[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wysłuchał opowieści swego syna i proboszcza, popijając kawę oraz zadającpomocnicze pytania w chwilach, gdy nić narracji stawała się niebezpiecznie wą-tła lub poplątana.W miarę, jak rosło podniecenie żony i nasilał się stopień nie-prawdopodobieństwa historii, jego spokój stawał się coraz bardziej niewzruszony.Kiedy za pięć siódma padły ostatnie słowa, ogłosił flegmatycznym tonem swójwerdykt: To niemożliwe. Mówiłem księdzu, że tak będzie  powiedział Mark z głębokim wes-tchnieniem.Rzeczywiście, przewidział to, gdy jechali z plebanii starym samo-chodem Callahana. Henry, czy nie sądzisz, że powinniśmy. Chwileczkę.To słowo, a także uniesiona od niechcenia dłoń zawsze ją uciszały.June Petriewyprostowała się i objęła mocno Marka, odsuwając go trochę od księdza.Chło-piec nie przeciwstawiał się. Spróbujmy wyjaśnić sobie to złudzenie, czy cokolwiek to jest, jak dwajrozsądni ludzie  zaproponował uprzejmie Henry ojcu Callahanowi. To może się okazać niemożliwe  odparł równie uprzejmie Callahan.Ale oczywiście, możemy spróbować.Zjawiliśmy się tutaj, panie Petrie, ponieważBarlow wyraznie groził panu i pańskiej żonie. Czy rzeczywiście wbiliście dziś po południu kołek w ciało dziewczyny? Zrobił to pan Mears. Czy zwłoki jeszcze tam są? Zostały wrzucone do rzeki. Jeśli to prawda, to znaczy, że wplątał ksiądz mojego syna w poważne prze-stępstwo.Mam nadzieję, że zdaje sobie ksiądz z tego sprawę. Owszem.To było konieczne, panie Petrie.Gdyby zechciał pan po prostuzatelefonować do szpitala. Och, jestem pewien, że wasi świadkowie wszystko potwierdzą  powie-dział Petrie z doprowadzającym do szału półuśmiechem na ustach. W całymtym obłędzie to właśnie jest najbardziej fascynujące.Czy mogę zobaczyć list,który otrzymaliście od Barlowa?Callahan zaklął w duchu. Ma go doktor Cody.Powinniśmy wszyscy pojechać do szpitala  dodał,tknięty nagłą myślą. Gdyby wysłuchał pan.Ojciec Marka pokręcił głową.319  Najpierw chciałbym porozmawiać jeszcze chwilę z księdzem.Zaznaczy-łem już, że wierzę w wiarygodność wszystkich świadków.Doktor Cody jest le-karzem naszej rodziny i wszyscy bardzo go lubimy.Jestem także przekonany, żeMatthew Burke jest człowiekiem godnym największego szacunku.w każdymrazie jako nauczyciel.-A mimo to.-podsunął Callahan. Pozwoli ksiądz, że powiem szczerze, co myślę.Czy uwierzyłby ksiądzrelacji dziesięciu poważnych ludzi twierdzących, że widzieli w parku miejskimgigantycznego żuka, gwiżdżącego Yankee Doodle i wymachującego flagą Konfe-deratów? Gdybym był pewien, iż są to istotnie poważni ludzie i że na pewno nieżartują, byłbym gotów uwierzyć ich słowom. Na tym właśnie polega różnica między nami  oświadczył Henry Petriez wciąż tym samym uśmiechem. Pański umysł jest zamknięty w nieprzepuszczalnej skorupie  powiedziałCallahan. Nie wydaje mi się.Po prostu jest już ukształtowany. To sprowadza się do tego samego.Proszę mi powiedzieć: czy firmie, w któ-rej pan pracuje, zależy na tym, aby kierujący nią ludzie podejmowali decyzje wy-łącznie na podstawie swoich wewnętrznych przekonań, a nie obiektywnych fak-tów? To nie jest logika, panie Petrie, tylko hipokryzja.Z twarzy gospodarza zniknął uśmiech. Przyznaję, iż wasza opowieść jest bardzo poruszająca.Udało się księdzuwciągnąć mego syna w coś obłąkanego, a prawdopodobnie także niebezpieczne-go.Będzie ksiądz miał dużo szczęścia, jeśli nie stanie za to przed sądem.Zgoda,zadzwonię do waszych przyjaciół i porozmawiam z nimi, a potem wszyscy tampojedziemy, żeby omówić całą rzecz dokładniej. Jak to miło z pańskiej strony, że zechciał pan na chwilę zrezygnować zeswoich zasad  odparł sucho Callahan.Henry Petrie przeszedł do salonu i podniósł słuchawkę telefonu, lecz zamiastznajomego sygnału usłyszał jedynie głuchą ciszę.Linia była uszkodzona.Zmarsz-czywszy brwi nacisnął kilkakrotnie na widełki; bez rezultatu.Odłożył słuchawkęi wrócił do kuchni. Zdaje się, że telefon nie działa  oznajmił.Dostrzegł szybkie, nerwowespojrzenie, jakie wymienił Callahan z jego synem.Bardzo go to zirytowało. Mogę was zapewnić  powiedział odrobinę ostrzejszym tonem, niż za-mierzał  że nie trzeba wampirów, by uszkodzić linię telefoniczną.W tej samej chwili zgasły światła.320 19Jimmy wrócił biegiem do pokoju Matta. Telefon w domu Marka nie działa.Myślę, że o n już tam jest.Na Boga,zachowaliśmy się jak głupcy.!Ben zerwał się z łóżka, a twarz Matta pokryła nagle sieć głębokich zmarsz-czek. Widzicie, jak on działa?  wyszeptał. Gdybyśmy mieli jeszcze choćgodzinę światła.Ale nie mamy.To już się stało. Musimy tam natychmiast jechać  powiedział Jimmy. Nie! Nie wolno wam! Przez wzgląd na życia wasze i moje, nie wolno! Ale oni. Im już nic nie możemy pomóc.Zanim dojedziecie, to co ma się stać, jużdawno się stanie.Dwaj mężczyzni stali niezdecydowani przy drzwiach.Matt zebrał w sobiewszystkie siły i przemówił do nich spokojnie, lecz dobitnie: On jest nadzwyczaj dumny i ma bardzo rozbudowane ego.Są to cechy,które możemy wykorzystać, ale nie wolno nam także zapominać o jego ogromnejinteligencji.W liście, który mi pokazaliście, wspomina o szachach.Nie wątpię,iż jest wyśmienitym graczem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl