[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To jest pogląd człowieka, który przez całe życie produ-kował masę papieru zadrukowanego, zapisanego piórem,długopisem, na maszynie, wydruków z komputera& Mamtego nieprawdopodobną ilość, i kto to wszystko ma po mnieporządkować?Czyli porządkowanie dotyczy tylko papierów?To ma także znaczenie symboliczne.Pewnie usiłuję też zro-bić porządek w swoim życiu.Jakoś je zamknąć, zastanowić się,czym było.Imasz już jakieś refleksje?Niespecjalnie, bo nie mam czasu.(śmiech) Myślę, że& niebyło w sumie najgorsze, choć oczywiście jakieś głupstwaczłowiek robił.Ale ja takich generalnych podsumowań nieczynię.Teraz, jeżeli zdążę, chcę przeczytać to, co w życiu napisałem.Odnajduję jakieś swoje teksty, których kompletnie nie pamię-tam, i dziwię się im.Niektóre nawet mi się podobają.Ale przedtem, choć nie czułeś, że Twoje ciało stawia Ci opór, wi-działeś przemijanie wokół&Tak.(milczenie) Jak ci już kiedyś mówiłem, wokół mnie jestkrąg ludzi.Dalszych, bliższych i bardzo mi bliskich& tych, z któ-rymi spędziło się kawał życia.I oni teraz odchodzą.Zresztązawsze mi umierali ludzie& Zawsze, odkąd pamiętam, bo mie-wałem przyjaciół dużo starszych od siebie.A teraz z moich ró-wieśników ledwie paru i parę zostało.Nie ma miesiąca, żebymi ktoś nie umarł.Można się ztym oswoić?Nie.Nawet jak sobie człowiek mówi, że przecież taka jest na-turalna kolej rzeczy i nie ma się co buntować, to i tak w środkusię buntuje& To jest jak czad ten okres życia staje się taką po-mrocznością.I to jest najprzykrzejsza strona starości.Dopóki ja157nie umrę, to ciągle ktoś mi będzie umierał.A jak umrę, to znówja zrobię ludziom świństwo, zasmucę moich przyjaciół.Ale niena długo, bo tak to już jest, że kolejne nekrologi spychają po-przednie w cień.Jest tu jakieś pocieszenie?Nie.Nie ma pocieszenia.Nowi zmarli wypierają tych, co ode-szli przed nimi, bo nie ma w nas już miejsca dla wszystkich, nieda się o wszystkich naraz myśleć.Ani owszystkich naraz pamiętać.Ani wszystkich naraz opłakiwać.No tak.Można się próbować żegnać&Można, do tego służą pogrzeby, żeby się z nimi żegnać; a póz-niej jakieś rozmowy wspominkowe.Ale w tym jest dużo ry-tuału, a ja nie lubię rytuałów.Rozumiem ich znaczenie dlakultury, dla życia osobistego, ale sam ich nie lubię.Nie bardzoumiem powiedzieć dlaczego, ale to jest ważna cecha mojej ży-ciowej postawy.Bo są stadne?Może? Unikam ich od wielu lat, jak tylko mogę, bo nieraznie można, nie zawsze wypada, czasem nie chce się komuśzrobić przykrości.Więc nie jestem w tym konsekwentny, terazzresztą trudność chodzenia sprawia, że nie mogę uczestniczyćw pogrzebach, w rytuałach pośmiertnych.Ale rytuałów uro-dzinowych, imieninowych, uczt z powodu i z okazji uni-kałem przez większość dorosłego życia.Kiedy kogoś lubię, tonie potrzebuję specjalnych dat, okazuję mu to w moim czasiei indywidualnie.Wrytuale jest jakiś przymus, żeby coś przeżywać wokreślony spo-sób iwokreślonym momencie.I to mnie właśnie odstręcza.Na imieniny przestałem chodzićjeszcze w młodym wieku, bo kiedyś powiedziałem sobie, żemam już trzystu sześćdziesięciu pięciu znajomych i nie mogęcodziennie sprawdzać nerwowo w kalendarzu, czyje są dziśimieniny.Uparłem się i nie dzwoniłem z życzeniami, więc szyb-ko przestali mnie zapraszać.Imieniny to taka zrytualizowanaforma znajomości.A ja wolę sam konstruować formy dla swo-ich związków z ludzmi.158Jak robisz te porządki, to odkrywasz coś takiego, oczym dzisiajmyślisz inaczej, niż kiedy byłeś młody?Przewartościowały mi się trochę poglądy polityczne.Jak czło-wiek jest młody, to myśli, że można naprawić świat, uczynić gomiejscem znośniejszym dla ludzi, bardziej sprawiedliwym.Jest to, jak dzisiaj wiemy, marzenie niebezpieczne, bo ono siękończy przystępowaniem do ruchów czy organizacji, które mająten świat ulepszyć, a na ogół czynią go gorszym.Dzisiaj wiem,że naprawić to można tylko najbliższą okolicę, a i z tym trzebabardzo uważać.No, można czasem pomóc paru ludziom wokółsiebie, ułatwić im życie, jeśli ma się środki po temu&Aja różne Twoje teksty odbieram jednak jako próbę zmienianiaświata.Czy ja wiem? To są najwyżej próby przekonywania ludzi z mo-jego środowiska, żeby rozważyli mój punkt widzenia, ale coz tego? Bo jak czytamy tego rodzaju teksty?No, jak?Czytamy i myślimy: to mi się podoba, a to głupie i irytujące.Albo czytamy imówimy sobie: o, to nowa myśl, nie myślałam otymwten sposób.Tak, nowa myśl, ciekawie ten Jedlicki napisał.Czasem nawetzadzwoni ten i ów do autora, żeby mu to powiedzieć.I to jest bar-dzo miłe.Ale cóż zadzwoni, pochwali, a potem idzie na kolację.Ale coś mu się wgłowie zmienia.Nic mu się nie zmienia.On czy ona zaraz potem zapomina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]