[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To dlaczego nie zostaniesz w mieœcie? - spyta³ Michael.- Och, to zupe³nie co innego.W mieœcie pe³no jest napiêcia.Wiêkszoœæ czasu mê¿czyŸni siedz¹ w swoich lasach, albo poluj¹ wœród wzgórz otaczaj¹cych Irall.Wtedy tutaj jest spokojnie.Ale co jakiœ czas mê¿czyŸni powracaj¹ na swoje Kaeli i wtedy Kap³anka musi byæ bardzo czujna, ¿eby uchroniæ przed wy­tropieniem, albo porwaniem swoich ludzi i Mieszañców.- Ale przecie¿ sam Tarax ogl¹da³ taniec Emmy Livry!- Tarax, przyjacielu, nie wie ani o tobie, ani o mnie.Dopóki jego moc jest równowa¿ona przez moc Kap³anki, mo¿e Emmê tolerowaæ - ale Kap³anka nie mog³aby nam w niczym pomóc, gdybyœmy zostali odkryci.- A wiêc Emma i Maria s¹ traktowane specjalnie.Sk¹d siê tu wziê³a Maria?- Zawsze tu by³a i opiekowa³a siê Emm¹.Nigdy nie pyta­³em.- Niko³aj spojrza³ surowo na Michaela.- Mo¿e i ty nie powinieneœ.- Jesteœ na mnie z³y? - spyta³ Michael.Kamieñ przejœciowy by³o ju¿ widaæ poprzez rzadki zagajnik drzewek zbyt m³odych, jak na historyczne gaje.Niko³aj westchn¹³ g³êboko.- Nie.Raczej zazdrosny.Zaniepo­kojony.Jesteœ.kimœ znacznym.Cieszysz siê u nich wzglêdami, jakimi mnie nigdy chyba nie obdarza³y.- A mimo to Kap³anka nie bêdzie mnie chroniæ bardziej ni¿ ciebie.- Nigdy nie rozmawia³em z Kap³ank¹ - przyzna³ Niko³aj.­W ka¿dym razie nie przypominam sobie takiej rozmowy.A ty rozmawia³eœ.Tych, którzy zwracaj¹ na siebie uwagê Sidhów, czeka jedno z dwojga.Jedno, to uwiêzienie, a mo¿e i poni¿enie.Emma jest uwiêziona, ale jej nie poni¿aj¹, przynajmniej nie tak, jak my to rozumiemy, ani tak, by kiedykolwiek to odczu³a.Tañczy; sama mówi, ¿e jest jak kwiat w oran¿erii.Wydaje mi siê, ¿e ona lubi byæ kwiatem, cieszy siê, ¿e mo¿e koncentrowaæ siê tylko na tañcu.Mnie by to nie odpowiada³o.Sidhowie toleruj¹ mnie, lubi¹, ale nie s¹ mn¹ zainteresowani.- A jaka jest druga mo¿liwoœæ?- Nie wiem - odpar³ Niko³aj.- Mo¿e to los, jaki spotka³ Clarkhama.- Czy on jest cz³owiekiem?.Niko³aj uniós³ brew.- Ty , chyba wiesz o nim wiêcej ni¿ ja.- Nie wiem wszystkiego.¯yje od bardzo dawna i zdaje siê dobrze znaæ magiê.Niko³aj westchn¹³.- No dobrze, chocia¿ podczas tej wyprawy podró¿ujmy z lekkimi sercami.Kap³anka wyrazi³a na ni¹ zgodê, a niewiele wydarzy siê w podró¿y, nad któr¹ czuwa Kap³anka.Niko³aju, pamiêtasz, jak wygl¹da Kap³anka?- Nie.- Kamieñ przejœciowy by³ pustym, ciemnym i p³askim g³azem, spoczywaj¹cym w krêgu wysypanym bia³ym ¿wirem.Po niebie przemyka³y chmury zas³aniaj¹c s³oñce.Wiatr niós³ nik³y zapach kwiatów z ogrodów otaczaj¹cych dom Kap³anki.- Nikt nie wie, jak ona naprawdê wygl¹da, z wyj¹tkiem mo¿e Ulath.To jej broñ przeciwko Taraxowi i Malnowi.Niko³aj stan¹³ na krawêdzi kamienia i poda³ rêkê Michaelowi.Poci¹gn¹³ lekko i Michael znalaz³ siê naprzeciwko niego.Nagle spowi³ ich przenikliwy ch³ód.Olœniewaj¹ca biel niemal natychmiast oœlepi³a Michaela.Za­kry³ oczy d³oñmi i namaca³ stop¹ przeciwleg³¹ krawêdŸ ka­mienia przejœciowego.Niko³aj uj¹³ go za ramiê i sprowadzi³ na dó³ za chroni¹cy przed wichrem wystêp skalny.- Zaskoczy³o mnie - wyj¹ka³ Michael przecieraj¹c oczy i mrugaj¹c po­wiekami.- Jest du¿o zimniej ni¿ zesz³ego sezonu, kiedy by³em tu ostatni raz - przyzna³ Niko³aj.Kamieñ przejœciowy przycupn¹³ na skraju szerokiej skalnej pó³ki wychodz¹cej na wysokie, postrzêpione szczyty.Prze³êcze miêdzy szczytami wype³nia³ b³yszcz¹cy, bia³y œnieg, g³adki niczym powierzchnia wiadra z mlekiem.P³atki œniegu wirowa³y gwa³townie na wietrze, który zawodzi³ wokó³ kamienia przejœciowego i wprawia³ w wibracje œciany ich kryjówki.- Ile mamy st¹d do przejœcia? - spyta³ Michael usi³uj¹c zapanowaæ nad sw¹ hylok¹.- Mniej wiêcej dwa kilometry marszu: Zaczekamy na innych.Nigdy nie podró¿ujê samotnie, zw³aszcza w tak¹ pogodê.Adonna musi dziœ cierpieæ na straszliwy ból zêba.- Uœmiechn¹³ siê i strzepn¹³ œnieg z g³azu w kszta³cie ³aweczki.Wnêtrze kryjówki by³o ciemne i przyprószone nawiewanym przez wiatr œniegiem.­Nie bêdzie ci za zimno? Ulath by³a wyraŸnie pewna, ¿e nie bêdziesz mia³ ¿adnych k³opotów.Sidhowie, jeœli chc¹, mog¹ tu przychodziæ ca³kiem nago.Mo¿e i ty móg³byœ?Hyloka Michaela zaczyna³a wreszcie dzia³aæ.- Ju¿ dobrze ­powiedzia³.Powstrzyma³ wzrost temperatury swego cia³a, gdy poczu³, ¿e spodnie sta³y siê ciep³e.Nie by³o to najw³aœciwsze miejsce na powtarzanie eksperymentu przeprowadzonego przed drzwiami mieszkanka Heleny.Niko³aj zacisn¹³ d³onie chronione rêkawicami i wpatrywa³ siê w nierówn¹ czarn¹, kamienn¹ pod³ogê.Poci¹gn¹³ nosem i spojrza³ na Michaela.- Czego najbardziej siê boisz? - zapyta³.Michael wzruszy³ ramionami.- Bojê siê ró¿nych rzeczy.Czemu pytasz?Niko³aj zapatrzy³ siê na sypi¹cy na zewn¹trz œnieg.- ¯eby coœ mówiæ.- A ty? Czego ty siê boisz?- Przyznam, ¿e bojê siê umrzeæ tutaj.Jeœli tu umrê, stanê siê niczym.Nie wrócê nigdy na Ziemiê.Bojê siê wiêc, ¿eby nie staæ siêzbyt ma³o dobrym, aby pozostaæ przy ¿yciu.Wiem, ¿e siê bojê, i jakoœ z tym ¿yjê.Ale ty.czy ty wiesz, czego siê boisz?Michael przypomnia³ sobie uspokajaj¹ce, ciep³e ramiona Kap­³anki.- Ju¿ powiedzia³em, ¿e przera¿a mnie wiele rzeczy.- Co w szczególnoœci?- Myœlê.Nie naciskaj na mnie.No.- Spojrza³ w górê na skalne sklepienie.- Ju¿ wiem.Bojê siê byæ normalny.Niko³aj uœmiechn¹³ siê od ucha do ucha.- Dziêki Bogu.Niepokoi³em siê ju¿, ¿e nie wiesz.By³byœ wtedy niebezpieczny.Co zamierzasz uczyniæ ze swym strachem?- Bêdê unika³ bycia normalnym? - A jeœli ci siê to uda?Michael rozeœmia³ siê i poczu³ rozchodz¹ce siê po ¿o³¹dku zimno.- Wtedy bêdê ¿a³owa³, ¿e tyle czasu namêczy³em siê wœród ludzi.Wœród Sidhów, wœród kobiet, wœród moich przyjació³.wœród kogokolwiek.Niko³aj wsta³ i wyjrza³ za krawêdŸ kryjówki.- Nadchodz¹.Przygotuj siê.Prawie ka¿dy mo¿e siê tu pojawiæ.- Co to s¹ te œnie¿ne oblicza?- Tajemnica - powiedzia³ Niko³aj siadaj¹c z powrotem.­W miejscu, gdzie wszystko jest dla nas tajemnic¹, mo¿emy ogl¹daæ coœ, co jest tajemnic¹ nawet dla Sidhów.Podoba mi siê to.Dlatego tu przychodzê.Pierwszy pielgrzym, jaki do³¹czy³ do nich w kryjówce, przypo­mina³ widmo; by³ wysoki i œmiertelnie chudy.Michael dostrzeg³ pod bia³ym kapturem jasnoczerwone w³osy i bladoszare oczy czystej krwi Sidha.Ale w spojrzeniu, jakim pielgrzym obrzuci³ Niko³aja i Michaela, nie by³o ¿adnej groŸby, samo tylko krañcowe wyczerpanie - zarówno cia³a, jak i umys³u.Michael wysondowa³ jego aurê i nie zobaczy³ nic prócz ciemnoœci, jak gdyby pamiêæ wyciek³a Sidhowi z g³owy.Sidh serdecznie skin¹³ g³ow¹ Niko³ajo­wi i osun¹³ siê na kolana wprost na kamienn¹ pod³ogê.Do pieczary wesz³o, jeden po drugim, piêciu nastêpnych: trzech kolejnych Sidhów, jeden cz³owiek - okutany grubo w biel ­i Mieszaniec.Mieszaniec by³ m³odym, wysokim, z wygl¹du silnym mê¿czyzn¹ o sztywnych jasnoblond w³osach, odzianym bardzo podobnie jak Michael.Z pocz¹tku Michael nie potrafi³ stwierdziæ, czy cz³owiek jest mê¿czyzn¹, czy kobiet¹; czy jest stary, czym³ody.Mia³ na oczach dwa drewniane kr¹¿ki ze szczelinami do patrzenia - zabezpieczenie przed œnie¿n¹ œlepot¹.Wejrzawszy w aurê tego cz³owieka Michael wycofa³ siê z niej gwa³townie, jak oparzony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl