[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez jakiś czas może się to sprawdzać.Starzy wyjadacze w najmniejszym stopniu nie podejrzewali mnie o tak cyniczne i pragmatyczne podejście do dowodzenia, jakie planowałem.Wysłuchałem wylewającego się z Goblina potoku faktów, podejrzeń, spekulacji.W tym co mówił niewiele było nowych rzeczy.A to, o czym dotąd nie wiedziałem, dopełniało tylko obrazu, jaki sobie stworzyłem na podstawie wcześniejszych informacji.Dlatego też powiedziałem Goblinowi:- Myślę, że już nadszedł czas, abyś zabrał się do przygotowywania dzieła życia, Goblin.Coś prostego i bezpośredniego, a zarazem potężnego, co mógłbyś wyzwolić w ciągu sekundy.Przywołał na twarz słynny, Goblinowy uśmiech.- Zawsze jestem o krok przed tobą, Konował.Pracuję właśnie nad paroma rzeczami, które zadziwią ludzi, gdy je wykorzystam.- Dobrze.- Miałem wrażenie, że gdzieś pośród szeregów tych zadziwionych bez wątpienia znajdzie się Jednooki.Podróż do Trzeciej Katarakty zabierała co najmniej dwa tygodnie, ponieważ prąd nigdy nie przyspieszał leniwego biegu.Dodatkowe kłopoty z piratami, mogły spowodować, że trwać będzie wiecznie.Pod koniec trzeciego dnia barka była starannie przygotowana do obrony.Drewniane tarcze osłaniały główny pokład.Ich dolne części wystawały nad powierzchnię wody, aby utrudnić abordaż.Żaden z otworów strzelniczych w tych ekranach nie był na tyle szeroki, by człowiek mógł się przezeń prześliznąć.Chłopcy postawili na każdej z burt po cztery balisty.Dzięki zdolności przewidywania Jednookiego mieliśmy wystarczająco dużo materiałów na bomby zapalające oraz gotowych bomb, schowanych w dobrze zabezpieczonych gniazdach na dachu przybudówki.Trzej braciszkowie z Berylu skonstruowali dla nas delfina, to jest rybokształtny ciężar, przymocowany do długiego łańcucha.Rozhuśtuje się go na bomie i przebija nim dna lodzi.Jednakże maszynę, która podobała mi się najbardziej, wymyślił Cierpliwy, niegdyś strażnik karawan.Trampolina uderza w podstawę naboju, wypełnionego zatrutymi strzałkami, wyrzucając chmurę pocisków.Trucizna potrzebuje tylko nieznacznego draśnięcia, by spowodować szybki paraliż.Jedyną wadą maszyny była jej statyczność.Musiałeś czekać aż cel sam wejdzie ci na linie strzału.Kiedy zbudowano już konstrukcję, potraktowałem wszystkich bogatym zestawem niedogodności własnego autorstwa, które pamiętałem z czasów, gdy sam byłem jeszcze podwładnym.Musztra i ćwiczenia.Oraz intensywna nauka języków.Zamęczałem Jednookiego i jego ulubieńca tak, że biły na nich siódme poty, starając się stworzyć choćby jeden wspólny język, którym mogliby posługiwać się wszyscy ludzie.Powodowało to mnóstwo narzekania.Jedynie Nar wydawali się z tego zadowoleni.Pani nie pojawiła się.Jakbyśmy w ogóle nie istnieli dla siebie nawzajem.Wcześnie rano, szóstego dnia wpłynęliśmy na moczary, po większej części składające się z cyprysowych bagien.Wszyscy od razu zwiększyli czujność.Przez następne dwa dni nie dostrzegliśmy nawet śladu piratów.Gdyby mieli się pojawić, otrzymalibyśmy wcześniej ostrzeżenia od Goblina i Jednookiego.Przepływaliśmy właśnie przez odcinek bagien, gdzie cyprysy gęsto rosły wokół kanału.Napastnicy, w dwudziestu łodziach, zza zakrętu napłynęli wprost na nas.Mogłem użyć tylko dwu balist.Zatrzymały jedną łódź.Strzały wypuszczone przez tych, którzy stali na dachu nadbudówki - zajmującej większą część barki - nie na wiele się zdały.Łodzie miały baldachimy z krokodylich skór.Wpłynęliśmy w grupę łodzi.Bosaki na łańcuchach z trudem wbiły się w szczyt osłony.Piraci zaczęli się wspinać na pokład.Miałem ich tam, gdzie chciałem.Tarcze były podziurawione małymi otworami.Nar Mogaby kłuli przez nie sztyletami w nogi napastników.Ci piraci, którym udałoby się dostać na szczyt osłon, musieliby balansować na czterocalowej desce, a dopiero potem skoczyć na dach nadbudówki.To była rzeź niewiniątek.Żaden nie przeżył dostatecznie długo, by skoczyć.Goblin i Jednooki nie musieli nawet kiwnąć czarodziejskim palcem.Zabawiali siebie nawzajem, rzucając bomby zapalające.Piraci nigdy dotąd się z czymś takim nie spotkali.Uciekli jeszcze szybciej, niż gdyby ci chłopcy nie włączyli się do gry.Według mojego rozeznania piraci stracili pięćdziesięciu do sześćdziesięciu ludzi.Nie była to mała szkoda, ale mogłaby być większa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]