[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lunzie przyłapała sekretarkę, jak skrycie wertowała dokumenty, by sprawdzić jej tożsamość.- Przepraszam za to nerwowe przyjęcie, doktor Mespil, ale szczerze mówiąc, biorąc pod uwagę pani wiek, spodziewaliśmy się kogoś wyglądającego bardziej dojrzale.Chcieliśmy się tylko upewnić.Czy poddawała się pani radykalnej kuracji odmładzają­cej, jeśli wolno spytać?- Mój wiek? Mam trzydzieści cztery lata - zaprotestowała żywo Lunzie.- Byłam w śpiączce hibernacyjnej.- Ach, rozumiem.Ale z naszej kartoteki wynika, że od dnia pani urodzin minęło dziewięćdziesiąt sześć lat.Obawiam się, że pani bransoletka identyfikacyjna i dokumenty wskazują to samo.Jeśli pani sobie tyczy, zrobię adnotację dotyczącą wieku fizycznego i jego uwarunkowań - zaproponowała z przejęciem rejestratorka.Lunzie uniosła rękę.- Nie, dziękuję.Nie jestem aż tak próżna.Jeśli to nikomu nie przeszkadza, obejdę się bez tych przypisów.Jest natomiast inna sprawa, w której mogłaby mi pani pomóc.Jakiego rodzaju zakwaterowanie oferuje uniwersytet? Szukam możliwie najtań­szych rozwiązań.Mogę nawet dzielić z kimś mieszkanie, bylebym miała możliwość łączności, dostęp do biblioteki i trochę miejsca dla siebie.Mam niewiele rzeczy osobistych i jestem łatwa we współżyciu.Rejestratorka wydawała się zbita z tropu.- Myślałam, że - jakieś własne mieszkanie albo domek.- Niestety nie.Muszę oszczędzić jak najwięcej pieniędzy, by móc załatwić pewne sprawy prywatne, rezygnuję więc ze wszystkiego, co nie jest absolutnie konieczne.Najwyraźniej według tej kobiety poczucie godności absol­wentki Astris Aleksandria wymagało zachowania pewnych zasad.Była wręcz oburzona.Lunzie okazała się zbyt pospolita i nie doceniała jej starań.A jedyny bagaż, jaki miała, stanowiły dwie małe torby z tworzywa sztucznego przewieszone przez oparcie eleganckiego biurowego fotela, w którym zasiadała.Zupełnie nie było to coś, czego należało spodziewać się po leciwej absolwentce tej szacownej, elitarnej uczelni.Ku uldze Lunzie jej mienie przechowywano na Platformie Wydobywczej w niskiej temperaturze i próżni, więc żadne z ubrań nie zostało zjedzone przez owady ani nie rozpadło się ze starości.Nie obchodziło jej, jakiego statusu wymaga od niej uniwersytet.Teraz, gdy wyznaczyła sobie cel, znowu mogła przejąć kontrolę nad swoim życiem tak, jak miała w zwyczaju.Skromne warunki nie przerażały jej.Na Platformie Kartezjusza, mimo życzliwości wszystkich, czuła się bezradna.Tutaj wszystko jest znajome.Tu wiedziała dokładnie, co było siłą władzy, a co tylko pustym protestem.Zachowywała obojętny wyraz twarzy i cierpliwie czekała.Wreszcie kobieta dała za wygraną.- W bursie jest czteroosobowe mieszkanie, dzieli je trójka Weftów.Zwalnia się też miejsce w pokoju dwuosobowym.Najemca właśnie robi dyplom i za dwa tygodnie pokój będzie wolny, od początku nowego semestru.Mamy także miejsce w sześciopokojowym wielorasowym akademiku.- Który z nich jest najtańszy? - zapytała Lunzie, gwał­townie przerywając tę recytację.Na groźną minę rejestratorki odpowiedziała uśmiechem.Z wyrazem skrajnej dezaprobaty kobieta uruchomiła funkcję wyszukiwania w komputerze.Ekran zamigotał i na jego środku pojawiło się hasło.- Jedna trzecia ceny apartamentu uniwersyteckiego.Dwóch z obecnych lokatorów to ludzie, ale to dość daleko do kampusu.- Nic nie szkodzi.Jeżeli tylko jest tam dach nad głową i prycza, będę szczęśliwa.Żonglując torbami, tubami pełnymi dokumentów i formularzami, Lunzie wkroczyła do hallu swojego nowego domu.Budynek był stary, pamiętał czasy jeszcze sprzed jej pierwszych studiów na tej uczelni.Widok czegoś, co się nie zmieniło, sprawił, że poczuła się jak w domu.Staromodna tablica ogłosze­niowa błyskała wiadomościami dla mieszkających tu studentów, a na dole pojawiła się już nowa linijka zawierająca imię przybyłej, powitanie i typowe biurokratyczne napomnienie, by jak najszybciej zgłosiła się na swój test sprawdzający.W środku panował względny spokój.Większość mieszkańców musiała udać się na wykłady lub do jakichś innych zajęć,Lunzie miała zamieszkać na dziewiątym z pięćdziesięciu pięter.Winda zaszumiała i zatrzymała się przed jej drzwiami z lekkim szarpnięciem i głośnym grzechotem, nie przypominając bezszelestnych wind na Platformie.Nie zastała nikogo ze współlokatorów.Mieszkanie było dość duże i czyste, ale typowej zabałaganione.Półki zagracało mnóstwo skarbów nastolatków.Poczuła się prawie tak, jakby znowu mieszkała z Fioną.Jeden z lokatorów najwidoczniej lubił miniaturowe modele.Kilka z nich zwisało z sufitu i Lunzie ucieszyła się, że nie jest o parę, centymetrów wyższa,Dalsze poszukiwania ujawniły, że wolna sypialnia znajdowala się w najmniejszym pokoju tuż obok syntezatora żywności.Rozpakowała się i zdjęła nieświeże ubranie podróżne.Pogoda, jedna z rzeczy, które na Astris Aleksandria podobały się Lunzie najbardziej, w dzielnicy uniwersyteckiej była łagodna i ciepła przez prawie cały rok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl