[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyźni klę­li.Kilkadziesiąt strzał wyleciało w górę, spadły tam, gdzie, jak sądził wróg, kryją się komandosi.Żadna nie uderzyła w pobliżu nich.Przeklinając pod nosem, Popłoch znowu dał swoim ludziom znak do odwrotu.Zaczęli się pojedynczo wymykać.Na oślep wystrzeli­wane strzały padały po całej powierzchni zbocza.- Idioci - mruknął Popłoch.- Rozpoznanie przez ostrzał.- Żoł­nierze Protektorki byli gotowi do szarży na najlżejszy okrzyk.Cze­kali tylko na jakąkolwiek, najsłabszą nawet reakcję.Sami się wręcz prosili o nieszczęście.Tagliański żołnierz padł na ziemię nie dalej jak dziesięć stóp od Popłocha, wyjąc z bólu i trzymając się za tyłek.Popłoch zamarł, mając nadzieję, że Taglianin zbyt będzie zajęty sobą, żeby go za­uważyć - ale słyszał już innych żołnierzy wroga przeciskających się przez zarośla i w jednej chwili pojął, iż nie uda mu się wyślizgnąć dostatecznie szybko, aby wyjść bez szwanku.Iqbal miał ze sobą miotacz kul ognistych.Przeznaczony wszakże do wykorzystania w charakterze urządzenia alarmowego, nie zaś bro­ni.Sądzono, iż zawiera jeden nabój.Był naprawdę archaiczny.Żad­nej gwarancji, że w ogóle zadziała.Iqbal jednak, niewidzialny dla człowieka, który właśnie wypa­trzył Popłocha, zakręcił korbą spustu przymocowanego do kawałka bambusa.Wściekle żółta kula przebiła się na wylot przez ciało żołnierza Protektorki, a potem wpadła w krzaki za jego plecami.W ciągu kilku sekund stanęły w płomieniach.Popłoch i Iqbal uciekli.Nic więcej nie można było zrobić.Prawie dotarli już do wąwozu, kryjącego zwierzęta i jeńców, kie­dy zbłąkana strzała wbiła się w nie osłonięty fragment uda Popłocha.Singh poleciał naprzód, gwałtownie koziołkując.Broda nieco ochro­niła twarz, kiedy zarył w krzewy, jednak na kolcach zostały kępki włosów.Wrzasnął, zdjęty niespodzianym bólem.Iqbal przystanął, by mu pomóc.- Wynoś się stąd! - warknął Popłoch.- Masz Suruvhiję i dzie­ciaki.- Jednak tamten nie zareagował.Żołnierze tagliańscy biegli w dół zbocza, bezładnie, zapominając o szyku, bez śladu dyscypliny bądź choćby namysłu.Oficerowie, sier­żanci i szeregowi nie mieli żadnego bojowego doświadczenia ani na­wet porządnego wyszkolenia.Opuścili fortecę Nijha, ponieważ Duszołap powiedziała im, że mogą odnieść zaskakujące zwycięstwo.Kiedy jednak sytuacja w polu zaczęła zupełnie rozmijać się z ich oczekiwaniami, poczuli się zagubieni.Potykając się, wlokąc za sobą nogę, w której wciąż tkwiło drzew­ce strzały, Popłoch wsparł się na Iqbalu.Głosy podnieconych tagliańskich żołnierzy, przedzierających się przez krzaki za ich plecami zwia­stowały rychły a nieunikniony los.Komandosi byli żołnierzami wybranymi spośród tych, którzy zna­li już bój ze służby u generał-gubernatorów Hsien, rozumieli doktry­nę wojenną Kompanii i całkowicie się z nią zgadzali.Sami zastawili zasadzkę.Taglianie weszli w nią, jakby ich prowadziły złośliwe d mony.Skończyło się to krwawą rzezią.Prawdziwy triumf taktyczny Czar­nej Kompanii.Jednak nie wszystko poszło gładko.Pod koniec star­cia, w ferworze walki, komandosi odstąpili od doktryny.Zamiast oderwać się od wroga, póki był w panice, utrzymywali kontakt bo­jowy, czekając, aż Popłoch i Iqbal uciekną na dobre.Bracia Singh przeżyli.Ale kiedy przybyła wreszcie lekka kawa­leria, pchnięta przez Śpioszkę zaraz po tym, jak dostrzeżono sygnał kuli ognistej, zastała większość komandosów martwych lub rannych.Ulegli liczebnej przewadze.Jeźdźcy ścigali uciekających Taglian.Wycięli w pień większość rannych i maruderów wroga.Smutna sprawa, ale nie udało się powtórnie schwytać Córki Nocy.Jakiś szczególnie błyskotliwy tagliański oficer rozpoznał, na kogo trafił, i natychmiast odesłał dziewczynę na tyły.Zdradziła ją skóra biała niczym u robaka.Kiedy zaszło słońce, trzeba było rzucać monetą, aby jakoś ustalić, która strona ma na swoim koncie większą porażkę.Kompania straciła wielki skarb i część swych najlepszych ludzi, przynajmniej na czas jakiś.Taglianie mogli się poszczycić wielką masakrą, mając do po­kazania zamiast swych poległych tylko jedną, nadętą, cóż z tego, że egzotycznie piękną, bladą, brudną młodą kobietę.42.Terytoria Dolnego Taglios:Po bitwieKapitan we własnej osobie dotarła na miejsce bitwy godzinę po jej zakończeniu.Obeszła je dookoła.Dręczyła ocalałych pytaniami.Większość komandosów przeżyła, jednak tylko dwóm udało się wyjść z walki bez cięższych ran.Z jeszcze większą troską indagowała jeń­ców.Kawalerzyści zachowali dość zdrowego rozsądku, żeby złapać kilku Taglian, którzy zdecydowali się poddać, zakładając, że chcąc ocalić skórę, pójdą na współpracę.Żaden z jeńców nie miał pojęcia, co się stało z Córką Nocy.Ża­den nawet nie znał jej imienia.Wędrówka po polu bitwy doprowadziła Kapitan do Narayana Singha.Kopnęła starego kalekę.- Pomiocie piekła.- Odwróciła się i zawołała: - Dlaczego nikt z góry nie wiedział o tej zasadzce?Któraś odważniejsza dusza wyjawiła jej prawdę.- Nieznane Cienie pewnie wiedziały.Ale nikt ich nie pytał.Tobo jest jedynym, który potrafi z nimi rozmawiać i nakłonić je do szpie­gowania.Śpioszka warknęła.Znowu kopnęła Narayana Singha.Przeszła kilka kroków.- Co wiemy o tym forcie?Zgłosił się Klinga.On uratuje pozostałych.Wobec niego Śpio­szka nie będzie tak zajadła.Zazwyczaj tak było.Niektórzy sądzili, że nieco się Klingi obawia.Po prawdzie jednak, to zwyczajnie mu nie ufała, choć przecież dłużej był z Kompanią niż ona.Podobnie jak Łabędź i Sahra, nie złożył przysięgi.Jednak zawsze był w pobliżu i zawsze jakoś się angażował.Klinga rzekł:- Założył go stary Kapitan.Był stacją zapasowych koni dla pierw­szej poczty kurierskiej.Mury obronne dodano, ponieważ tubylcy wciąż kradli wierzchowce.Ostatecznie podczas Wojen Kiaulunańskich Duszołap rozbudowała fort i wzmocniła garnizon, ponieważ chciała silniej zaznaczyć swą obecność w tym miejscu, na wypadek gdyby ktoś próbował się tędy prześlizgnąć na północ.Zakładając, że wszystko odbyło się w taki sam sposób jak gdzie indziej, zapo­mniała o całej sprawie, gdy tylko walki dobiegły końca.Garnizon może liczyć od pięćdziesięciu do dwustu ludzi.Plus dekowników.- Całkiem spora banda jak na te tereny.- To jest ogromny obszar.Poza tym połowa z nich zapewne nie pracuje już w interesie.- Jakie są umocnienia?- Nigdy tam nie byłem.Słyszałem, że ledwie na tyle dobre, by zatrzymać koniokradów.Co zapewne nie oznacza wiele.Kamienny mur, ponieważ tego materiału tu wszędzie jest dużo.Słyszałem, że także fosa, której nigdy nie ukończono.Nie przechodziłaś tędy pod­czas ucieczki na południe? Nie widziałaś na własne oczy?- My wędrowaliśmy zachodnim szlakiem.Starym traktem handlowym.Unikaliśmy tras kurierów.- Można by wysłać kawalerię, żeby otoczyła to miejsce, zanim przekażą dziewczynę dalej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl