[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie można było nawet domyślić się, jak dotkliwy ból skrywał Tonio, chociaż czasem Guidowi zdawało się, że czuje cierpienie ema­nujące z jego nieruchomej postaci, spoczywającej niespokojnie w ro­gu trzęsącego się powozu.Czasem maestro miał ochotę przemówić, ale nie potrafił się na to zdobyć i ogarniało go to samo przeraże­nie, które opanowało go pamiętnej nocy w Ferrarze.A jednak czuł się upokorzony tym, że chłopak widział, jak łka i tak otwarcie spy­tał, czy on jest powodem tych łez.Guido zapomniał całkowicie, że nic na to nie odpowiedział.* * *Kiedy wreszcie we Florencji dotarli do dwóch chłopców, których Guido zostawił tam do czasu powrotu do Neapolu, widać było, że ich obecność w powozie najwyraźniej wstrząsnęła Toniem.Zacho­wywał się tak, jakby nie mógł oderwać od nich oczu.Jednak w Sienie kupił obu chłopczykom nowe buty i peleryny oraz zamówił dla nich przy stole słodycze.Dzieci, dziewięcio- i dziesięciolatek, były nieśmiałe i posłuszne; żadne z nich nie odważyło się odezwać czy poruszyć, jeśli od nich tego nie zażądano.Jednak młodszy chłopiec, Paolo, miał najwyraźniej poczucie humoru i od czasu do czasu nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu, na wi­dok którego Tonio zawsze gwałtownie odwracał wzrok.Pewnego razu Guido przebudził się z drzemki i ujrzał, że Paolo usadowił się wygodnie tuż przy boku Tonia.Padał deszcz.Nad łagodnymi, soczy­ście zielonymi wzgórzami pojawiła się błyskawica i z każdym grzmo­tem chłopiec przysuwał się coraz bliżej, aż wreszcie, nawet na nie­go nie spojrzawszy, Tonio otoczył go ramieniem.Oczy młodzieńca zaszły mgłą, a gdy zacisnął palce na nodze Paola, by mocno go trzymać, zdawało się, że wzbierają w nim jakieś nieopanowane emocje.Ale później zamknął oczy, głowa opadła mu na bok, jakby miał złamany kark.A powóz podskakując toczył się dalej w cie­płym, wiosennym deszczu w kierunku Wiecznego Miasta.Chociaż Tonio pozostawał ślepy na posępny przepych Rzymu, nim dotarli do Porto del Populo, przedmiotem jego obsesyjnego za­interesowania w miejsce chłopców stał się Guido.Jego oczy nadal płonęły tą samą cichą wrogością.Bezlitośnie obserwowały Guida, jego sposób chodzenia, siedzenia, nawet rzadkie włosy porastające grzbiety dłoni maestra.A kiedy dzielili nocą pokój, Tonio odważnie patrzył, jak Guido rozbiera się i przyglądał się jego długim, pozornie silnym rękom, potężnej piersi, szerokim ramionom.Guido znosił to w milczeniu.Jednak, chociaż sam nie wiedział dlaczego, zaczynało go to drę­czyć.Ciało nie miało dla niego większego znaczenia.Już jako ma­ły chłopiec występował na scenie konserwatorium, zmieniając ko­stiumy, malując się czy w inny sposób strojąc i przebierając się.Przyzwyczajony był więc do cech szczególnych własnego ciała.Wie­dział na przykład, że dzięki potężnej sylwetce wygląda dobrze w męskich rolach i jeśli jego ogromne oczy zostaną mocno poma­lowane, to zyskują nadprzyrodzony wyraz.Ale nagość, drobne defekty ciała oraz fakt, że jest poddany do­kładnej obserwacji, nie miały dla niego żadnego znaczenia.A jednak spojrzenie tego chłopaka było tak bezceremonialne i nieugięte, że zaczynało go irytować.Pewnego wieczora, gdy nie był już w stanie dłużej go znieść, odłożył łyżkę i skierował oczy na Tonia.Spojrzenie chłopca było tak nieruchome i wrogie, że Guido po­myślał przez chwilę, iż Tonio musi być szalony.Po czym zdał sobie sprawę, że młodzieniec jest do tego stopnia pochłonięty obserwo­waniem go, iż nie zdaje sobie nawet sprawy, że Guido również na niego patrzy.Zupełnie jakby maestro był jakimś martwym przedmiotem.Tonio nie reagował na jego spojrzenie, lecz wreszcie przesunął wzrok, kiedy sam zechciał i skierował go na gardło mistrza.A może na opasujący je kołnierz z białego płótna? Guido nie miał pojęcia.Tonio patrzył teraz na jego dłonie, po czym znów wprost w oczy maestra, jakby ten był jakimś malowidłem.Ignorował Guida tak całkowicie, tak otwarcie, że mistrz poczuł, jak ogarnia go złość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl