[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zachowywał się zawsze ze swobodą i nonszalancją i nosił mundury szyte na miarę.Miał srebrnoszare włosy, z lekka krótkowzroczne oczy i cienkie, obwisłe, zmysłowe wargi.Był wrażliwym, pełnym uroku, wykształ­conym człowiekiem, który dostrzegał wady i śmiesznostki u wszystkich oprócz siebie i wszystkich oprócz siebie uważał za absurdalnych.Generał Peckem przywiązywał ogromną wagę do drobnych spraw stylu i smaku.General Peckem nieustannie coś “podkreślał".Wyda­rzenia zawsze “zbliżały się wielkimi krokami".To nieprawda, że wy­syłał pisma, w których domagał się rozszerzenia swoich preroga­tyw na wszystkie działania bojowe; on wysyłał “memoriały".A styl w memoriałach pozostałych oficerów był zawsze “napuszony, koturnowy i zawiły".Pomyłki innych były niezmiennie “godne po­żałowania".Przepisy były “surowe", a jego dane zawsze pochodziły “ze źródeł dobrze poinformowanych".Generał Peckem często bywał do różnych rzeczy “zmuszany przez okoliczności".Różne rzeczy “spadały na jego barki" i często też działał “z największą niechęcią".Nigdy nie zapominał, że czarny i biały to nie są kolory, i nigdy nie mówił “słownie", kiedy miał na myśli “ustnie".Potrafił cytować bez zająknienia Platona, Nietzschego, Montaigne'a, Teodora Roosevelta, markiza de Sade'a i Warrena G.Hardinga.Dziewicze audytorium w osobie pułkownika Scheisskopfa byto wodą na jego młyn, nową okazją do otwarcia na oścież olśniewającego erudycją skarbca kalam­burów, dowcipów, kalumnii, homilii, anegdot, przysłów, epigramatów, sentencji, bon motów i innych ciętych powiedzionek.Promieniującwytwornością zaczai zapoznawać pułkownika Scheisskopfa z nowym otoczeniem.— Moją jedyną wadą — rzucił z wypróbowanym humorem, czekając na efekt swoich stów — jest całkowity brak wad.Pułkownik Scheisskopf nie roześmiał się, czym wprawił generała Peckema w osłupienie.Ciężkie brzemię zwątpienia zmiażdżyło jego zapał.Oto wystrzelił jednym ze swoich najbardziej niezawodnych paradoksów i był poważnie zaniepokojony, gdyż nawet najsłabszy błysk zrozumienia nie przemknął przez tę nieprzeniknioną twarz, która nagle zaczęła mu barwą i fakturą przypominać nie używaną gumkę do wycierania.Może pułkownik Scheisskopf jest zmęczony, dopuścił wielkodusznie generał Peckem; przyjechał z daleka i wszystko jest tu dla niego nowe.Stosunek generała Peckema do podwładnych, zarówno oficerów, jak i szeregowców, cechował duch tolerancji i pobłażliwości.Często mawiał, że jeżeli jego podkomendni wychodzą mu naprzeciw w pół drogi, to on wychodzi im naprzeciw jeszcze dalej, w wyniku czego, jak zawsze dodawał z przebiegłym śmieszkiem, spotkanie nie dochodzi do skutku.General Peckem uważał się za estetę i intelektualis­tę.Jeżeli ktoś się z nim nie zgadzał, generał Peckem wzywał go do obiektywizmu.I teraz generał Peckem z największym obiektywizmem ośmielił spojrzeniem pułkownika Scheisskopfa i z łaskawą wielkodusznością podjął swoją indoktrynację.— Przybył pan do nas w odpowiednim momencie, Scheisskopf.Ofensywa letnia utknęła w miejscu z powodu niekompetencji dowód­ców, jakimi obdarzamy naszych żołnierzy, i dlatego odczuwam palącą potrzebę twardego, doświadczonego, kompetentnego oficera, kogoś takiego jak pan, kto pomoże mi pisać memoriały, które, jak na to bardzo liczymy, uświadomią wszystkim, jacy jesteśmy dobrzy i jak poważne spełniamy zadania.Mam nadzieję, że włada pan piórem należycie?— Nie mam pojęcia o pisaniu — odparł pułkownik Scheisskopf ponuro.— Niech się pan tym nie przejmuje — kontynuował generał Peckem niedbale strzepnąwszy dłonią.— Niech pan po prostu przekazuje komuś pracę, jaką panu przydzielę, i zda się na los szczęścia.Nazywamy to przekazywaniem odpowiedzialności [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl