[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kręci głową.– Raczej nie.Wybucham śmiechem.– Zadzwoń, jak będziesz miał szesnaście lat.Daję słowo, że zmienisz zdanie – mówię i ruszamdo swojego pokoju.Na korytarzu spotykamKiarę.Koński ogon się poluzował i uciekła zniego większość włosów.Nie spotkałem do tej pory dziewczyny, która do tego stopnia nieprzejmuje się wyglądem.– Gdzie idziesz taka wystrojona? – żartuję.Chrząka, jakby grała na zwłokę.– Pobiegać.– Po co?– Dla ruchu.Możesz… też iść.– O nie.– Moja teoria mówi, że biegają tylko sztywniacy w białych kołnierzykach, którzywiększość czasu siedzą na tyłkach bez ruchu.Zaczyna odchodzić, ale wołam za nią: – Poczekaj,Kiara.– Odwraca się do mnie.– PowiedzTuckowi, żeby schodził mi z drogi.A tenharmonogram kąpieli…Chcę jej powiedzieć, jak się sprawy mają i ktotu rządzi.Jej ojciec może sobie narzucać zasady,których i tak nie mam zamiaru przestrzegać, alenikt, a zwłaszcza jakaś gringa, nie będzie mi mówić, kiedy brać prysznic.Zakładam ręce napiersi i mówię prosto z mostu:– Nie przestrzegam harmonogramów.– Ale ja prz-przestrzegam, więc się d-d-dostosuj.Odwraca się i idzie do schodów.Nie wychodzę z pokoju do samego rana, ażprofesor woła przez drzwi:– Carlos, jeśli jeszcze nie wstałeś, to lepiej się rusz.Wychodzimy za pół godziny.Gdy jego kroki się oddalają, wyczołguję się złóżka i idę do łazienki.Otwieram drzwi.Brandonszczotkuje zęby.Upaprał pastą całą „naszą”umywalkę i buzię.Wygląda, jakby miałwściekliznę.– Pośpiesz się, cachorro.Muszę się wysikać.– Nie wiem, co to znaczy ka-ka-czo-ro-ro.Dzieciak nie zna hiszpańskiego, to pewne.– To dobrze – mówię.– I tak ma zostać.Opieram się o futrynę, a Brandon kończy.Słyszę, że Kiara otwiera drzwi.Wychodzi zpokoju kompletnie ubrana.O ile można to nazwać ubiorem.Włosy ma związane w końskiogon, a na sobie żółty T-shirt z napisem„Adventureland”, workowate brązowe spodnie itrapery.Jedno spojrzenie na mnie, a jej oczywychodzą z orbit i twarz robi się cała czerwona.Odwraca wzrok.– Ha, ha, ha! – śmieje się Brandon, wskazującna moje bokserki.Opuszczam wzrok, żebysprawdzić, czy nie sterczy intymna część ciała.–Kiara widziała twoje majty! Kiara widziała twojemajty! – woła śpiewnie.Kiara schodzi na dół i po kilku sekundachznika mi z oczu.Patrzę na Brandona zmrużonymi oczami.– Czy ktoś ci kiedyś mówił, że czasami jesteś wkurzającym gówniarzem?Brandon zasłania usta dłonią i wciąga oddech.– Powiedziałeś brzydkie słowo.W duchu przewracam oczami.Zdecydowaniemuszę zacząć mówić przy tym dzieciaku po hiszpańsku.Albo pobić go jego własną bronią.– Wcale nie.Powiedziałem, że jesteśwkurzającym cieniarzem.– Właśnie że nie.Powiedziałeś gówniarz.Zasłaniam usta dłonią i wciągam oddech.Celuję w niego palcem, którym kręcę jakdwulatek, i mówię:– Powiedziałeś brzydkie słowo.– Ty pierwszy powiedziałeś, Carlos – kłóci się.– Ja tylko powtórzyłem to, co powiedziałeś.– Powiedziałem cieniarzem.A ty powiedziałeśsłowo do rymu.Powiem twoim rodzicom.–Otwieram usta, żeby naskarżyć.Nie mamzamiaru tego zrobić, ale ten mały diablo o tym nie wie.– Nie mów.Proszę.– Dobra.Odpuszczę ci.Tym razem.Widzisz,teraz jesteśmy wspólnikami zbrodni.Marszczy brwi.– Nie wiem, co to znaczy.– To znaczy, że nie skarżymy na siebie.– A jeśli zrobisz coś złego?– To masz trzymać buzię na kłódkę.– A jeśli ja zrobię coś złego?– Nikomu nie powiem.Zastanawia się nad tym przez minutę.– Nawet jak zobaczysz, że wyjadam ciasteczkaze spiżarni?– Nie pisnę słowa.– I że nie chce mi się myć zębów?Wzruszam ramionami.– Nic mnie to nie obchodzi, nawet jak ci będzieśmierdziało z buzi i zrobią ci się dziury
[ Pobierz całość w formacie PDF ]