[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale był głupcem.Do zdobycia jest wielkość, zaspokojenie pragnienia, by każdy ze światów zapełnić własnymi dziećmi.To najpotężniejsza siła sterująca naszym życiem.Przy niej zysk czy władza są trywialne.- Kiedy stanę twarzą w twarz z Nieglizdawcem - powiedziała Patience - nie będę sobie stawiać wielkiego pytania o dobro i zło.Będę tylko ja, moje ciało i mój rozum.Nic więcej.- Jego dom przeciwko królewskiemu dworowi.Nagrodą jest świat.- Nie chcę świata.- I dlatego go dostaniesz.Roześmiała się nerwowo.- Will, co ja mam z tobą zrobić? Przeceniasz mnie.Nigdy nie dorównam twemu wyobrażeniu o mnie.Potrząsnął głową.- W moich oczach jesteś piętnastoletnią dziewczyną, czasami przestraszoną, czasami dzielną.Widzę, że nie zdajesz sobie sprawy z własnej piękności, przez co jesteś jeszcze piękniejsza.W swoim życiu miałem wielu panów, ale ty jesteś jedyną panią, za którą będę podążał aż do śmierci.- Ale czy nie rozumiesz, że wymagasz ode mnie za wiele? Nie potrafię być doskonała.- Jeśli ja potrafię, to i ty potrafisz.- Mówił tak jakby zdawał sobie sprawę z własnej chełpliwości.- Ty jesteś doskonały? - zapytała.- Uczyniłem siebie doskonałym, żebym mógł służyć tobie, kiedy nadejdziesz.Wyszkolono cię we wszystkich sztukach rządzenia, poza jedną: prowadzeniem wojny.Więc ja do perfekcji opanowałem wojowanie, aby móc ci służyć.Moimi panami byli wszyscy wielcy generałowie i każdemu dałem zwycięstwo.- Ty? Niewolnik?- Zaufany niewolnik.Nauczyli się słuchać moich rad, dzięki nim wygrywali.Przygotowywałem się na chwilę, kiedy ty będziesz mnie potrzebowała.- Skąd wiedziałeś, że się spotkamy? I to na zabitej deskami wsi, w chacie Reck i Ruina.Jakie były szansę, że w ogóle cię znajdę?- Wcale nie liczyłem na przypadek.Od kiedy odkryłem prawdę duszy, wołanie Spękanej Skały było zawsze przy mnie, lady Patience.Pewnego dnia maszerowaliśmy drogą od Strażnicy Wodnej i przez krótki moment, kiedy mijaliśmy chatę na północnym skraju wsi, zew zmniejszył się.A nawet poczułem odrazę do marszu w stronę Spękanej Skały.Potem poszliśmy kawałek dalej i wezwanie wróciło.Od razu wiedziałem, że coś w tym domu.- Reck i Ruin.- Nie wiedziałem, że tam żyją geblingi.A tym bardziej że są one królewską parą.Natomiast byłem pewny, że Nieglizdawiec boi się mieszkańców tego domu, a jeśli Nieglizdawiec się czegoś lęka, to dobrze.Postanowiłem więc się z nimi sprzymierzyć.Więc uciekłem i zamieszkałem u Reck.Przy niej i Ruinie przestałem słyszeć zew Spękanej Skały, żyłem więc w spokoju.Ale nie dlatego tam poszedłem i nie dlatego z nimi zostałem.Czekałem na ciebie.- Skąd miałeś pewność, że ja tam przyjdę?- Z tego samego powodu, który mnie tam przywiódł.Gdybyś się nie zjawiła w tym miejscu, nic nie pokonałoby Nieglizdawca.- To żaden powód.- A jednak to prawda.- Twoje słowa brzmią dla mnie zbyt mistycznie.- Nie sądzę - powiedział Will.- Myślę, że zawierają w sobie akurat tyle mistyki, ile trzeba.- Wolałam cię, kiedy milczałeś - powiedziała.- Wiem.Okaż mi cierpliwość.- Wyciągnął rękę.Koniuszkami palców pogłaskał ją po policzku i włosach.A potem jego palce zaczęły się przesuwać w dół po jej ciele, dotykały karku, ramion, piersi, brzucha.Wreszcie dłoń spoczęła na jej udzie.- Przemówię znowu, kiedy zechcesz.Jak niewolnik na polecenie pana.Jak podwładny na żądanie króla.Jak Czuwający do Kristosa.Jak mąż do żony.Pochylił się i pocałował ją w usta.I znowu Nieglizdawiec wywołał w niej niechęć do uścisków Willa, ale tym razem oparła się jego karze i przyjęła bolesny dar.Potem Will podniósł się i poszedł na drugą stronę pokładu.- Nadszedł koniec mojej wachty - powiedział - idę zbudzić resztę.I rzeczywiście.Niebo ponad drzewami na wschodzie pojaśniało, gwiazdy zbladły.Stroma skała Stopy Niebios wznosiła się na północnym niebie, okryta czapą wiecznego śniegu.Tam czekał na nią Nieglizdawiec, czekał z coraz większą niecierpliwością.Will opowiedział mi parę historii i w niektóre z nich wierzę, ale czy będzie to miało jakieś znaczenie, kiedy przyjdę do ciebie, Nieglizdawcu? Ty jesteś jedynym przeznaczonym mi mężem, o którym mówi przepowiednia.Ale nawet pod wpływem Nieglizdawca nie przestawała pragnąć dotyku Willa.I spodziewała się, że w decydującym momencie nie tyle pomogą jej te wszystkie filozoficzne rozważania, którymi ją uraczył, co raczej marzenie o człowieczym kochanku.Nie mogła liczyć na świadomość mistycznego podziału na dobro i zło.Ale mogła się oprzeć na wspomnieniu dotyku żywego człowieka.Odwróciła się, by spojrzeć w dół strumienia, i napotkała spojrzenie Rivera.Wpatrywał się w nią.Po jego twarzy płynęły łzy.- Czy cię obudziłam? - zapytała bezmyślnie.Jego usta poruszyły się w milczącej odpowiedzi: “Rzeka jest całym moim życiem.”Ale wiedziała, że to kłamstwo.Bo przez tych kilka porannych minut ona i Will przypomnieli mu o prawdziwym życiu.Rozdział 15SZNURKIW miarę, jak zbliżali się do Stopy Niebios, coraz wyraźniej widzieli, że nie jest to wcale pionowa skała.Była stroma, ale zdarzały się na jej stoku tarasy porosłe sadami lub obsiane zbożem.Ogromne powierzchnie zbocza góry przeznaczono pod uprawy, między którymi tłoczyły się zabudowania, tworząc wioski, osiedla i duże miasta.Górę aż po wierzchołek przecinały drogi, którymi cały czas kursowały powozy.Platformy bez przerwy wznosiły się w górę i zjeżdżały w dół, wioząc pasażerów i ładunki, łącząc miasta oddalone od siebie o setki metrów w pionie.Całe zbocze góry kipiało życiem.Kiedy wypłynęli wreszcie na odsłonięty teren, chmury wisiały nad nimi na wyciągnięcie ręki.Wyglądały jak jezioro bez dna, które pokrywało górę niczym biały fartuch, szeroki na kilka kilometrów.River wymrukiwał swe komendy, Sken nie odchodziła od koła sterowego, zręcznie wymijając łodzie i inne przeszkody, kierując się wprost do tego pustego miejsca przy nabrzeżu, które wypatrzył dla nich River.Ku ogólnemu zdziwieniu Will znalazł się na brzegu, zanim jeszcze robotnik portowy w mocno podeszłym wieku skończył cumowanie ich liny na kołpaku.Will odepchnął starca, a potem sam zwinął linę.- Co ty robisz? - dopytywał Angel, kiedy Will wrócił na pokład.Pracownik portu rzucał za nim jakieś przekleństwa.- To jest Wolne Miasto i jeśli już na początku wpadniesz w łapy szakali, nie wyrwiesz się z nich.- A skąd ty to wiesz? - zapytał Ruin.Will przez moment patrzył na niego nieruchomym wzrokiem, po czym odwrócił się do Reck.- Byłem już tutaj wcześniej - powiedział.Reck uniosła brwi.- Miałem kiedyś pana, który zabrał mnie do Spękanej Skały jako swoją ochronę.Patience zauważyła, że Will mówi tak samo szczerze i otwarcie, jak przed kilkoma dniami, gdy rozmawiali przed świtem, oświetleni tylko blaskiem księżyca.Tak samo zachowywał się w świetle dnia.Nie kłamał.W każdym razie przekonany był o prawdziwości własnych słów.A przecież podczas całej podróży nawet nie napomknął, że był kiedyś wcześniej w mieście geblingów.- Byłeś tu? - zapytał Ruin.- Dlaczego nie powiedziałeś tego wcześniej? - dociekał Angel.Will zastanowił się chwilę, zanim odpowiedział.- Nie wiedziałem, że zatrzymamy się w tym właśnie miejscu.Przebywałem akurat w tej części Spękanej Skały.- Uśmiechnął się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl