[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– To nie będę mu może przeszkadzał.– Usiadł na krześle.– Kawki? – zapytał kolega.– Chętnie.– Kiwnął głową.– W domu nie piłem.Słuchaj,Paweł, mam do ciebie prośbę, trochę, hm.nietypową.– Wal – zainteresował się kolega.– Wiesz, chodzi o to, że ja.– Zrobił zatroskaną minę.– Chodzi o to, żeby nie zwracać się do ciebie po imieniu przyludziach, tak? – Krzysztofa zatkało na chwilę.Nawet nie przyszłomu to do głowy.– Sujecki już rano urządził przemowę, że już nie jesteś naszymkumplem.– Paweł – odzyskał mowę.– Chyba nie przestaniemy byćkumplami? Jak to nie po imieniu?– Ma rację.– Kiwnął głową młody chłopak.– Byliśmy sobierówni, a teraz już nie jesteśmy.Taka prawda.– Mam nadzieję – powiedział z niedowierzaniem – że żartujesz.– Krzysiek, posłuchaj.– Paweł Makulski spojrzał jasnymioczami.– Nie będę traktował cię inaczej.Przecież ani Anka,Damian, Robert czy Kasia też tego nie zrobią.Chodzio Kudelskiego.Musisz traktować go z dystansem.I od niegowymagać tego samego, dla swojego dobra.I przyszłości tutaj.– Jasne.– Pokiwał głową.– On już dzwonił i zapowiedział, że dziś go nie będzie.Myślę,że to nic innego jak próba dla ciebie.Jak zareagujesz.– Westchnął.Nie miał najmniejszej ochoty na walkę z kolegą, który z nimprzegrał.Nie miał chęci na żadne konfrontacje.Wygrał stanowiskodość łatwo, właściwie to profesor za niego wygrał, on tylko miałgodnie kontynuować jego dzieło.Chciał, żeby wszyscy tozaakceptowali i byli wdzięczni, że stanowisko objął właśnie on,a nie osoba zupełnie obca, która przyszła z zewnątrz.– A co ja mogę mu zrobić? Mam zadzwonić do domu i kazać muprzyjść? – spytał.– Ja mam ci poradzić? – Zaśmiał się Paweł.– Sądzę, że to przemyślałeś, i to dość gruntownie.– Krzysztoftakże się roześmiał.– Oczywiście, nie możesz zadzwonić do niego do domu.W żadnym wypadku.Przecież cztery dni urlopu może wziąć nażądanie.Albo zwolnienie.Kiedy jednak wróci, wezwij goi zapytaj, z jakiego tytułu go dziś nie było.Może urlop, opieka naddzieckiem, zwolnienie.Jego dzieci są dorosłe.– Czyli urlop.– podsumował.– Tyle że musisz towyegzekwować.– Jak?– Boże, człowieku.– Kolega wzniósł oczy ku niebu.–Wzywasz i pytasz, pilnujesz, żeby dotarł do kadr.A jak powie:„Stary, daj spokój”, to powiesz z naciskiem: „Bardzo proszęo uregulowanie tej sprawy”.– Bardzo proszę o uregulowanie tej sprawy.– powtórzyłposłusznie.Paweł pod pozorem nalania mu kawy z automatu wstał i klepnąłgo po plecach.– Nie mogłem się powstrzymać, ostatni raz.– Jasne.– Krzysztof upił łyk kawy i skrzywił się.– Gdziecukier?– Na jednej nóżce.– Uśmiechnął się kolega.– Paweł, słuchaj.– Krzysztof patrzył, jak kolega z udawanąusłużnością sypie mu do kawy łyżeczkę cukru i miesza energicznie.– Chciałem cię prosić o coś zupełnie innego.Co tam?Może nie będziesz musiał, wiesz.Trochę mi niezręcznie.–Powiedz,człowieku.Toznaczy,paniekierowniku.–Uśmiechnął się szeroko.– Najwyżej się nie zgodzę.– Chodzi mi o mój samochód.– Coś mu zrobiłem? – Wyraźnie się zmieszał.– Skąd, nie, nie.Przeciwnie, że tak powiem.Tego dniamiałem stłuczkę.Ze swojej winy.Zagapiłem się i.nieważne.Chodzi o to, że nie chciałem o tym mówić żonie.– O stłuczce.– Właśnie.To było kilka zadrapań, więc zawiozłem samochóddo zaprzyjaźnionego warsztatu.Tylko że żonie powiedziałem.–.że to ja miałem stłuczkę.– zasugerował kolega.– Nie, za kogo ty mnie masz? – żachnął się Krzysztof.–Powiedziałem, że pożyczyłem ci samochód na jeszcze jeden dzień.– Mam cię za podobnego do mnie pantoflarza.– Dzięki.– Skrzywił się.– Skoro nie wie o stłuczce, to o co chodzi? Nie mogłeśkumplowi pożyczyć samochodu?– Nie znasz mojej żony i jej dociekliwości.– Może zadzwonić i zapytać, czy to prawda? – Zdziwił się.–Narobiłaby ci obciachu.– To, co byś sobie pomyślał, nie ma dla niej specjalnegoznaczenia.– Krzysztof postanowił nie owijać w bawełnę.–Powiedziałem jej, że zostawiłem ci samochód na jeszcze jedendzień, ponieważ potrzebowałeś dziecko zawieźć do lekarza.Więcona może zadzwonić i zapytać, jak się czuje mały Pawełek.–Kolega roześmiał się głośno.– Uuu – powiedział.– To masz tak jak ja.Mnie Magda bezprzerwy kontroluje.Gdzie byłem, dlaczego tak długo w sklepie,jakie korki.Sprawdzała w necie i korków nie było.Jak to – ktośwpadł pod tramwaj, niczego takiego nie ogłaszali.Codziennie tosamo.– U mnie tak nie jest.– Pokręcił głową.– Ona tylko jest.ciekawa wszystkiego.– Też mógłbym to tak ująć.– Paweł nadal wpatrywał sięw Krzysztofa z mieszaniną sympatii i ironii.– Magda jest ciekawa,jak spędzam każdą minutę bez niej.– Wiem, że koniec końców proszę cię, żebyś kłamał dla mnie.– Nie prosisz mnie przecież, żebym powiedział, że spędziłeśu mnie noc, będąc tymczasem z kochanką, więc okej.– Dzięki, stary.– Jakieś szczegóły mi podasz? Do jakiego specjalistypojechaliśmy?– O tym nie mówiłem, tylko że zostawiłem ci samochód najeszcze jeden dzień, bo musiałeś z małym do lekarza.– Nie muszę zatem rozwijać wyobraźni.– Nie musisz.– Krzysztof dopił kawę i wstał.– Dzięki jeszczeraz.Może nie zadzwoni.Dobiegł ich od strony drzwi głuchy łoskot.Jakby ktoś tkwiłw pułapce i nie mógł z niej wyjść.Krzysztof otworzył drzwi, przezktóre weszła, a właściwie wpadła do środka Kasia – koleżankaKrzysztofa, jedna z najmilszych istot, jakie w życiu spotkał,przynajmniej tych płci żeńskiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]