłaby szybko do jego akt osobowych.Starszyzna rodu też nie byłaby zachwycona.Zapewne zostałby odesłany do jednostki bojowej, ale.Koniec z awansami na wiele lat, koniec z szacunkiem współbraci.Massudzi cenili śmiałość, ale pogardzali bezmyślnym trwonieniem autorytetu.Jednak witając się w śluzie ze swoim drugim oficerem wciąż jeszcze żywił sporo wątpliwości.Był też zdumiony.To była.ona.Starsza, ale piękna.O wielkim wdzięku.Zawsze musiała być taka i lata walki tylko dodatkowo ją zahartowały.Wyraźnie doświadczona.Mimo różnicy wieku nie powinno się traktować jej inaczej, jak kogoś bliskiego.Ich mundury były prawie identyczne, drobne różnice wynikały z oczywistych różnic anatomicznych.Byli równi wzrostem, ale między dorosłymi Massudami różnice w wyglądzie fizycznym i tak nie miały znaczenia.Nazywała się Soliwik i okazała się niewyczerpanym źródłem dobrych rad.Podniesiony mocno na duchu Kaldaq słuchał jej z radością.Nie okazywała wcale zazdrości czy zawiści, co byłoby przecież normalne u kogoś, komu każe się wykonywać rozkazy oficera młodszego stażem.Bez oporów podejmowała każdy temat.– Słyszałam, że masz dość niezwykły temperament.Kaldaq zastrzygł nerwowo pozbawionym pędzelka uchem.– Chodzi o moją zdolność do samokontroli.Podobno wyjątkową.I o tryb podejmowania decyzji.– Poskrobał pazurami o kły, co było nie tylko zwykłym zabiegiem higienicznym, ale też znaczącym gestem.Innym rasom zdawało się, że Massudzi nigdy nie wiedzą, co zrobić podczas rozmowy z długimi rękami.Czyścili wtedy paszczękę, sprawdzali co nowego tkwi miedzy zębami.Był to cały, usankcjonowany społecznie rytuał, szczególnie popularny między najlepszymi żołnierzami Massudów.– Tak to przynajmniej określili.Chwilowo nie czuję się jednak zbyt pewnie.– To minie.Dostałeś zadanie, które niezbyt ci odpowiada, na dodatek boisz się zawieść.Czytałam twoje akta.Dasz sobie radę.Ignorując wypełniające korytarz obce głosy i zapachy obrócił się raptownie i spojrzał na panią oficer.Sama gwałtowność ruchów była normalna, Massudzi po prostu zawsze tak się poruszali.– Dopiero co się spotkaliśmy, a ty już mówisz takie rzeczy.Czemu? – W społeczeństwie Massudów jednoznaczne ocenianie innej osoby uznawane było za oznakę złego wychowania.Soliwik nawet się nie speszyła.– Widziałam dość, żeby oceniać.Znam mechanizmy reakcji w analogicznych sytuacjach.Będziesz zbyt zajęty wyciszaniem sporów między członkami załogi, by martwić się jeszcze czy robisz dobrze to, co robisz i czy robisz to co robić powinieneś, i tak dalej.– Uniosła trochę krawędź górnej wargi.– Na odprawie dostałam te same instrukcje, co ty.Mamy spenetrować całkiem spory, odległy i nigdy jeszcze nie odwiedzany kawał nieba.Kto wie, czy nie będziemy musieli tam walczyć? Nie jesteśmy tu za karę.Ten przydział nie jest wyrazem braku zaufania.Może wręcz odwrotnie.Na takich rubieżach trzeba mieć dobrze naostrzone kły.– Sądzisz, że spotkamy się z wrogim przyjęciem?– Wszystko możliwe.Nie przewidzisz, co czai się miedzy gwiazdami.– Trudno zaprzeczyć – mruknął Kaldaq.Czuł, jak początkowe rozczarowanie ustępuje miejsca zaciekawieniu.– Już sam nasz powrót będzie sukcesem.Jeśli jeszcze przyprowadzimy statek nietknięty i załogę w komplecie, na pewno na tym zyskamy.Wiem, że oboje byliśmy szkoleni do walki, ale ta okazja to coś więcej, niż prosta szansa na odznaczenie się w boju.– A to jakim cudem, jeśli misja jest czysto pokojowa?– Po pierwsze dlatego, że podczas walki szansę na popełnienie błędu są większe.Po drugie, podczas wielkiej bitwy dokonania pojedynczego statku giną na tle innych wydarzeń.Tutaj będziemy sami.Porażki mniej bolą bez świadków.Sukcesu nie trzeba z nikim dzielić.Oboje szukamy dla siebie okazji.To normalne wśród Massudów.Oto właśnie jest okazja, jaka nie trafiła się jeszcze nigdy i nikomu.Bez potrzeby rozlewu krwi.– Syknęła z cicha.– Podejrzewam, że wciąż rozważasz możliwość złożenia rezygnacji.– Kto ci to powiedział?– Nie czas na dochodzenia.Starczy, że wiem.To prawda?– Owszem, myślałem o tym.– Niepotrzebnie.Wstrzymaj się.Massudzi nie poddają się bez istotnego powodu.Osobiste rozczarowanie otrzymanym przydziałem to żaden powód.– Nie pouczaj mnie – warknął Kaldaq z lekką irytacją.– Pomyśl o naszym podstawowym zadaniu – powiedziała, ignorując pretensje.– W Gromadzie jest ledwie parę ras zdolnych do walki.My, ponurzy Czirinaldo i niektórzy spośród Hivistahmów i S’vanów.Jest nas zbyt mało, by z powodzeniem stawić wszędzie czoło Ampliturom.Wyszkoleni wojownicy są zbyt cenni, by pozwolić im odchodzić ze służby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]